[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chodziła na indywidualne lekcje tańca, nigdy bym nie
uwierzyła. A właśnie dziś na takiej byłam. Paweł załatwił mi
kurs u swojego dobrego kolegi. Najpierw przez godzinę uczę
się podstawowych kroków, a pózniej asystuję mu podczas
zajęć w grupie, doskonaląc umiejętności. Nie wiedziałam, że
będzie to przebiegać na takich zasadach, ale bardzo mi się one
podobają. Unikam stresu związanego z poznawaniem kroków
przy innych kursantach i mam najlepszego z możliwych
partnerów - samego nauczyciela.
Troszkę mi głupio, że przyjęłam od kolegi taki prezent w
zamian za możliwość uczestnictwa w moich zajęciach
teatralnych. Myślałam, że zostanę potraktowana jak każdy
kursant, łącznie z koniecznością zapłaty za lekcje. Instruktor
nie chciał jednak nic na ten temat słyszeć. Ponoć był winien
Pawłowi przysługę i dlatego żadne pieniądze nie wchodzą w
grę. Poza tym, podobno ja też pomagam jemu podczas zajęć.
Dobre sobie! Zwyczajnie chciał powiedzieć coś, dzięki czemu
pozbędę się skrępowania.
Daniel jest piekielnie wymagający. Tłumaczy, pokazuje i
każe powtarzać kroki aż do skutku, aż wejdą w nawyk, aż
wszystko będzie czysto zatańczone. Bardzo męcząca metoda,
lecz chyba jedyna skuteczna.
Oczywiście, jak zwykle, radość została okraszona goryczą
- wieczorne spięcie z Michałem. Pewnie będę musiała
zrezygnować z kursu. Cóż, na razie cieszę się tym, co mam.
Padam z nóg, ale to pozytywne zmęczenie - daje poczucie
zadowolenia. ~ Inga
Rozdział IV
Brudna prawda
A ty choć powiedz słowo, że zawsze byłem z tobą, bo
chciałem tak i już.
1.
Gabrysia szybkim krokiem przemierzała szkolny korytarz.
Była przyzwyczajona do hałasu, tłoku i uczniowskiej
bieganiny. Umiała lawirować pomiędzy dziećmi tak, żeby
nikogo nie potrącić, a jednocześnie skupić się na własnych
myślach. Te zaś krążyły wokół osoby Nikogo_Ważnego.
Dlaczego internetowy znajomy uparcie milczał? Przecież, jak
pokazywały statystyki, odwiedzał jej blog dość często, czasem
nawet kilka razy dziennie. Dodanie komentarza nie zajmuje
dużo czasu. Czyżby miało to związek ze zdjęciem i
poznaniem wyglądu Ingi? Cóż to zmieniało w ich wirtualnych
pogaduszkach? Przecież ona nadal pozostawała odległą
Gabrysią w masce Ingi (a może odwrotnie), a on
Nikim_Ważnym - bezimiennym człowiekiem z
cyberprzestrzeni.
Dziewczyna nawet przed samą sobą nie chciała się
przyznać, że brakowało jej zasadniczych, nieco szorstkich,
czasem ironicznych, ale zawsze życzliwych wpisów. Była
rozdrażniona, dziwnie poirytowana, zamyślona. Zapewne
dlatego nie zauważyła Mateusza, stojącego przy drzwiach
pokoju nauczycielskiego.
- Dzień dobry - usłyszała cichy, trochę niepewny głos
chłopca. Skierowała nieprzytomne spojrzenie w stronę, z
której dochodził. - Ja przepraszam... Chciałbym... chciałbym z
panią porozmawiać.
- Słucham - odparła, tłumiąc niechęć. Trudno jej było
oderwać myśli od sprawy internauty odwiedzającego jej blog.
- O co chodzi? A właśnie! Pamiętasz, że czekam na któregoś z
twoich rodziców?
- Tak, ale... mama nie przyjdzie. Nie dzisiaj.
Na twarzy nauczycielki zagościło niezadowolenie, które
chłopiec zinterpretował jako gniew. Skulił się, zgarbił i
opuścił głowę.
- Nie pokazałeś rodzicom mojego wpisu w dzienniczku,
tak? - zapytała Gabrysia, siląc się na spokój.
- Pokazałem - odparł zgodnie z prawdą.
- To o co chodzi?
- Ja... przepraszam. Nie chciałem się bić z Tomkiem. To
tylko... tak wyszło. Czy mógłbym jednak przyjść na kółko
teatralne? Proszę...
Gabrysia zagryzła wargi, żeby ukryć cisnący się na usta
uśmiech. Bo z jednej strony miłe było, że Mateuszowi tak
bardzo zależało na jej zajęciach, a z drugiej - nie mogła
odpuścić. Powinna pozostać nieugięta, chociażby dlatego, że
obiecała dozorcy wyjaśnienie sprawy, a tak naprawdę niewiele
w tym kierunku zrobiła. Owszem, odbyła poważną rozmowę z
rodzicami Tomka, który całą winę za bójkę zrzucił na kolegę.
Nic jednak nie zostało ostatecznie wyjaśnione. Słowo jednego
ucznia postawione przeciwko milczeniu drugiego.
- Nie - odparła stanowczo. - Dobrze wiesz, jaki
postawiłam warunek i nie ustąpię. Muszę poznać prawdę.
Mateusz uniósł głowę. W jego twarzy było tyle smutku,
żalu i zawodu, że serce nauczycielki w jednej chwili zmiękło,
stopniało niczym śnieg.
- Nie jestem papla - powiedział spokojnie. - To sprawa
między mną a Tomkiem.
- Chcę wam tylko pomóc.
I nagle stało się coś, czego mury tej starej szkoły jeszcze
nie widziały. Po policzkach chłopca popłynęły łzy. %7łeby je
ukryć, wtulił twarz w bluzkę nauczycielki. Przeczesała
palcami jego kręcone włosy, zastanawiając się, jak
interpretować to zachowanie. Była zdziwiona obrotem sprawy
i pewnie dlatego nie od razu usłyszała, że Mateusz coś mówi.
Dopiero kiedy odchylił głowę, żeby spojrzeć jej w oczy,
zwróciła uwagę na słowa. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl