[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Panienka ma mnie na własność. I owszem, wiem, o co chodzi. I to są te
twoje głosy?
 Były. Kiedy zaczęłam brać prochy, ucichły. . .
 A teraz?
 Nie ma ich.
Impuls przeminął; teraz bała się próbować mu opowiadać o Grande Brigitte
i narkotyku w kurtce.
 To dobrze  rzekł.  To dobrze, panienko. . .
* * *
Lear zaczął obniżać się nad Ohio. Nieruchomy jak posąg Porphyre wpatrywał
się w gródz. Angie wyjrzała na zbliżającą się wolno krainę chmur w dole. Przy-
pomniała sobie zabawę, w którą jako dziecko grywała w samolotach: wysyłała
wyimaginowaną Angie, by biegała po kanionach obłoków, przez puszyste szczy-
ty, które magicznie nabierały twardości. Tamte samoloty należały chyba do Ma-
as-Neotek. Z korporacyjnych odrzutowców Maasa przesiadła się do learów Netu.
Liniowe samoloty znała tylko jako scenerie swoich stymów: z Nowego Jorku do
Paryża w dziewiczym rejsie odrestaurowanego concorde a JAL-u, w towarzystwie
Robina i dobranej grupy ludzi z Netu.
W dół. Czy są już nad New Jersey? Czy dzieci rojące się na dachowych pla-
cach zabaw kompleksu mieszkalnego Beauvoira słyszą teraz silnik leara? Czy od-
głos jej przelotu delikatnie omiata bloki dzieciństwa Bobby ego? Jak niewyobra-
żalnie złożony okaże się świat, ten niepojęty w szczegółach mechanizm, kiedy
odrzutowiec Sense/Netu wstrząśnie drobnymi kosteczkami w uszach nieznanych,
nie wiedzących dzieci. . .
152
 Porphyre wie o pewnych rzeczach  powiedział bardzo cicho.  Ale Po-
rphyre potrzebuje czasu do namysłu, panienko. . .
Robili zwrot przed końcowym podejściem.
Rozdział 26
KUROMAKU
Sally milczała na ulicy i w taksówce, przez całą długą i zimną drogę do hotelu.
Sally i Swaina szantażował wróg Sally  znad studni . Zmuszał Sally do porwania
Angeli Mitchell. Sama myśl, że można porwać gwiazdę Sense/Netu, wydała się
Kumiko dziwnie nierzeczywista, jakby ktoś uknuł spisek w celu zamordowania
postaci z mitu.
Finn sugerował, że w jakiś tajemniczy sposób Angie jest również wmieszana
w całą sprawę, jednak używał słów i idiomów, których Kumiko nie rozumiała. Coś
o cyberprzestrzeni, o ludziach zawierających pakty z tym  czy tymi  stamtąd.
Finn znał chłopca, który stał się kochankiem Angie. . . Ale czy jej kochankiem nie
był Robin Lanier? Matka Kumiko pozwoliła jej obejrzeć kilka stymów z Angie
i Robinem. Tamten chłopiec był kowbojem, złodziejem danych, jak Tick w Lon-
dynie.
A co z tym wrogiem, z szantażystką? Była obłąkana, stwierdził Finn, a jej
obłęd doprowadził do ruiny rodzinną fortunę. Mieszkała samotnie w domu ro-
dzinnym, zwanym Straylight. Co zrobiła Sally, by zasłużyć sobie na jej wrogość?
Czy naprawdę zabiła ojca tej kobiety? I kim byli ci inni, którzy zginęli? Zapo-
mniała już nazwisk gaijin. . .
Czy Sally dowiedziała się już tego, na czym jej zależało i po co przybyła
z wizytą do Finna? Kumiko czekała na jakieś objawienie ze strony opancerzonej
kaplicy, ale rozmowa skończyła się na niczym, na typowym dla gaijin rytuale
żartobliwych pożegnań.
* * *
W hotelowym lobby czekał na nie Petal, siedzący w niebieskim aksamitnym
154
fotelu. Ubrany w podróżny, trzyczęściowy garnitur, na ich widok uniósł się ni-
by jakiś dziwaczny balon. Oczy miał łagodne za szkłami okularów w stalowych
ramkach.
 Dobry wieczór  powiedział i odchrząknął.  Swain przystał mnie za
wami. Tylko po to, żeby przypilnować dziewczynki.
 Zabierz ją z powrotem  odparła Sally.  Natychmiast. Jeszcze dzisiaj.
 Sally! Nie!
Ale Sally ścisnęła już stanowczo ramię Kumiko i szarpnęła ją w stronę wejścia
do zaciemnionej wnęki lobby.
 Czekaj tutaj  warknęła Sally do Petala i wciągnęła Kumiko w cień za
rogiem.
 Wracasz. Nie mogę cię tu zatrzymać.
 Ale mi się tam nie podoba. Nie lubię Swaina, nie lubię jego domu. . . i. . .
 Petal jest w porządku.  Sally pochyliła się i mówiła szybko.  Najkrócej
mówiąc, uważam, że możesz mu zaufać. Swain. . . Sama wiesz, jaki jest Swain,
ale słucha twojego ojca. Cokolwiek się zdarzy, myślę, że spróbują trzymać cię od
tego z daleka. Ale kiedy będzie naprawdę zle, idz do tego pubu, gdzie spotkałyśmy
Ticka. Róża i Korona. Pamiętasz?
Kumiko kiwnęła głową. Miała łzy w oczach.
 Gdyby Ticka nie było, poszukaj barmana o imieniu Bevan i wspomnij moje
nazwisko.
 Sally, ja. . .
 Jesteś w porządku  powiedziała Sally i pocałowała ją nagle. Jedno ze
szkieł, zaskakująco zimne i twarde, musnęło przelotnie policzek Kumiko.  Ja,
dziecinko, znikam.
I zniknęła w mroku wnęki, a Petal stanął w przejściu i chrząknął.
* * *
Lot powrotny do Londynu przypominał bardzo długą jazdę metrem. Petal za-
bijał czas, litera po literze wpisując słowa w jakąś idiotyczną łamigłówkę z an-
gielskiego faksu. Mruczał coś pod nosem. W końcu zasnęła i śniła o matce. . .
 Grzejnik działa  oznajmił Petal w drodze z Heathrow do domu Swaina.
W jaguarze było nieprzyjemnie gorąco: suchy żar pachnący skórą i wywołujący
uczucie bólu zatok. Nie zwróciła uwagi na te słowa, wpatrzona w blade, poranne
światła, w dachy lśniące plamami czerni wśród topniejącego śniegu, w szeregi
kominów. . .
155
 Nie gniewa się na ciebie  zapewnił Petal.  Odczuwa pewną szczególną
odpowiedzialność. . .
 Giri.
 Ee. . . Tak. Jest odpowiedzialny, rozumiesz. Sally w zasadzie nigdy nie
była, jakby to nazwać. . . przewidywalna, ale nie spodziewaliśmy się. . .
 Dziękuję, ale nie mam ochoty na rozmowę.
Jego małe, zmartwione oczka w lusterku. . .
* * *
Zaułek był pełen zaparkowanych samochodów, długich i srebrnoszarych,
z przyciemnionymi szybami.
 W tym tygodniu ma dużo gości  wyjaśnił Petal, hamując naprzeciw nu-
meru 17.
Wysiadł i otworzył przed nią drzwiczki. Apatycznie przeszła za nim na drugą
stronę ulicy, po szarych stopniach do drzwi, które otworzył im jakiś krępy męż-
czyzna, czerwony na twarzy i w ciemnym garniturze. Petal wyminął go, jakby
tamtego wcale nie było.
 Zaczekaj  rzucił czerwony na twarzy.  Swain chce ją zaraz zobaczyć. . .
Słysząc to, Petal zatrzymał się jak wryty. Stęknął coś, odwrócił się z niepoko-
jącą szybkością i chwycił odzwiernego za klapy.
 W przyszłości okazuj może trochę pieprzonego szacunku  powiedział,
a chociaż nie podniósł głosu, jego znużona łagodność zniknęła bez śladu.
Kumiko usłyszała, jak pękają szwy marynarki.
 Przepraszam, prezesie.  Czerwona twarz starannie nie wyrażała niczego.
 Kazał ci powtórzyć.
 To chodzmy  zwrócił się Petal do Kumiko, wypuszczając grubą, samo-
działową klapę.  Chce się tylko przywitać.
Znalezli Swaina za trzymetrowym stołem z refektarza, w pokoju, gdzie zoba-
czyła go po raz pierwszy; smoki rangi zniknęły pod zapiętą białą koszulą i jedwab-
nym krawatem w paski. Spojrzał jej w oczy; wąska twarz tkwiła w cieniu, poza
kręgiem światła mosiężnej lampki z zielonym abażurem, stojącej przy niewielkiej
konsoli i grubym pliku faksów na stole.
 No dobrze  powiedział.  Jak tam Ciąg?
 Jestem bardzo zmęczona, panie Swain. Chciałabym pójść do siebie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl