[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Mam dwa pytania - oznajmił.
Fotograf popędzał całe towarzystwo w stronę stojących na zewnątrz limuzyn, mających
zawiezć wszystkich na przyjęcie do klubu za miastem.
- Zaraz idę - rzucił przez ramię Spencer, nie spuszczając wzroku z Allison. - Dwa pytania.
- Spencerze, wszyscy wychodzą z kaplicy.
- Dwa pytania - warknął.
- Dobrze, ale mów ciszej, proszę.
Zciszył głos, ale mówił równie zdecydowanie:
- Po pierwsze, czy jesteś w ciąży?
- Powiedziałam ci, że nie.
- Cholernie kiepsko kłamiesz, Allison.
Zerknęła przez ramię i zobaczyła, że rodzice jej i Davisa, a także inni goście przyglądają im
się ciekawie.
- Nie klnij w kościele.
Potrząsnął nią lekko.
- Odpowiedz mi i pamiętaj, że będę wiedział, kiedy kłamiesz.
Skierowała wzrok na jego marynarkę, aż wreszcie spojrzała mu zmieszana prosto w oczy.
- Tak.
Zobaczyła błysk w jego oczach. Niepewna tego, co miał oznaczać, dodała pospiesznie:
- Miałam zamiar ci powiedzieć, ale nie...
- Po drugie, czy mnie kochasz?
Stała z otwartymi ustami; głos uwiązł jej w gardle.
- Co powiedziałeś?
Zrobił krok do przodu. Jego dobitny głos stał się w tej chwili niepewny.
- Kochasz mnie, Allison?
Rozbroiła ją kryjąca się za tym pytaniem pokora i przymilny, chwytający za serce, bezradny
ton jego głosu, tak zupełnie do niego niepodobny. Opuściła ją cała siła i zdecydowanie.
Pochyliła się w jego stronę.
- Będziesz wiedział, kiedy skłamię?
- Nie potrafisz kłamać.
- Kocham cię, Spencerze.
Padli sobie w objęcia, ściskając się mocno i lekko kołysząc.
- Właśnie to chciałem wiedzieć. To chciałem usłyszeć. - Na koniec odsunął ją od siebie i
chwycił za rękę. - Chodz.
Na oczach wzburzonych rodziców wyciągnął ją na zewnątrz kościoła. Państwo młodzi stali
obok limuzyny i patrzyli na druhnę i drużbę, zbiegających w pośpiechu po schodach
kościoła.
- Hej! Dokąd idziecie? - zawołał Davis.
Spencer minął limuzyny i ruszył w stronę zaparkowanego po drugiej stronie ulicy
samochodu. Cofnął się niecierpliwie i uścisnął mocno rękę Davisa. Szepnął przyjacielowi coś
do ucha, po czym podbiegł z powrotem do Allison, chwycił ją za rękę i wepchnął do
samochodu.
Kiedy odjechali, Anna zwróciła się w stronę Davisa i zadała mu pytanie nurtujące
wszystkich dookoła:
- Co on ci powiedział? Dokąd jadą?
Davis pociągnął za krawat i uśmiechnął się przepraszająco do państwa Leamon.
- Powiedział, że my mieliśmy ślub, ale oni spędzą miodowy miesiąc.
Kiedy wchodzili na pokład  Double Dealer , Allison nadal miała na sobie sukienkę druhny,
a on marynarkę, choć zdjął krawat i miał rozpiętą koszulę. W czasie jazdy Allison zabawiała
się, rozpinając jego guziki i wodząc ręką po jego nagiej piersi.
- Zabijesz nas oboje.
- No dobrze, już nie będę - odrzekła.
- Nie waż się. - Wziął jej dłoń i przycisnął do serca.
Teraz prowadził Allison po schodach do kabiny. Przy zgaszonych światłach objęli się
mocno.
Objął ją. Wsunęła mu ręce pod marynarkę i przycisnęła je do jego pleców. Tak bardzo byli
spragnieni siebie!
Kiedy wreszcie rozłączyli się dla złapania oddechu, Spencer przyłożył usta do jej ucha.
- Wyjdziesz za mnie?
- Po tym, jak uprowadziłeś mnie z kościoła na oczach wszystkich ludzi? Będę musiała, bo
inaczej nazwą mnie nierządnicą.
Dotknął językiem jej ucha.
- A czy zgodziłabyś się mimo to?
- Tak - przyznała drżącym głosem, bo ręka Spencera przesunęła się właśnie w stronę jej
piersi. Zdobywając się jeszcze na odrobinę rozsądku, odepchnęła go od siebie.
- Pod jednym warunkiem.
- Jakim? - spytał, zdejmując marynarkę.
- Powiesz mi, jak zarabiasz na życie.
Z ciężkim westchnieniem rzucił marynarkę na krzesło. Przez dłuższą chwilę stał ze
zwieszoną głową, włosy opadały mu na czoło. Jego oczy były smutne.
- Nie będzie ci się to podobało, Allison. - Potrząsnął głową z rezygnacją. - Ale zdaje się, że
będę ci musiał pokazać swoją kryjówkę.
Zacisnęła dłonie.
- Kryjówkę?
- Tak. Tę, w której trzymam swój towar.
Zapalił światło, podszedł do szafy i przykucnął przed jednymi z drzwiczek. Kiedy je
otworzył, Allison ujrzała wbudowany w ścianę sejf z nierdzewnej stali.
Gdy przekręcał zamek cyfrowy, serce zaczęło jej walić. Przesunął uchwyt w dół i otworzył
sejf. Była przygotowana na wszystko: na zbiorniki z uranem, plany statku kosmicznego,
paczki kokainy. Wstrzymała oddech, kiedy wyciągnął jedno z wielu płaskich, czarnych
pudełek. Mogły zawierać biżuterię. Skradziona biżuteria?
Wyciągnął je w jej stronę.
- Tym właśnie handluję.
Drżącymi rękami otworzyła zamek. Przez długą chwilę wpatrywała się w zawartość
pudełka.
- Znaczki? - Spojrzała na niego z niedowierzaniem i powtórzyła: - Znaczki?
- Nie takie zwykłe znaczki - odrzekł rozdrażniony. - Musisz wiedzieć, że to są...
- Znaczki! - zawołała.
Wyprostował się.
- Jestem filatelistą. Zbieram znaczki.
Trzymając nadal pudełko, zawierające cztery znaczki, opadła z ulgą na łóżko. Zaczęła się
śmiać.
- Co to za wielki sekret? Czemu ukrywasz przed innymi to, co robisz?
- Bo każdy zareagowałby tak samo, jak ty. Musisz przyznać, że nie jest to specjalnie męskie
zajęcie.
- Davis sądzi, że jesteś... no, wiesz, co sądzi.
- Podobnie jak większość moich przyjaciół. Po co ich rozczarowywać? Jeśli chcą uważać,
że prowadzę jakieś podejrzane interesy i jestem nie całkiem w zgodzie z prawem, to co to
szkodzi?
- Nie mogę uwierzyć.
- Jesteś rozczarowana?
- Oczywiście, że nie. Tylko... - Rozejrzała się po wnętrzu, na urządzenie którego nie
pożałowano pieniędzy.
- I z tego żyjesz?
Uśmiechnął się i ściszył głos.
- Nie jestem estetą. Nie powoduje mną ogromna chęć posiadania rzadkich egzemplarzy, jak
to jest w wypadku większości kolekcjonerów.
- Więc czemu to robisz?
- Dla pieniędzy. - Oczy mu błysnęły. - Pilnuję momentu, kiedy kolekcjoner ma zamiar
sprzedać znaczek. Kupuję go, trzymając przez parę lat, by wzrosła jego cena, po czym
sprzedaję zbieraczowi, który przez całe życie pragnął go posiadać i skłonny jest zapłacić
astronomiczną cenę. Oczywiście, część zysku musi zostać przeznaczona na zakup innych
znaczków. To nie jest mój cały zbiór. Te naprawdę cenne znajdują się w sejfie w Nowym
Jorku. To, co trzymasz, warte jest zaledwie parę setek tysięcy dolarów.
Spojrzała ponownie na pudełko.
- Parę setek tysięcy dolarów... za cztery znaczki?
- Może byś przestała mówić  znaczki , używając takiego tonu? Widzisz, nie liże się ich i
nie przylepia. Uważa się je za dzieła sztuki.
- Ja nie pomniejszam ich wartości. Po prostu... - Wstała gwałtownie z łóżka. - Jestem
wściekła, że pozwoliłeś mi sądzić, iż zamieszany jesteś w jakąś straszną aferę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl