[ Pobierz całość w formacie PDF ]
117
R
L
T
Jestem kobietą obdarzoną wieloma talentami powiedziała ze
śmiechem.
Naprawdę? Co jeszcze umiesz robić?
Hmm... mruknęła, udając że się zastanawia. Muszę sobie
przypomnieć. Potrafię rozwiązać każde sudoku w czasie poniżej trzech
minut i niezle gram w bilard. Nauczyli mnie tego bracia.
Nie daj się nabrać na jej skromność, Daniel wtrąciła Sheila. W
naszym pubie roznosi na strzępy prawie wszystkich mężczyzn.
Więc musimy kiedyś zagrać powiedział Daniel.
Bardzo chętnie, pod warunkiem, że nie będziesz na mnie zły, kiedy
przegrasz odparła z uśmiechem, wzruszając nonszalancko ramionami.
Zerknął na nią w taki sposób, jakby chciał powiedzieć, że to nie
wchodzi w rachubę. Tak przynajmniej odczytała jego spojrzenie, od którego
trudno było jej oderwać wzrok. Nieco zmieszana, odsunęła krzesło od stołu.
Ja pozmywam, mamo. Ty usiądz i odpocznij.
Sheila spojrzała na nią z niedowierzaniem.
Po czym miałabym odpoczywać? Zostaw naczynia mnie i pokaż
naszym gościom ich pokoje.
Colleen wiedziała, że dyskusja z matką do niczego nie doprowadzi,
więc natychmiast skapitulowała.
W takim razie zaczniemy od Harry'ego oznajmiła, wychodząc z
kuchni i ruchem głowy wzywając Daniela, by poszedł w jej ślady. Harry
będzie mieszkał w moim dawnym pokoju rzuciła przez ramię, kiedy
wyszli na korytarz. Jak zaraz zobaczycie, są w nim wielkie przeszklone
drzwi wychodzące na ogród.
Weszli w trójkę do ciasnej sypialni.
Colleen zaczerwieniła się z zażenowania, widząc na ścianie plakat
118
R
L
T
popularnego niegdyś zespołu rockowego, a Harry spojrzał na nią ze
zdumieniem.
Chyba mi nie powiesz, że ich lubisz? spytał z uśmiechem.
Przecież są Irlandczykami. Oczywiście, że ich kocham.
Im więcej dowiadujemy się o Colleen, tym bardziej nas zaskakuje!
stwierdził z podziwem Daniel, a ona, widząc w jego oku błysk
zainteresowania, poczuła skurcz serca.
Czy możemy teraz zobaczyć te szczeniaki? spytał Harry. Chcę
wybrać tego, który ma być mój.
Jeszcze nie odparła Colleen, zadowolona z okazji do zmiany
tematu. Najpierw tata obejrzy swój pokój.
Daniel rozejrzał się po niewielkim pokoju, w którym miał mieszkać
przez dwa dni. Potem położył się na łóżku. Kiedy wyciągnął ręce na boki,
mógł dotknąć obu ścian, a kiedy wyprostował się na całą długość, również
natrafiał na przeszkodę. Przypomniał sobie sypialnię, którą zajmował w
szkole z internatem. Była równie mała i równie skąpo umeblowana. Ale w
odróżnieniu od niej ten pokój nie napawał go lękiem. Był jasny i bardziej
przytulny niż większość znanych mu dotąd pomieszczeń.
Ta sama pogodna atmosfera panowała w całym domu. Było widać, że
państwo McCulloch nie są bogaczami, ale choć nie mieli ogromnego
płaskiego telewizora, potrafili zaaranżować wnętrze swojej siedziby w taki
sposób, że każdy czuł się tu dobrze i bezpiecznie.
A Colleen była centralnym punktem tego domu. Na tej samej zasadzie,
na jakiej stała się centralnym punktem jego życia i życia jego syna. Zdał
sobie nagle sprawę, że pragnie jej nie dlatego, iż jest mu potrzebna. Pragnął
jej dlatego, że nie potrafił wyobrazić sobie życia, w którym nie zajmowałaby
najważniejszego miejsca.
119
R
L
T
Teraz, kiedy nie była już zaręczona, mógł zacząć zabiegać o jej
względy. A raczej o jej uczucie.
Postanowił to zrobić jak najszybciej, więc ruszył na jej poszukiwanie,
odkładając na pózniej rozpakowywanie walizki.
Ujrzał ją, gdy wyszedł na zewnątrz. Zbliżała się do niego, pchając
przed sobą wózek, na którym siedział Harry.
Czy pójdziesz z nami obejrzeć szczeniaki, tato? spytał radosnym
tonem chłopiec.
Daniel nigdy jeszcze nie widział go w tak dobrej formie. Chciał jak
najprędzej zostać sam na sam z Colleen, ale doszedł do wniosku, że ich
rozmowa może poczekać. Miał nadzieję, że niedługo będą spędzać ze sobą
mnóstwo czasu.
Małe pieski, biegające po jednym z pustych domków, od razu
zachwyciły Harry ego. Patrzył szeroko otwartymi oczami na małe brązowe
labradory, które tłoczyły się wokół matki. Najwyrazniej zachwyciły go
bardziej niż którykolwiek z prezentów, jakie dostał od ojca.
Okazało się, że Colleen znowu miała rację. Chłopiec nie potrzebował
drogich prezentów, tylko towarzystwa i uwagi.
Jak mogłem nie dostrzec tego wcześniej? spytał się w duchu Daniel,
choć w gruncie rzeczy znał odpowiedz.
Nie zauważał tego, co miał przed nosem, bo był zbyt skupiony na
sobie. Dopiero Colleen pokazała mu, na czym polega miłość.
One są jeszcze bardzo malutkie, więc będziesz mógł zabrać któregoś
z nich do domu dopiero za jakieś dwa tygodnie tłumaczyła Harry'emu.
Ale możesz od razu wybrać sobie tego, który ci się najbardziej podoba.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]