[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pingpongowa i wykorzystywane jako argument przetargowy.
- Przeciwnie, Daniello, właśnie tego pragnę - podkreślił z uporem.
- Ależ to niemożliwe! - wybuchnęła. - Zaledwie kilka tygodni temu nie mogliśmy
przebywać w tym samym pomieszczeniu, bo bezustannie dochodziło między nami do
kłótni. Jak widać, pod tym względem niewiele się zmieniło. Niccolo, obiecuję, że nie
będę robiła ci żadnych trudności. Zachowasz prawo do spotykania się z dzieckiem, kiedy
tylko zechcesz...
- W takim razie chcę je widywać codziennie - przerwał jej oschle. - Z pewnością
nie mogłabyś dotrzymać obietnicy, gdybyś mieszkała w Anglii, a ja tutaj, w Wenecji.
- Wybacz, Niccolo, ale nie wyobrażam sobie, żebyśmy mogli wziąć ślub i razem
zamieszkać.
Niccolo wpatrywał się w nią z niedowierzaniem. Dlaczego? Z jakiego powodu ta
kobieta go odrzucała? Z pewnością chodziło o to, że nadal dzieliła ich niewidzialna
bariera, która wyrosła sześć lat temu, kiedy pomagał Eleni przeprowadzić się do Anglii.
Daniella była wówczas zaledwie osiemnastolatką, a on skończył już trzydzieści jeden lat.
Poza tym przyjazniła się z jego siostrą i zapewne nie chciała narażać się na jej niechęć.
Zacisnął usta.
- Przykro mi, ale ja nie wyobrażam sobie, że moglibyśmy nie wziąć ślubu.
Dani westchnęła, ale nie odpowiedziała, gdyż w tym samym momencie zjawił się
kelner z lunchem. Co prawda, nie dopisywał jej apetyt, lecz z ulgą skorzystała z okazji,
żeby choć trochę odsunąć w czasie niewygodną rozmowę.
Co powinni teraz zrobić?
R
L
T
Ona mieszkała i pracowała w Londynie, on był związany z Wenecją. Niccolo
upierał się przy ślubie, Dani wolała pozostać singielką.
Może jednak powinna była posłuchać intuicji i uciec jak najdalej...
- Czy Eleni wie o dziecku? - spytał Niccolo, kiedy ponownie zostali sami.
Daniella zamarła w trakcie posypywania makaronu parmezanem.
- Skąd - zaprzeczyła gwałtownie. - Oczywiście, że nie ma pojęcia o mojej ciąży,
tylko my dwoje o niej wiemy. Wydawało mi się, że przede wszystkim powinnam
zawiadomić ciebie...
Niccolo z aprobatą pokiwał głową.
- Dobre i to - mruknął.
Spojrzała na niego z nieskrywanym bólem.
- Niccolo, staram się zachowywać uczciwie w stosunku do ciebie.
- Wiem o tym doskonale - odparł. - Szkoda tylko, że zapominasz o zdrowym
rozsądku.
- Przecież usiłuję być rozsądna.
- Odrzucasz małżeństwo z ojcem swojego dziecka i nazywasz to rozsądkiem? -
warknął.
W jej zielonych oczach zalśniły łzy.
- Przepraszam. - Pośpiesznie otarła powieki. - Wydaje mi się, że kobiety w ciąży
reagują przesadnie emocjonalnie.
Niccolo poczerwieniał ze wstydu. Wcale nie chciał denerwować Danielli, a już na
pewno nie miał zamiaru doprowadzać jej do płaczu. Po prostu nie rozumiał, dlaczego jest
tak strasznie niechętna ich ślubowi.
Na moment zamknął oczy, lecz nadal widział tylko jej smutną twarz oraz wilgotne
od łez rzęsy. Po kilku sekundach ponownie rozchylił powieki i drgnął niespokojnie, gdyż
oblicze Dani przybrało lekko zielonkawy odcień.
- Co się stało? - zapytał troskliwie.
Dani z wysiłkiem przełknęła ślinę.
- Chyba nie powinnam była dodawać tyle parmezanu do makaronu. - Ostry zapach
sera wywoływał u niej mdłości.
R
L
T
Niccolo natychmiast zabrał jej talerz i podsunął własny, bez dodatków.
- Och, to bardzo miło z twojej strony, ale...
- Jedz, Daniello - przykazał jej znużonym głosem. - Chciałbym wreszcie
porozmawiać z tobą o tym, co dla nas najważniejsze.
Dani nie była pewna, czy zwłoka w jakikolwiek sposób zmieni sytuację, ale gdy jej
żołądek przestał się przewracać pod wpływem woni topniejącego sera, uświadomiła
sobie, że jest naprawdę głodna. Właściwie nie powinna się dziwić, przecież od samego
rana za bardzo denerwowała się przed spotkaniem z Niccolem, żeby przełknąć choćby
symboliczne śniadanie.
Po solidnej porcji makaronu z sosem poczuła się nieco lepiej, a jej humor
zdecydowanie się poprawił po pysznym deserze biszkoptowym z bitą śmietaną. Mimo to
nadal nie wiedziała, od czego zacząć rozmowę.
- Niccolo... - bąknęła niepewnie.
- Nie tutaj - uciszył ją i odwrócił się, żeby poprosić kelnera o rachunek. - Będziemy
kontynuowali tę dyskusję w moim domu.
Eleni pokazała jej kiedyś zdjęcia swojego rodzinnego domu. Mieszkali w pałacu,
wysokim na pięć kondygnacji, z własną przystanią. Fasadę budynku zainspirował styl
arabski, a na dachu znajdował się przestronny ogród. Taki pałac był odpowiednim
miejscem dla książąt, których nie brakowało w historii rodu D'Alessandro.
Innymi słowy, dziecko Dani miało arystokratyczne korzenie.
- Nie masz nic przeciwko temu, żebyśmy tam popłynęli, czy też wolisz
pospacerować? - spytał ją Niccolo, kiedy opuścili bistro.
Daniella przypomniała sobie słowa Eleni, która z nieopisanym zachwytem
rozpływała się nad urokiem pałacu widzianego z pokładu łodzi.
- Chętnie popłynę - oznajmiła, i wkrótce płynęli niewielką motorówką, którą
Niccolo wyprowadził z Wielkiego Kanału, lawirując między dziesiątkami podobnych
jednostek, gondoli i wodnych taksówek. - Masz mnóstwo szczęścia, że mieszkasz w tak
pięknym miejscu - zauważyła z rozmarzeniem w głosie.
Niccolo ugryzł się w język, gdyż miał ochotę odpowiedzieć, że Wenecja może stać
się także jej domem. Musiała tylko przyjąć jego oświadczyny.
R
L
T
- To prawda - przyznał spokojnie. - A oto pałac D'Alessandro.
Oderwał rękę od steru i wskazał Dani jasny budynek z terrakoty, który od pokoleń
był siedzibą jego rodziny.
- Och, Niccolo, jest po prostu cudowny! - wykrztusiła z niekłamanym zachwytem.
Niccolo zwolnił, żeby wprowadzić motorówkę do przystani pod domem, a
następnie pomógł Danielli wejść na prowadzący do schodów chodnik.
- Edwardo, czy zechciałbyś podać podwieczorek w salonie? - spytał kamerdynera,
który powitał ich w przestronnym holu.
Z trudem powstrzymał się od śmiechu, gdy leciwy służący z kamienną miną
pokiwał głową, choć niewątpliwie osłupiał na widok pracodawcy, który powrócił do
domu w środku dnia, na dodatek pod rękę z urodziwą, rudowłosą kobietą.
Dani weszła do środka i pomyślała, że jeszcze nigdy w życiu nie zdarzyło się jej
widzieć na własne oczy równie pięknego domu. Wnętrza były bogato zdobione zlotem, a
wykwintne meble ponad wszelką wątpliwość liczyły sobie setki lat. Zciany
przyozdobione były ogromnymi płótnami, a pod wysokim sufitem wisiał kryształowy ży-
randol. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl