[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Po piątej szklaneczce Stephen nagle dziwnie zamilkł.
* Coś się stało? * zapytał Fredric.
W odpowiedzi Stephen energicznie potrząsnął głową. Potem wyciągnął w stronę Fredrica
palec wskazujący, niemal dzgając go nim w brodę, i oświadczył:
* Im dalej w głąb doliny, tym większe pstrągi. I go right to Birmingham 'tell the King.
W ten niezwykle esencjonalny sposób Stephen podzielił się z przyjacielem swymi głębokimi
przemyśleniami.
Nagle na schodach ukazała się znajoma postać. Fredric pociągnął spory łyk. Dziewczyna w
błękicie, piękna Julia Hornfeidt. Piękna i emanująca arystokratyczną wyniosłością. Może to
po prostu nieśmiałość, pomyślał Fredric. Zatrzymała się i rozejrzała po sali. Kiedy jej
spojrzenie padło na Fredrica, odwróciła się gwałtownie, podeszła do baru i usiadła tak, że
częściowo zasłoniła ją ściana.
Chwilę pózniej pojawił się jej ojciec i ruszył prosto w stronę ich stolika.
* Nie przeszkadzam? * zapytał.
Pospieszyli z zapewnieniami, że w żadnym wypadku. Profesor przysunął sobie krzesło i
usiadł. Fredric przedstawił sobie panów, a kiedy Hornfeidt usłyszał, że Stephen jest
archeologiem na Uniwersytecie Cambridge, oczy mu się zaświeciły. Po chwili byli zatopieni
w dyskusji na temat różnych teorii dotyczących migracji na kontynent amerykański. Wiedza
Hornfeldta nie ograniczała się do Półwyspu Skandynawskiego*
Fredric delektował się swoim winem i niezbyt uważnie
przysłuchiwał się rozmowie. Nagle jednak Hornfeidt zwrócił się do niego:
* Cieszę się, że mógł pan przyjechać. Z wielkim zainteresowaniem przeczytałem pana prace
na temat niektórych martwych języków. Ma pan na koncie dokonania zasługujące na
najwyższy szacunek, szczególnie jeśli chodzi o pismo linearne B. To była prawdziwa
rewolucja, nareszcie ktoś się zbuntował przeciwko tej całej szarlatanerii autorstwa Evansa i
Ventrisa. Niestety, musi jeszcze minąć parę lat, nim pana praca zdobędzie uznanie. Proszę
pamiętać, że Evans i Ventris rządzą niepodzielnie od niemal pięćdziesięciu lat. Nie mogę się
doczekać, co pan powie na temat przedmiotów znalezionych w Rodalen. Widziałem parę z
nich;
inskrypcje wyglądają naprawdę interesująco. Całkiem możliwe, że mamy do czynienia z
przedrunicznym pismem obrazkowym.
Fredric podziękował za słowa uznania. Powiedział, że też się nie może doczekać, i wyraził
nadzieję, że może na coś się przyda.
Profesor roześmiał się.
* Jest pan skromny. Chciałbym, żeby moja córka była taka skromna. Postawiła sobie za cel,
że przerośnie samego Cham*polliona. Jej wielką namiętnością, podobnie jak pana, są
czekające na odszyfrowanie języki, i pracuje pilnie jak mrówka, by zdobyć konieczne
przygotowanie filologiczne. Na początek postanowiła dokonać deszyfracji pisma Majów,
potem sławnego dysku z Fajstos oraz, rzecz jasna, tablic rongo*rongo z Wyspy Wielkanocnej.
Niezle, co? A tak poza tym * profesor pochylił się w stronę Fredrica * jest pana zagorzałą
wielbicielką. Czytała wszystkie pana prace niezliczoną ilość razy. Jest pan dla niej wzorem,
guru, chociaż ją i pana dzieli chyba niewielka różnica wieku. Ile pan ma lat? * Z
szelmowskim mrugnięciem dał Fredricowi kuksańca w bok.
* Ile mam lat? Yyy... * Z wrażenia Fredric o mało nie rozlał wina. * Trzydzieści cztery *
odpowiedział w końcu.
* No proszę, jest pan tylko dziesięć lat starszy od Julii. Ale zajmował się pan łamaniem
szyfrów w wojskowości, prawda?
Fredric potwierdził skinieniem głowy. Nagle chwycił kieliszek i jednym haustem wychylił
niemal całą jego zawartość. Oto do ich stolika zdecydowanym krokiem zmierzała piękna Julia
we własnej osobie. Stanęła tuż obok Stephena, który właśnie wysączył ostatnie krople ze
swojej szklanki i zamarł z dużym kawałkiem lodu w ustach.
* Skoro żaden z panów nie przejawia inicjatywy, postanowiłam sama ją przejąć. Zatańczysz
ze mną?
* What? * Kostka lodu wylądowała w szklance. Stephen nie miał pojęcia, czego chce od
niego ta piękna dziewczyna.
Profesor Hornfeldt pospieszył córce na pomoc i przetłumaczył. Kiedy do Stephena dotarło, o
co chodzi, uśmiechnął się, wstał i wykonał ukłon. A potem para odpłynęła na parkiet.
Fredric i profesor wrócili do rozmowy na temat prac wykopaliskowych. Hornfeldt powiedział,
że istnieją plany wywłaszczenia całej doliny, całkiem bowiem możliwe, że ten teren kryje w
sobie więcej skarbów. Już w lipcu ma się zacząć budowa porządnej drogi prowadzącej aż do
stanowiska archeologicznego. W końcu właściciele gruntów zgodzili się, pod warunkiem, że
to państwo będzie odpowiedzialne za budowę i utrzymanie całej drogi, aż do Kolbom.
* Rodalen ma szansę stać się prawdziwą atrakcją turystyczną * stwierdził profesor, po czym
podniósł się z miejsca, mówiąc, że czuje się nieco zmęczony i zamierza wcześnie położyć się
spać.
Fredric zamyślił się. Aha, a więc chcą wywłaszczyć Rodalen. Zbudować porządną drogę.
Zaczną przyjeżdżać turyści. Może nawet za jakiś czas stanie tu muzeum. Zupełnie mu się to
nie podobało. Dolina była taka piękna. Czy on i Stephen to ostatnie osoby, którym dane było
cieszyć się urokami nieskażonej dzikiej przyrody? Miał nadzieję, że nie. Przypomniał sobie
ostatnie dwa wersy z grenlandzkiego poematu: Już stawia najezdzca chciwy, Swój dom w
zielonej dolinie".
Wyglądało na to, że Stephen i Julia świetnie się bawią. Fredric poszedł na górę i przystanął
koło recepcji. Ogród zimowy był naprawdę imponujący. Figowiec, juka, tropikalne paprocie.
W Nord*Osterdal, siedemset metrów nad poziomem morza. Podszedł do fontanny i zapatrzył
się na płynącą wodę. Nagle ogarnął go dziwny niepokój. Dobry nastrój sprzed chwili minął
bezpowrotnie.
Do drzwi wejściowych zbliżał się właśnie Lilleif Havsten w towarzystwie jakiegoś młodszego
mężczyzny. Fredric ledwie zwrócił na nich uwagę. W myślach znowu był nad Storbekktjern,
w chacie starego myśliwego. Dręczyło go poczucie, że ich rozmowa urwała się w bardzo
niefortunnym momencie, że gdyby tylko mógł zostać tam dłużej, na pewno dowiedziałby się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]