[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spędzić z nim tej nocy? Cóż, nie miała innego wyjścia. Owszem, zakochała się w
nim, lecz to nie oznaczało, że miała zamiar zmienić zdanie. Podjęła decyzję.
Najlepszą i dla niej, i dla niego.
– Chloe, posłuchaj. – Uniósł jej brodę, aby spojrzała mu w oczy, w których nie
dostrzegała już rozdrażnienia. Przemawiał opanowanym tonem. – Nie chcę prze-
stawać się z tobą widywać, ale podpisując naszą umowę, obiecałem ci, że nie
zmuszę cię do czegoś, czego nie będziesz chciała. – Dodał jednak chłodniejszym
głosem: – A raczej: do czegoś, czego chcesz, ale boisz się do tego przyznać.
Milczała. Nie miała nic do powiedzenia. Wsłuchiwała się w deszcz bębniący o
daszek ponad ich głowami.
– Daj mi znać, jeśli zmienisz zdanie – mruknął ozięble.
Nie pocałował jej na pożegnanie. Okręcił się na pięcie i ruszył w stronę auta,
zabierając ze sobą jakąś cześć jej serca. Przynajmniej nie zdążył mi go złamać,
ponieważ mu na to nie pozwoliłam, pocieszała się w myślach, patrząc, jak
limuzyna znika za rogiem.
Trzy dni później Roma, asystentka Jordana, wkroczyła do jego gabinetu w Perth
i wręczyła mu małą kopertę. Obrócił ją w rękach, aby sprawdzić nadawcę. Chloe
Montgomery. Gdy Roma wyszła, rozerwał papier i ujrzał znajome pudełeczko.
– Do diabła, Blondie! – warknął pod nosem.
Wiedział, co znajdzie w środku. Łańcuszek, kolczyki i obrączka. Miał wrażenie,
jakby rzuciła mu tę biżuterię w twarz. Czyżby chciała mu pokazać, że ich wspólnie
spędzone chwile nic dla niej nie znaczą? Że nie chce żadnych pamiątek po tym, co
razem przeżyli? Dostała drugą ratę wynagrodzenia za odgrywanie jego żony i
zapewne już była w drodze na jakąś egzotyczną wyspę. Zerwał się z fotela, wrzucił
pudełeczko do sejfu i zatrzasnął go z hukiem. Dobrze, masz swój upragniony
koniec tej historii, Chloe, pomyślał ze wściekłością i wymaszerował z gabinetu.
– Jak się udała wycieczka do Dubaju? – zapytał Sadik.
Siedzieli w eleganckiej kawiarni na Chapel Street, przy ustawionym w kącie
stoliku. Jordan jednym haustem wlał w siebie prawie całego drinka.
– Przecież rozmawiałeś z Kasimem – mruknął.
– Owszem, rozmawiałem. Jest pod wrażeniem twojej
szczerości i odwagi.
Wspomniał, że jego zdaniem Chloe byłaby dla ciebie odpowiednią partnerką
życiową. – Sadik przyjrzał się uważnie posępnej twarzy przyjaciela. – To dlatego
tak szybko wróciłeś do Melbourne?
– Nie. Miałem do załatwienia pilną sprawę w kopalni Tilson.
– Powinieneś się z nią zobaczyć.
– Z kim?
– A jak myślisz?
Jordan westchnął głośno. Sadik był jego najlepszym przyjacielem. Nie było
sensu przed nim udawać. Poluzował krawat. Coś w nim pękło.
– Chloe była... wyjątkowa. Inna niż wszystkie kobiety, z którymi się spotykałem.
Miałem wrażenie, że dobrze się rozumiemy, dopełniamy...
– Dlaczego mówisz o niej w czasie przeszłym?
– Nie chciała kontynuować naszej znajomości.
– A ty nie próbowałeś jej przekonać, że może byłoby warto?
– Nie mogłem jej zmuszać do czegoś, czego nie chciała – odparł ponuro.
– A gdyby się okazało, że Chloe zmieniła zdanie? Gdyby nagle się tutaj zjawiła?
Wzruszył ramionami.
– Powiedziałbym, że jest już za późno. – Zacisnął dłonie w pięści. – Nie
pozwolę, aby jakaś kobieta mną manipulowała. Już kiedyś to przerabiałem.
Przecież pamiętasz.
– Chłopie, Chloe to nie Lynette. Nie możesz całe życie...
– Witajcie, panowie.
Słysząc głos Dany, Jordan podniósł wzrok i wstrzymał oddech, zupełnie
oszołomiony. Za jej plecami stała kobieta, której nie widział od dwunastu dni.
Kobieta, o której nie potrafił przestać myśleć. Kobieta, której – jak nagle
uzmysłowił sobie z całą mocą – tak potwornie, wręcz obsesyjnie pragnął. Chloe
wyglądała na autentycznie zaszokowaną. Była blada, miała oczy spłoszonej sarny,
jej wargi lekko drżały. Zerknął na swojego przyjaciela i nagle wszystko zrozumiał.
– Zaprosiłeś mnie tutaj, żeby...
– Musimy lecieć – przerwał mu Sadik, stając obok Dany. – Nie będziemy wam
przeszkadzać.
Zanim Jordan zdążył odpowiedzieć, Sadik i właścicielka agencji eventowej już
ruszyli w stronę wyjścia.
– Dana zaprosiła mnie po pracy na kawę – zaczęła tłumaczyć Chloe lekko
drżącym głosem. – Nie wiedziałam, że to... podstęp.
– Usiądź – poprosił, wskazując krzesło. – Napijesz się kawy?
Skinęła głową.
– Kontaktowałaś się już ze swoimi rodzicami?
– Tak. Wysłałam im mejl. Wreszcie się przyznałam, że już dawno temu
rozstałam się ze Stewartem. Mama podziękowała za pieniądze i zapytała, czy
wrócę do domu.
– Tęskni za tobą. – Po chwili dodał głębokim, zmienionym głosem, którego sam
nie poznał: – Ja za tobą też tęskniłem.
– Och...
Zapadła długa, niezręczna cisza. Wreszcie Jordan położył rękę na jej dłoni i
powiedział:
– Przenieśmy się w jakieś bardziej ustronne miejsce.
Nie protestowała. Wstali od stolika i zeszli schodkami do wyjścia. Na dworze
było już ciemno. Gdy prowadził ją do swojego auta, nagle usłyszał za plecami
znajomy głos.
– Jordan!
Chloe spojrzała na wysoką, efektowną brunetkę uwieszoną na ramieniu
starszego, przystojnego mężczyzny w garniturze. Para ewidentnie należała do wyż-
szych sfer, w których obracał się Jordan.
– Chloe, poznaj Wesa i Sybil Hamptonów.
Czekała, aż coś doda. Powie, kim dla niego jest.
Jordan jednak milczał, stojąc nieruchomo z boku, nawet jej nie dotykając.
– Miło mi – mruknęła, czując na sobie wyniosłe spojrzenie kobiety.
– Właśnie lecimy na kolację do Brodericków – wyjaśniła Sybil. – Masz ochotę
się do nas dołączyć? – zapytała Jordana, całkowicie ignorując Chloe, która czuła
się w tym towarzystwie istotą niższego rzędu.
– Dzisiaj nie mogę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]