[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Mam przestać?
Gwałtownie potrząsnęła głową.
- Nie... Nie przestawaj.
Nadal się nie poruszał.
- Powiedz, że mnie pragniesz - rozkazał
Jego żądanie powinno ją oburzyć, bo zmuszał ją
do błagania o coś, czego sam pragnął, ale nie
mogła już dłużej wytrzymać.
- PragnÄ™ ciÄ™! - krzyknęła i zacisnęła nogi wo­
kół jego bioder.
WziÄ…Å‚ jÄ… jednym, stanowczym ruchem, a wkrót­
ce oboje zadrżeli, przeszyci dreszczem najwiÄ™k­
szej istniejÄ…cej rozkoszy.
Przez chwilę leżeli bez słowa. Ciszę nieoczeki-
wanie przerwaÅ‚ dzwonek telefonu Tabithy. Ode­
brała połączenie i przez chwilę rozmawiała tak
cicho, że nic nie zrozumiał.
- Co się stało? - spytał, gdy się rozłączyła.
- Moja babcia sprzedała dom.
- %7łeby spłacić dług?
Tabitha wzruszyła ramionami i prześcieradłem
zasłoniła piersi.
- Ojej dług już się zatroszczyłam. - Popatrzyła
mu w oczy. - A raczej ty to zrobiÅ‚eÅ›. Przeprowa­
dziła się do domu seniora wraz z mężczyzną,
w którym najwyrazniej zakochała się po uszy.
Teraz zamierza mnie spłacić, dlatego zadzwoniła.
Chciała mi o tym powiedzieć, zanim wezmiemy
ślub.
- %7Å‚ebyÅ› nie musiaÅ‚a przez to wszystko prze­
chodzić? - spytał z napięciem. - Powiedziałaś jej,
że nasze małżeństwo to mistyfikacja?
- Nie. - Po jej policzkach spÅ‚ywaÅ‚y Å‚zy. -Do­
szła do wniosku, że w ten sposób ułatwi nam start.
Powiedziałam jej, że nie jesteśmy nastolatkami
i żeby się nie spieszyła, bo raczej nie umieramy
z gÅ‚odu. Tak czy owak, teraz mogÄ™ zwrócić pieniÄ…­
dze, które ci jestem winna. Przyjaciel babci ma na
imiÄ™ Bruce...
- Nie obchodzi mnie jego imię - przerwał jej
gwałtownie. - Umowa nadal obowiązuje.
- NiezupeÅ‚nie - sprostowaÅ‚a. - MogÄ™ siÄ™ wyco­
fać, jeśli chcę, bo nie trzymasz mnie już w szachu.
Ale nadal chcę cię poślubić.
- Dlaczego?
- Ponieważ... - Miała właściwe słowa na końcu
języka, ale nie potrafiła ich wymówić. - Czy to nie
oczywiste? Nie rozumiesz?
Popatrzył na nią z pogardą i niesmakiem.
- Z powodu pieniÄ™dzy? - SkrzywiÅ‚ siÄ™ z obrzy­
dzeniem. -Rety, jesteś bardziej zdesperowana, niż
przypuszczałem.
Mogła wyjawić mu prawdę o swoich uczuciach
do niego, ale po co? Miał chorą duszę, skoro do tej
pory nie przyszło mu do głowy, że Tabitha jest
z nim, bo go kocha.
- Pod tym uśmiechem, pod tą urną twarzyczką
i niewymuszonym śmiechem jesteś twarda jak
kamień - syknął. - Jutro o tej porze będziesz panią
Tabithą Chambers, jeśli wcześniej nie trafi cię
grom z jasnego nieba. - Wyszedł do swojego
pokoju, trzaskajÄ…c drzwiami.
%7łałowała go. %7łycie go skrzywdziło do tego
stopnia, że nie potrafiÅ‚ uwierzyć w istnienie szcze­
rej, bezinteresownej miłości.
Pół roku. MiaÅ‚a pół roku na to, aby mu udowod­
nić, że życie jest piękniejsze i łatwiejsze, jeśli
zmierza siÄ™ przez nie z ukochanÄ… osobÄ… u boku.
Jutro o tej porze będzie miała na palcu obrączkę.
Wtedy mu powie, że go kocha.
ROZDZIAA JEDENASTY
- WyglÄ…dasz fenomenalnie.
Tabitha uśmiechnęła się do lustrzanego odbicia
Aidena, który wkradł się cicho do pokoju.
- Wyglądałaby jeszcze lepiej, gdyby choć
przez pięć minut siedziaÅ‚a nieruchomo - oÅ›wiad­
czyła fryzjerka Carla gderliwie i wbiła we włosy
dziewczyny następną szpilkę, aby unieruchomić
diadem. - To prawda, wyglÄ…da pani fenomenalnie.
Nawet Tabitha musiaÅ‚a przyznać jej racjÄ™. Ko­
sztownie ubrana i wymuskana kobieta, która pa­
trzyła na nią z lustra, zupełnie nie przypominała
tak dobrze jej znanego, lekkomyślnego rudzielca.
Dotąd nieujarzmione, tycjanowskie włosy były
wyprostowane i spięte z tyłu głowy w elegancki
kok. Grzywka zostaÅ‚a wygÅ‚adzona i teraz uwodzi­
cielsko opadała na jedno oko. Chociaż Tabitha
czuła się tak, jakby na jej twarzy zalegała tona
makijażu, jej cera byÅ‚a czysta i promienna, z odro­
biną różu na policzkach i jasnobrązowym cieniem
na powiekach, który doskonale podkreślał barwę
oczu. Tylko usta wydawały się pełniejsze, gdyż
ciemnoczerwony ton pomadki optycznie powiÄ™k­
szył wargi i dodał im zmysłowości.
- PomyÅ›laÅ‚em, że zechcesz poprawić sobie sa­
mopoczucie - powiedziaÅ‚ Aiden, gdy Carla wy­
szÅ‚a, i wyciÄ…gnÄ…Å‚ spod marynarki butelkÄ™ szam­
pana oraz dwa kieliszki. - ZwinÄ…Å‚em jÄ… z jednego
ze stołów - dodał i odkorkował trunek. Po chwili
oboje stuknęli się kieliszkami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl