[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Dostrzegam niezręczność sytuacji, ale ogromnie
polubiłam Gillian nie tylko dlatego, \e jako bardzo młoda
dziewczyna znalazłam się w podobnej sytuacji. Obawiam się,
\e popełni pan błąd, który będzie się mścił przez wiele lat.
Gillian przywiązuje ogromną wagę do miłości. Uwa\a, \e to
najwa\niejsze w \yciu.
- Niestety, pani i ja widzieliśmy, co się dzieje, gdy
Gillian uwa\a, \e jest zakochana. Traci głowę, nie potrafi
rozsądnie patrzeć na rzeczywistość. Jest chyba oczywiste,
dlaczego nie chcę, by ponownie sama podejmowała decyzję i
dokonywała wyboru. - Oliver odwrócił się i podszedł do okna.
Dlaczego to wszystko jest takie trudne? Dlaczego nie mo\e
być na nią zły i pozostać przy tym uczuciu? -Postąpiła pani
wbrew moim \yczeniom i pozwoliła jej zobaczyć się z
Wymingtonem, prawda? Doskonale pani wiedziała, jaki jest
mój stosunek do tego człowieka.
- Tak, ale musiałam się przekonać na własne oczy, co
to za typ z tego Wymingtona.
- Nie wystarczyła pani moja ocena tego kawalera?
- Nie byłam pewna, czy powody pańskiej niechęci są
słuszne.
Oliver odwrócił się gwałtownie, by spojrzeć jej w twarz.
- Czy uwa\a pani, \e jestem zupełnie niewra\liwy,
panno de Coverdale, czy po prostu w najwy\szym stopniu
głupi?
Helen zarumieniła się, lecz dzielnie obstawała przy
swoim.
- Zastanawiałam się, czy jako przybrany brat Gillian i
jej opiekun, nie jest przypadkiem pan zazdrosny o to, \e całą
swoją miłość ofiarowała innemu. Gdy słucha się, jak Gillian
mówi o panu Wymingtonie, wydaje się, \e to wzorzec
wszelkich cnót.
Oliver roześmiał się, ale nie było w tym wesołości.
- Znałem wielu mę\czyzn, panno de Coverdale, ale nie
spotkałem jeszcze ideału bez skazy. Nie spodziewam się, \e
Gillian w tych sprawach wyka\e rozsądek. Jest młoda i
naiwna, a do tego bardzo rozpieszczona. Oczekuję jednak, \e
moi pracownicy i ci, do których mam zaufanie, będą spełniali
moje \yczenia. Pani tego nie zrobiła. Choć pobudki pani
działania mogą się wydać pani usprawiedliwione, nie zmienia
to faktu, \e celowo mnie pani nie usłuchała. - Znowu
odwrócił się do okna i zni\ył głos.
- Ufałem pani, panno de Coverdale. Wierzyłem, \e
wywrze pani dobry wpływ na Gillian. Wiem, jak bardzo panią
polubiła i szanowała, i gdy poznałem panią lepiej, odczułem
taki sam szacunek. Dręczyłem się tym, \e wziąłem panią za...
kogoś innego, ni\ jest pani w istocie - dodał.
- A jednak się przekonałem, \e w ogóle nie mo\na pani
ufać.
Helen poczuła łzy pod powiekami.
- Panie Brandon, wiem, \e nie mam nic na
usprawiedliwienie mego zachowania, ale nie przyszłam tu, by
bronić swojej sprawy. Fatygowałam pana, gdy\ chciałam
porozmawiać o Gillian. - Niepewnie zrobiła krok naprzód. -
Czy zamierza pan znalezć jej mę\a bez jej wiedzy i zgody?
Oliver milczał przez chwilę, ze wzrokiem utkwionym w
opustoszałą ulicę. Czy naprawdę tak mało ją obchodzi własne,
nie do pozazdroszczenia poło\enie, \e nie prosi go nawet o
przebaczenie?
- Owszem, mam taki zamiar - odparł spokojnie, głosem
wypranym z emocji. - Oczywiste jest, \e Gillian pragnie
wyjść za mą\, więc im prędzej ją wydam, tym lepiej dla nas
wszystkich.
- Odczuje do pana niechęć za wtrącanie się w jej \ycie
- rzekła cicho Helen. - Gillian musi kochać człowieka,
którego poślubi. Udusi się w związku, który będzie istniał
tylko z nazwy.
- Zgodziliśmy się ju\, \e ludzie pobierają się nie tylko
z miłości, panno de Coverdale - odparł Oliver tym samym,
beznamiętnym głosem. - Gillian musi ktoś pokierować.
Potrzebuje mocnej ręki mę\a, który powiedziałby jej, co mo\e
robić, a czego nie. A poniewa\ nie mogę liczyć na to, \e sama
znajdzie odpowiedniego kandydata, wyręczę ją w tym.
- Panie Brandon, powiedział pan pani Guarding, \e...
domaga się pan mojej rezygnacji. Jeśli zgodzę się odejść,
pozwoli pan Gillian zostać w szkole?
Oliver westchnął, po czym z wolna odwrócił się, by
spojrzeć na Helen. Jest taką piękną kobietą! W delikatnym
świetle świecy jej uroda wydawała mu się niemal zjawiskowa.
Spoglądał w milczeniu na delikatny owal jej twarzy i długie,
ciemne włosy, błyszczącą falą opadające poni\ej ramion. Jego
oczy zatrzymały się na chwilę na pięknie zarysowanym łuku
jej ust i dojrzałych, pełnych wargach. Wiedział, \e gdyby było
to mo\liwe, zrobiłby wszystko, co w jego mocy, by z tych
oczu zniknęły obawa i smutek.
Ale nie mógł. Nie zamierzał wycofać się ze stanowiska,
które zajął. I postanawiając to, uznał równie\, \e po
dzisiejszym wieczorze nigdy ju\ nie zobaczy Helen.
- Nie sądzę, by pozostawienie Gillian w szkole pani
Guarding słu\yło jakiemuś po\ytecznemu celowi.  Głos
Oliviera brzmiał mocno, dzwięczała w nim jednak nuta \alu. -
Pan Wymington bez kłopotu mógł się z nią widywać i
korespondować przez ostatnie dwa miesiące. Dlaczego sądzi
pani, \e to ustanie, skoro pani tutaj nie będzie?
Była to, zdaniem Helen, odpowiedz ze wszech miar
logiczna. Dopóki Gillian sama nie zdecyduje, \e powinna
przestać spotykać się z panem Wymingtonem, dopóty nikt jej
nie powstrzyma. A zatem, doszła do smutnego wniosku, nic
ju\ więcej nie zdziała.
- Panie Brandon, szczerze \ałuję, \e naraziłam pana na
rozczarowanie. Bardzo zale\y mi na Gillian i byłabym
niepocieszona, gdyby oddała serce takiemu człowiekowi jak
Wymington. Obawiam się, \e pragnąc pomóc, pogorszyłam
tylko sytuację, i za to najgoręcej przepraszam. Nie chciałam
utrudniać pańskiego poło\enia, które i tak jest cię\kie.
Oliver spojrzał na Helen przez długość pokoju i nagle
ogarnęło go niewytłumaczalne pragnienie, by ją objąć i
mocno przytulić. Wiedział, \e Helen bardzo troszczy się o
Gillian. Był pewien, \e to, co zrobiła, uczyniła w najlepszej
wierze i dla dobra Gillian, tak jak je rozumiała. Ale jednak
coś go powstrzymywało. Zwiadomość, \e Helen zdradziła
jego zaufanie, sprzeciwiając się jego \yczeniom, nie
pozwoliła mu na zrobienie tego kroku. Uznał, \e kierowały
nią dobre intencje, ale nie mógł pogodzić się z tym, ze go
oszukała.
- Co zamierza pani teraz zrobić, panno de Coverdale? -
zapytał.
- Pani Guarding powiedziała, \e zakomunikuje mi
swoją decyzję jutro rano. Wówczas coś postanowię. A na
razie nie będę zabierać więcej pańskiego czasu. - Naciągnęła
kaptur na głowę i ruszyła ku drzwiom. - Dziękuję, \e mnie
pan wysłuchał, panie Brandon.
- Czy odprowadzić panią do szkoły? - zapytał Oliver,
nieświadomie robiąc krok w jej stronę.
Helen potrząsnęła głową, oczy jej podejrzanie błyszczały.
- Dziękuję, sir, ale znam drogę. Dobranoc.
Gdy drzwi się za nią zamknęły. Oliver przymknął oczy i
szepnął:
- Dobranoc, moja droga Helen.
Na długo, zanim słońce wzeszło, by rozświetlić poranne
niebo, Helen wiedziała, jak powinna postąpić. Większość
nocy spędziła bezsennie, przewracając się z boku na bok, i
przebiegała w myśli bolesne szczegóły wydarzeń minionego
tygodnia. Po rozwa\eniu wszystkich mo\liwości zdecydowała
się na tę jedną, jedyną, która, jak uznała, rozwią\e sytuację.
Usiadła przy biurku i napisała dwa listy. Nie przestawała,
by rozwa\yć własne uczucia, gdy jej pióro biegło po papierze.
W głębi serca wiedziała, \e postępuje słusznie, gdy\ nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl