[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kraju, w którym miała wykonać ważne zadanie. Przedmiotem
zainteresowania naukowców były, między innymi, grobowce w jaskiniach,
kute w skałach ołtarze, Zwiątynia Trzech Okien i Zwiątynia Księżyca.
Jenny zapamiętała, że Agua Caliente leży na wysokości tysiąca dwustu
metrów. Cieszyła się, że mieszka w Philispburgh w Montanie na podobnej
wysokości. Dzięki temu oddychała z łatwością i praktycznie nie potrzebna
jej była aklimatyzacja.
Przysiadła się do niej kobieta w brązowym filcowym kapeluszu z
beżową wstążką. Choć nie mogła mieć więcej niż metr pięćdziesiąt
wzrostu, była mocno zbudowana i sprawiała wrażenie silnej. Jej owalna
twarz i wystające kości policzkowe już na pierwszy rzut oka zdradzały
pochodzenie, podobnie jak czarne jak heban włosy, splecione w dwa grube
warkocze. Miała na sobie czerwoną bluzę haftowaną w kolorowe kwiaty i
znoszony, ciemnobrązowy sweter z alpaki, z wzorem w białe lamy. Kiedy
51
RS
się uśmiechnęła, pytając gestem, czy może się przysiąść, Jenny zauważyła,
że brakuje jej dwóch przednich zębów.
Odwzajemniła uśmiech i przywitała się po hiszpańsku. Twarz
kobiety pojaśniała. W rękach trzymała kilka kolorowych, robionych
ręcznie swetrów z alpaki, najwyrazniej na sprzedaż. Obok, trzymając się
jej granatowej spódnicy, stał mały chłopiec. Mógł mieć najwyżej cztery
lata i z pewnością nie chodził jeszcze do szkoły.
- Hola - powiedziała do niego ciepło Jenny i sięgnęła do kieszeni.
Matt kupił w Cuzco kilka torebek cukierków, tłumacząc, że tutejsze dzieci
uwielbiają dostawać je od turystów. Wyciągając z kieszeni zawinięty z
sreber-ko cukierek, Jenny spytała kobietę, czy może go dać jej dziecku.
- Si, si, seniorka. - Kobieta uśmiechnęła się promiennie i pochyliła
głową, dziękując.
- Bueno, dobrze - powiedziała Jenny i wręczyła cukierek malcowi.
Wyciągnął ciemnoskórą dłoń, nie odrywając oczu od jej włosów. Jenny
domyśliła się, że chłopiec pewnie nie widział wielu blondynek. Większość
mieszkańców Peru - Indianie i Metysi - miała czarne włosy i ciemną skórę.
- Dziękuję...
Zaskoczona, słysząc angielski, Jenny uśmiechnęła się do matki
chłopca.
- Habla ingles! On zna angielski?
- Trochę - odparła kobieta z dumą.
- To świetnie. Bueno! Ja jestem Jenny, a ty? - Zwróciła się do
kobiety.
- Maria. - Spojrzała z miłością na synka, który podszedł odrobinę
bliżej, zapamiętale ssąc cukierek. - A to jest Daniel, mój syn.
52
RS
Jenny pochyliła się i spojrzała prosto w błyszczące, bystre oczy
chłopca.
- Hola, Daniel. - Wyciągnęła rękę. - Miło cię poznać. Podał jej lepką
od cukierka dłoń. Jenny potrząsnęła nią energicznie.
- Proszę, seniorita - Maria wyciągnęła z kieszeni wilgotną ściereczkę.
- Pani ręka...
Jenny podziękowała i wytarła ręce.
- To moja wina, sama dałam mu cukierka.
- Seniorita - powiedziała prosząco Maria, podając jej swój towar - nie
kupiłaby pani swetra z alpaki? Sama je robiłam.
Jenny patrzyła, jak Maria rozkłada przed nią starannie wykończone
swetry.
- Są bardzo ładne, seniora Maria. - Pogładziła delikatnie palcami
miękką, kolorową wełnę.
- Będzie pani pięknie wyglądała w tym - orzekła nieśmiało,
wskazując na jeden ze swetrów. - Kolory pasują do pani włosów Inti.
- Inti?
- Si. Inti to nasz bóg słońca. Pani włosy są w jego kolorze -
wyjaśniła, wskazując na góry, za którymi przez chwilą schowało się
słońce. - Złote włosy. Piękne.
Widząc podziw w oczach kobiety, Jenny odparła:
- Czarne włosy też są piękne. - Wyciągnęła dłoń i pogładziła krótkie,
ładnie przycięte włosy Daniela.
Jedno jest pewne, Peruwiańczycy są bardzo dumni ze swoich dzieci.
Na całym tętniącym życiem rynku Jenny nie zauważyła ani jednego
dziecka, które byłoby niedomyte albo miało brudne ubranie. Nie widziała
53
RS
zasmarkanych nosów, załzawionych oczu ani potarganych włosów. Matt
mówił jej, że choć Peru zalicza się do krajów Trzeciego Zwiata i panuje w
nim bieda, mieszkańcy mają otwarte głowy. Bardzo cenią rodzinę i
kochają dzieci.
Daniel wyciągnął nieśmiało rękę po następnego cukierka.
- Chcesz jeszcze jednego? - spytała Jenny i spojrzała pytająco na
matkę. Maria uśmiechnęła się ciepło do syna i skinęła głową.
- To nasze ostatnie dziecko - powiedziała smutnym głosem. - Dwoje
mi zmarło. Woda. Niedobra. - Delikatnie pogładziła Daniela po głowie, a
w jej oczach wciąż widać było smutek.
Ze ściśniętym sercem Jenny spytała:
- Woda?
- Si, seniorita. Nasza woda tu jest niedobra. Mówią, żeby gotować.
Ale moje dzieci, starsze niż Daniel, piły wodę z rzeki. - Zamknęła oczy i
otarła łzy. - Mówiłam, żeby piły tylko wodę, którą ugotuję. Ale nie
posłuchały. Teraz... - pociągnęła nosem - .. .już ich nie ma. Co dzień
modlę się do Inti, żeby chronił Daniela. %7łeby zatruta rzeka mi go nie
zabrała.
- Nie wiedziałam... - Jenny pogładziła kobietę po ręce. Maria miała
pewnie niewiele ponad trzydzieści lat, ale trudy życia wyżłobiły już na jej
twarzy głębokie bruzdy. - Tak mi przykro, Mario. Bardzo ci współczuję. -
Jenny zadała sobie w duchu pytanie, jak by sama się czuła po stracie
dwójki dzieci. Pewnie tak samo jak Maria, a może nawet gorzej. Jak
można żyć po takiej tragedii?
- Potrzebujemy studni - ciągnęła Maria załamującym się głosem. -
Mówią, że woda ze studni będzie dobra, czysta. Ale my jesteśmy biedni...
54
RS
Chciałabym mieć pieniądze, żeby wykopać studnię... żeby nasze dzieci nie
umierały.
Jenny siedziała w milczeniu, przytłoczona smutkiem. Daniel, który
stracił już resztki nieśmiałości, wdrapał się jej na kolana i oparł głowę na
ramieniu, przyglądając się z zainteresowaniem jej złotym włosom.
Kołysząc chłopca w ramionach, Jenny nie mogła sobie wyobrazić, jak to
jest stracić kogoś tak słodkiego i uroczego jak Daniel. Patrząc w
przepastne oczy Marii, poczuła głębokie współczucie dla tej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl