[ Pobierz całość w formacie PDF ]

browarze, ale próbki źle zniosły podróż i nie udało mi się ustalić, czy chodziło o wirus
Ebola.
193
- Żaden nowy przypadek tego typu nie został odnotowany w następnych tygodniach,
miesiącach lub latach?
- Nic na ten temat nie wiem, a proszę mi wierzyć, śledziłem tego rodzaju doniesienia
z największą uwagą. Nawet złożyłem podanie z prośbą o ponowne wysłanie mnie do
Zairu, w celu prowadzenia nowych badań, ale ponieważ był to odosobniony
przypadek, dyrekcja instytutu nie przydzieliła mi funduszów na taką misję, która
wymagałaby pozostania na miejscu przez kilka miesięcy.
Wirusolog podniósł się, otworzył okno i przysiadł na rogu biurka, z którego odsunął
dokumenty.
- W jaki sposób, pana zdaniem, u tej młodej kobiety doszło do zakażenia? - spytał
Nathan.
- Trudno powiedzieć. Jeśli przyjmiemy, że był to wirus Ebola, a cały czas prześladuje
mnie taka właśnie myśl, jest możliwych kilka wersji... Wychodząc z założenia, że
była jedyną ofiarą, należy przyjąć, że być może zjadła mięso jakiegoś zwierzęcia z
terenu stepowego, na przykład małpy albo innego dzikiego stworzenia, zarażone
wirusem. Ale powtarzam panu, to czysta spekulacja, tym bardziej że nie wiemy,
który gatunek zwierzęcy jest nosicielem filowirusów.
- Panie profesorze... To, co powiem, wyda się panu prawdopodobnie dziwne, ale czy
nonsensem byłoby rozważenie możliwości zarażenia tej kobiety poprzez
wszczepienie jej wirusa?
- Chce pan powiedzieć, że ktoś mógł jej go wstrzyknąć?
- Tak.
- Uważam to za czystą fikcję.
- Czy pamięta pan ostatnie słowa, które wypowiedziała?
- Nie... niedokładnie.
Nathan wyjął z kieszeni raport i podał go Derenne'owi.
- Proszę bardzo, niech pan czyta. Pan sam je zapisał. Wirusolog skupił się chwilę na
dokumencie, po czym uniósł głowę.
- To chyba nie jest aluzja do tej historii o demonach?
- Owszem, tak.
- A więc proszę mi pozwolić przekonać się, że idzie pan fałszywym tropem.
Ruandyjczycy są ludźmi niezwykle religijnymi... Sądzę, że to łączyło się
zdecydowanie ze strachem przed śmiercią, ta kobieta modliła się o zbawienie swojej
duszy. Widziałem to setki razy.
Nathan doskonale wiedział, że nie chodziło tu o żadne modły. W niewytłumaczalny
sposób ta ofiara wyrwała się z piekła, które oglądała na własne oczy, uciekła
oprawcom i potem ich wskazała...
Wirusolog zaczął się niecierpliwić. Spojrzał ostentacyjnie na zegarek.
194
- Myślę, że oddalamy się od tematu. Może zechciałby pan opowiedzieć o swoich
odkryciach...
- Proszę odpowiedzieć na moje pytanie - przynaglił go Nathan. -Obiecuję, że nie
będzie pan tego żałował.
Derenne, wyraźnie nienawykły do otrzymywania poleceń, wydawał się zbity z tropu
kategorycznym tonem swego rozmówcy. Jego milczenie skłoniło Nathana do
zadania kolejnego pytania.
- Czy pana zdaniem istnieje możliwość użycia wirusa jako... broni biologicznej?
- Naturalnie. W naszych czasach dysponujemy wiedzą i aparaturą, które umożliwiają
nawet tworzenie wirusów „na zamówienie". Wirusowe genomy mają zwykle bardzo
małe rozmiary, ale umiemy je rozszyfrować. Tworząc ich sekwencję, można nimi
manipulować, a wręcz całkowicie syntetyzować, tworząc w ten sposób biologiczne
jednostki obdarzone właściwościami infekcyjnymi i zdolne do replikacji.
- Od kiedy takie manipulacje są technicznie możliwe?
- Takie, o których mówiłem... myślę, że od lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Ale
pomysł broni biologicznej kiełkował w umysłach ludzkich od wielu już wieków.
Istnieje na to niemało przykładów znanych w historii: tatarscy wojownicy,
dziesiątkowani przez epidemię dżumy w czasie oblężenia Kaffy, na obecnym
Krymie, w... czternastym wieku, jeśli się nie mylę, wpadli na szatański pomysł
katapultowania swoich zadżumionych trupów do oblężonego miasta. Zarazek ospy,
o którym mówiliśmy, został przekazany Inkom wraz z zarażoną odzieżą, ofiarowaną
im przez Hiszpanów podczas podboju. I jeszcze z nowszej historii, w czterdziestym
piątym niemal trzy tysiące więźniów zmarło w przerażających japońskich
laboratoriach w Mandżurii. Oprawcy wstrzyknęli im zarazki dżumy, wąglika, cholery i
brucelozy. Są jeszcze dziesiątki innych przykładów...
Po tej nowej informacji serce Nathana żywiej zabiło. Nieświadomie Alain Derenne
właśnie być może dostarczył mu istotny element układanki. Pozostała jednak
jeszcze do wyjaśnienia najważniejsza sprawa: cel misji „Pole Explorera".
Wtedy zaświtał mu nowy pomysł: data zatonięcia „Dresdena" musiała być jakąś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl