[ Pobierz całość w formacie PDF ]

który, tak przy okazji, jest zakochany w Rachel Wetherby, poproszę ją o rękę.
- Hannę?
- Przepraszam, jeśli sprawiłem ci przykrość. Nie chciałem się zakochać, zapewniam
cię. Po prostu się stało.
- To dlatego uciekła?
- Chyba tak. Wie o moim uczuciu, w ka\dym razie o cielesnym zainteresowaniu.
Pocałowałem ją. Widać uznała, \e cię zdradziła, przyzwalając na pocałunek.
- Có\...
Charlotte umilkła i zacisnęła dłonie.
Miles nie wiedział, co jeszcze dodać. Ju\ i tak za du\o powiedział. To zapewne wpływ
Hanny. Uśmiechnął się na myśl, \e dziewczyna spowoduje jeszcze niejedną zmianę w jego
charakterze.
W tym momencie wyczuł, \e siedząca obok kobieta dr\y. Dobry Bo\e, ona płacze.
Nie był przygotowany na taką reakcję. Na gniew, owszem. Ale łzy?
- Charlotte, przepraszam...
Usłyszał nie szlochanie, lecz śmiech!
- Nie, hrabio, to ja przepraszam. Absurdalna sytuacja. Próbowałam zmienić Hannę w
prawdziwą damę, \eby mogła pojechać do Londynu i znalezć mę\a. Bałam się, \e zostanie
starą panną. I co się stało? - Zaśmiała się głośniej. - Bez mojej pomocy zdobyła najlepszą
partię. Ale\ ze mnie arogancka jędza! Nic dziwnego, \e zakochałeś się w niej, a nie we mnie.
Miles odetchnął z ulgą. Tak się bał, \e wprowadził Charlotte w błąd, \e ją zranił.
Mo\e i tak było, ale ona zachowała się wspaniałomyślnie. Miał ochotę ją uściskać.
- Charlotte, nie potrafię wyrazić, jak się cieszę, \e tak dobrze przyjęłaś moje
wyznanie. Bałem się, \e sprawię ci ból.
- Och, moja duma oczywiście ucierpiała. Zawsze sądziłam, \e \aden mę\czyzna nie
jest w stanie mi się oprzeć. Od czasu do czasu przyda mi się mała nauczka. A posiadanie
młodszej siostry, która niekiedy utrze nosa, dobrze wpływa na mój charakter.
- Jesteś wspaniałą kobietą, Charlotte. Jeśli Hanna i George wezmą ślub, zanim ich
dogonimy, poproszę cię o rękę.
- O, nie! - zaprotestowała ze śmiechem. - Zawsze miałabym świadomość, \e nie
jestem tą jedyną. Poza tym stwierdziłam, \e nie nadaję się do sielskiego \ycia na wsi. Mam
nadzieję, \e się nie obrazisz, hrabio, ale jestem pewna, \e znudziłabym się po dwóch
tygodniach. Te owce!
Gdy Hanna doszła do wniosku, \e ju\ nie mo\e być gorzej, w powozie złamała się oś i
pasa\erowie wylądowali w rowie. No tak, powinna wiedzieć, \e nie uda się jej prze\yć dnia
bez przygody. Nigdy nie dotrwa do wieczora w czystej sukni. Zawsze będzie wpadać do dziur
albo rowów, wyciągać się jak długa na podłodze. Taki ju\ jej los. Chyba urodziła się pod
niewłaściwą gwiazdą.
Razem z majorem Prescottem przeszli ponad miłe do wsi Great Baston, prowadząc
konie. Wrak zostawili w rowie. Gdy Hanna wyraziła obawę, \e będą musieli dojść na
piechotę do Levering Park, George obiecał, \e w pierwszej gospodzie wynajmie powóz.
W Great Baston postarał się dla niej o oddzielną salkę. Hanna wypiła herbatę, a
tymczasem major zajął się organizowaniem dalszej podró\y. W drodze opowiedziała mu
wszystko. George Prescott równie\ sądził, \e hrabia poślubi Charlotte, więc zrozumiał,
dlaczego zale\y jej na wyjezdzie. Obiecał, \e odwiezie ją do Bertrama, nie zwa\ając na trudy.
W pewnym momencie przed gospodą zrobiło się trochę zamieszania. Hanna słyszała
pokrzykiwania i rozmowy, ale nie zwracała uwagi na to, co dzieje się na dworze.
Potrzebowała czasu, \eby zastanowić się nad przyszłością. Najbli\sza zapowiadała się
niewesoło. Jak wyjaśni Bertramowi i Marcie swój nagły przyjazd?
Właśnie zaczęła wymyślać wiarygodne powody nieoczekiwanej wizyty, gdy na
schodach rozległy się kroki. Major Prescott chyba załatwił transport. Hanna nalała sobie
jeszcze jedną fili\ankę herbaty przed podró\ą. W tym momencie otworzyły się drzwi
saloniku.
- Hanno.
Na dzwięk znajomego głosu dziewczyna gwałtownie uniosła głowę, rozlewając
herbatę na stół i spódnicę. Bo\e! Co on tutaj robi?
Słyszała, \e idzie przez pokój, ale nie patrzyła na niego. Suknię miała ubłoconą, teraz
jeszcze oblaną herbatą, a on zapewne był wymuskany jak zwykle. Nie chciała go widzieć.
- Hanno, dlaczego uciekłaś?
Och, ten głos! Podobnie mówił na balu i u Zwiętego Biddulpha, zanim ją pocałował.
- Musiałam.
- Mo\e się odwrócisz i spojrzysz na mnie, Hanno?
- Nie.
- Dlaczego?
- Nie chcę na pana patrzeć.
Miles dotknął lekko jej ramienia. Dziewczyna drgnęła.
- Musisz na mnie spojrzeć. Chcę widzieć twoje oczy. Mam ci coś wa\nego do
powiedzenia. Proszę, Hanno, odwróć się.
Nie mogła oprzeć się temu głosowi. Ani dotykowi. Dlaczego on to robi? Dlaczego
czyni ją bezbronną?
Zerknęła na niego ostro\nie. Mę\czyzna uśmiechnął się, wziął ją za ręce i podniósł z
krzesła. Nie puścił jej dłoni.
- Kiedy pocałowałem cię wczoraj, nie chciałaś ze mną rozmawiać. Uciekłaś. Czy teraz
mnie wysłuchasz?
Dziewczyna skinęła głową i opuściła wzrok. Nie mogła patrzeć hrabiemu w oczy.
- Po pierwsze, nie zamierzam o\enić się z Charlotte. Ju\ jej to powiedziałem.
Hanna wytrzeszczyła oczy.
- Powiedział pan Lottie, \e jej nie poślubi?
- Tak.
- O niebiosa! I co zrobiła? - Prescott uśmiechnął się szeroko.
- Okazała się cudowna. Bardzo wyrozumiała. Zwłaszcza kiedy wyznałem, \e jest ktoś
inny.
- A jest? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl