[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Faulk wyglądał na zaskoczonego.
- Tak, oczywiście.
Wskazał na baraki, rozciągające się po drugiej stronie ogrodu.
- Teraz idzcie się zgłosić do majora Veitcha, a ja zajmę się waszymi kwaterami.
Sierżant Rogers z oddziału straży więziennej spojrzał znad swego biurka na wchodzących.
- Schulke i Anders?
- Tak - odpowiedział Schulke.
Rogers zastukał w drzwi z wizytówką majora J.R. Veitcha i zniknął w środku. Po kilku
sekundach wyszedł, wskazując na otwarte drzwi.
- Jest teraz u niego wasz komendant, ale mimo to chce się teraz z wami zobaczyć.
Major James Reynolds Veitch z Pułku Grenadierów był wysokim, szczupłym mężczyzną około
czterdziestki. Gdy obaj mężczyzni weszli do środka, podniósł się lekko na powitanie. Anders
usłyszał, jak drzwi zamykają się cicho za nimi.
Przed biurkiem Veitch a stało krzesło z wysokim oparciem. Anders zobaczył tylko długie,
wrażliwe palce trzymające cygaro i dobrze skrojoną kurtkę Kriegsmarine.
Veitch przedstawił się, po czym wskazał na oficera, siedzącego na krześle:
- A to jest wasz komendant...
Anders nie słyszał reszty tego, co powiedział Veitch , bo mężczyzna wstał i odwrócił się do
przybyłych. Ostre spojrzenie wydawało się przewiercać ich do głębi. Na twarzy królował
charakterystyczny, orli nos.
Był to Otto Kretschmer.
32.
- Prawdopodobnie już zauważyliście, że nie jest to zwykły obóz jeniecki - zaczął Major Veitch .
- Jest pierwszym z wielu, które zostały ustanowione dla niemieckich oficerów, którzy nie byli
członkami partii nazistowskiej - przerwał, patrząc na nich dwóch, by sprawdzić, jaki efekt wywołują
jego słowa.
- Gdyby się jednak okazało, że wasze sympatie dążą w tym kierunku, a nie wykazało tego
wcześniejsze przesłuchanie, proszę sobie zapamiętać, że wasz dowódca ani ja nie będziemy w
obozie tolerować pod żadnym pozorem agitacji w stylu narodowosocjalistycznym. Jeżeli dowiem się
o takich przypadkach, odpowiedzialni za to zostaną natychmiast karnie przeniesieni do obozu
prowadzonego przez Polaków, a my nie zadajemy im zbyt wielu pytań na temat tego, jak sobie z
takimi radzą. Więc jeżeli chcecie zostać tutaj i być traktowani jak oficerowie, powinniście
zachowywać się w odpowiedni sposób. Wewnątrz ogrodzenia macie w zasadzie całkowitą swobodę
ruchów. Robienie podkopu nie ma sensu, bo Grizedale Hall jest zbudowany na litej skale. Veitch
uśmiechnął się.
- Moi ludzie doglądają bezpieczeństwa przy ogrodzeniu, zaś kapitan odpowiada za spokój
wśród jeńców. Słyszałem też, że jest szefem grupy, która ma zamiar zorganizować ucieczkę.
Na twarzy Kretschmera nie drgnął ani jeden mięsień.
- Zwykłą karą za próbę ucieczki jest dwadzieścia osiem dni w karnym bloku - kontynuował
Veitch . Maksymalna dozwolona przez Konwencję Genewską. Na parterze pałacu urzęduje
pielęgniarka. Sama budowla należy do najpiękniejszych w kraju. Po wojnie armia będzie musiała
oddać go właścicielom w dobrym stanie, więc jeżeli w jakiś sposób zostanie zniszczony,
Ministerstwo Wojny będzie zmuszone przekwaterować was do baraków. Czy są jakiś pytania?
Anders i Schulke nie mieli pytań. Ten pierwszy przez cały czas miał oczy wbite w ziemię, nie
chcąc spoglądać w oczy Kretschmera.
- Bardzo dobrze - powiedział Kretschmer, odzywając się po raz pierwszy. - Idzcie do
porucznika Faulka i dowiedzcie się, gdzie zostaliście przydzieleni. A pan, panie Anders, niech go
zapyta, gdzie jest moja kwatera. Chciałbym tam pana widzieć dokładnie za godzinę.
33.
Gdy Anders oczekiwał na rozmowę z Otto Kretschmerem, z małego lotniska polowego w
pobliżu Lorientu startował Junkers 52, trzysilnikowy samolot transportowy i brał kurs na Niemcy.
Pozostawał stale do dyspozycji admirała Karla Doenitza, który razem ze swym adiutantem,
Johannem Knellerem, leciał na umówione spotkanie z jedynym człowiekiem, który mógł, gdyby
zechciał, pożyczyć marynarce samolot zdolny do przechwycenia i zatopienia U700.
34.
- Jak się miewa admirał? - zapytał na wstępie Kretschmer.
Anders spojrzał na podkowę przyczepioną do ściany nad głową kapitana. Była pokryta złotkiem
po czekoladkach i stanowiła jedyną dekorację w małym pomieszczeniu, które służyło mu za biuro.
- W porządku, kiedy go ostatni raz widziałem Anders czuł na sobie ciężki wzrok kapitana.
- Co się stało z waszą łodzią?
- Zostaliśmy zbombardowani - odparł Anders.
- Ofiary?
- Jeden marynarz ranny w rękę - Anders zastanawiał się, czy Kretschmer zna prawdę o U700.
- Pamięta pan ostatnie dane o zatopionych statkach?
Anders uspokoił się. Chyba jednak nic nie wie.
- W maju i czerwcu jakieś sześćset tysięcy ton. W lipcu bardzo niewiele, około stu tysięcy.
- A wasza łódz? Odpowiedziało mu milczenie.
- Proszę odpowiedzieć - naciskał Kretschmer.
- Nic - powiedział speszony Anders.
- Nic? - brwi kapitana powędrowały ku górze.
- Byliśmy na naszym pierwszym patrolu.
Kretschmer zastukał palcami po blacie biurka, świadom tego, że siedzący przed nim oficer unika
spojrzenia mu prosto w oczy. Otworzył szufladę i wyjął z niej angielską gazetę, którą rozłożył na
biurku. Anders zauważył, że jedna wiadomość została zakreślona ołówkiem.
- Czasami strażnicy przynoszą nam gazety w zamian za czekoladę z Czerwonego Krzyża - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl