[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przerywając jej rozważania.
56
RS
Wyraz jego zmęczonych, spokojnych oczu mówił jednak wyraznie, że
nie ma niczego zdrożnego na myśli.
- Tak, to był okropny dzień - przyznała pospiesznie. - Ty idz na górę, a
ja jeszcze trochę tu posprzątam. Do zobaczenia rano.
- Pomogę ci - zaproponował.
Posprzątali więc kuchnię razem, co zajęło im zaledwie parę minut.
Potem Matt sprawdził wszystkie zamki, wyłączył światła i razem poszli na
górę.
Zachowuje się trochę tak, jakby był moim mężem, przemknęło jej
przez myśl. Na podeście powiedziała pospiesznie Mattowi dobranoc i
zatrzasnęła za sobą drzwi. Wzięła szybki prysznic w łazience połączonej z
jej sypialnią, a potem długo leżała w łóżku, próbując nie wsłuchiwać się w
odgłosy domu. Okazało się to jednak niemożliwe.
Gdy Matt odkręcił w łazience wodę, Sara mocno zaciskała powieki, by
powstrzymać obrazy, jakie podsuwała jej wyobraznia. Bez skutku.
Pomyślała, że odchodzi od zmysłów, i ze złości zaczęła walić pięścią w
poduszkę. Na szczęście kolejny wieczór zamierzała spędzić poza domem,
zbierając pieniądze na fundację, i nie musiała się obawiać tego typu tortur.
- Wychodzisz? Uśmiechnęła się do Matta.
- Tak. Muszę zdobyć trochę pieniędzy.
Popatrzył na nią ze zdziwieniem, ale o nic już nie pytał. Sara ubrała się
ciepło, pojechała do organizatora kwesty, odebrała puszkę i udała się do
supermarketu, gdzie stanęła w holu obok maszyny z losami. W ten sposób
szansa, że ktoś żądny wygranej wrzuci przy okazji parę groszy do skarbonki
Sary, znacznie się zwiększała.
57
RS
Tuż przed zamknięciem supermarketu puszka była pełna. Sara wróciła
do domu całkowicie usatysfakcjonowana i zastała Matta przed telewizorem.
- Napijesz się herbaty? - spytała, wsuwając głowę przez drzwi.
- Dobry pomysł.
Wróciła do salonu z herbatą, zdjęła buty i usiadła z podkurczonymi
nogami w fotelu.
- Jak poszło?
- Wspaniale. Co oglądasz?
- Film dokumentalny o matkach zastępczych. Właśnie się zaczął.
Zamarła.
- Co takiego?
- To wywiad z kobietą, która urodziła trójkę dzieci innych ludzi.
Bardzo interesujące.
Sara jednak nie uważała tego tematu za interesujący. Chwytający za
serce, przykuwający uwagę, tak. Ale nie interesujący. Gdy kobieta zaczęła
ze łzami w oczach opowiadać o swych dzieciach, Sara podniosła się z
miejsca i wyszła z pokoju. Nie musiała oglądać filmu, by wiedzieć, co czuje
jego bohaterka.
58
RS
ROZDZIAA PITY
- Saro?
Stała przy zlewie odwrócona plecami do Matta.
- Odezwij się do mnie - poprosił cicho.
Usiadła przy stole stojącym pod oknem i zapatrzyła się w ciemność.
Widziała jedynie drzewa kołyszące się na wietrze. Było zimno. Zanosiło się
nawet na mróz.
- Saro?
Ujął jej dłoń i pogłaskał delikatnie nadgarstek.
- Miałam przyjaciółkę, Helen - zaczęła. - W tym samym czasie
zaszłyśmy w ciążę, ale ja urodziłam Toby'ego, a ona straciła swoje dziecko,
co pociągnęło za sobą straszne konsekwencje. Lekarze musieli usunąć jej
macicę, Brad, mąż Helen, miał już wtedy trzydzieści sześć lat i był za stary,
żeby starać się o adopcję, a bardzo pragnął dzieci. Helen też o niczym innym
nie marzyła. Przychodziła do mnie często, tuliła Toby'ego i wypłakiwała
sobie oczy. - Urwała na chwilę. - Nie wiem, czyj to był pomysł, ale
rozmawiałam o niej z Robem i... tak, to chyba Rob zaproponował takie
rozwiązanie, bo ja bym się bała jego ewentualnej odmowy... No i w końcu
doszliśmy do wniosku, że donoszę dziecko Helen i Brada. Zaprosiliśmy ich
na obiad i omówiliśmy całą sprawę. Jak oni się cieszyli! Musieliśmy jednak
zaczekać, bo byłam znów w ciąży. Kiedy wreszcie przyszłam do siebie po
urodzeniu Jamesa, pojechaliśmy wszyscy razem do szpitala, gdzie pobrano
jajeczka od Helen.
- A jak się do tego odnosił Rob?
59
RS
- Wspaniale. Był bardzo dobrym człowiekiem. Gdyby pozwalała mu
na to fizjologia, zrobiłby to samo. Uwielbiał swoich synów i rozumiał, co
tracą bezdzietne małżeństwa.
- I co się stało dalej?
- Próby zapłodnienia nie powiodły się. Wszystkie pobrane jajeczka
umarły przed wszczepieniem. Wszystkie z wyjątkiem jednego, które nie
zostało zapłodnione. Próby ponawiano wielokrotnie, aż lekarze doszli w
końcu do wniosku, że byłoby najlepiej, gdybym się zgodziła na sztuczne
zapłodnienie i urodziła dziecko Brada. Dziecko Brada i moje własne.
- Rob wyraził zgodę?
- Oczywiście. Mówiłam ci już, że sam by to dla nich zrobił, gdyby był
kobietą. Zresztą już wtedy sprawy zaszły daleko i nie mogliśmy się
wycofać. W ten sposób pewnego pięknego dnia, przy pomocy lekarza i
pipetki, poczęłam córeczkę Brada. Dziewczynka przyszła na świat osiem i
pół miesiąca pózniej, dziewiętnastego lipca. Nie zamierzałam jej karmić
piersią, ale potem doszłam do wniosku, że dziecko potrzebuje siary. Może
byłoby mi łatwiej, gdybym się na to nie zdecydowała.
Matt zacisnął mocniej rękę na jej dłoni.
- Karmiłam ją dwukrotnie. Tuż po urodzeniu i trzy godziny pózniej. A
potem Helen i Brad zabrali ją do domu. Byli przy porodzie. Nie zapomnę
ich twarzy. Szaleli z radości.
Urwała. W pokoju zapadła długa, bolesna cisza.
- A ty? - spytał Matt. - Co ty czułaś?
- Jedynie pustkę. Zupełnie jak Helen po stracie dziecka. A mimo to nie
uroniłam nawet jednej łzy. Rob płakał za nas oboje. Próbowałam go
60
RS
pocieszać. W końcu ona nie umarła.Miała cudownych rodziców i nie było
powodu, żeby się czymkolwiek martwić.
- Bardzo ci jej brakowało?
- Nawet sobie nie wyobrażasz! Rob zaproponował, żebyśmy mieli
jeszcze jedno dziecko. Nie wiedziałam, czy to pomoże i nigdy się o tym nie
przekonałam, bo w pięć tygodni pózniej straciłam ich wszystkich.
- Jak to zniosłaś?
- Nie zniosłam. Okazano mi jednak wiele serca. Najpierw korzystałam
z pomocy  Cruse", takiego stowarzyszenia ludzi, którzy stracili swoich
bliskich, a potem zajęli się mną Samarytanie. Przy zdrowych zmysłach
trzymała mnie tylko jedna myśl. Audziłam się, że pewnego dnia w moich
drzwiach stanie Helen z Bradem i powiedzą: Zobacz, kogo ci
przyprowadziliśmy.
- I tak się stało?
- Oczywiście, że nie. Ustaliliśmy zresztą, że musimy zerwać wszelkie
kontakty. Zresztą, Brad przenosił się ciągle z miejsca na miejsce, gdyż
wymagała tego jego praca. W końcu wróciłam do zawodu. I do Suffolk, tak
żeby być blisko rodziców i nie pętać się samotnie po pustym domu.
Głos załamał się jej nagle. Matt mocniej ją uścisnął. Był najwyrazniej
poruszony tą historią. Nie próbował nawet udawać i robić dobrej miny do
kiepskiej gry.
- Przepraszam - szepnęła w końcu Sara. - Niezbyt często o tym mówię,
a już na pewno nie ze szczegółami. To wszystko przez ten film. Ale już w
porządku.
- Na pewno?
61
RS
- Oczywiście. Teraz już mogę pójść spać. Dziękuję, że mnie
wysłuchałeś.
- To ja ci dziękuję - odparł lekko schrypniętym głosem. - Pozamykam
dom.
- Zwietnie.
Idąc do swojej sypialni, zatrzymała się na chwilę przy drzwiach pokoju
Emily. Jej córeczka byłaby mniej więcej w tym samym wieku. Sara wiele by [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl