[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podtrzymać dziewczynę.
Tom, rozpryskując wodę, pospieszył jej na pomoc.
- Mitch! Gdzie helikopter?
- Na boisku.
- Startuj. Trzeba ją natychmiast przetransportować do St. Piran.
Mitch zrobił, co mógł. W mgnieniu oka Tom i Sophie zostali
wciągnięci na pokład. W ciągu niecałych trzydziestu minut nastolatka
znalazła się w szpitalu.
- Tom i jego ludzie są niesamowici - stwierdziła Lauren, kiedy Eve
wszystko jej opowiedziała. - Nie jest to robota, którą bym chciała
wykonywać, ale gdybym kiedykolwiek znalazła się w tarapatach,
pragnęłabym, żeby z odsieczą przybyła ekipa Deltaronu.
A zwłaszcza Tom, pomyślała Eve. Pomagała fizjoterapeutce upewnić
się, że wszyscy, którzy wczoraj schronili się w szkole albo w
Przemytnikach, znalezli tymczasowe lokum, bo hol szkolny potrzebny był
teraz drużynie Toma.
118
RS
- Dla Gertrude Stanbury chciałabym znalezć coś innego niż dom
opieki - zwierzyła się Lauren. - Boję się, że w domu opieki, nawet jeśli
będzie tam krótko, straci wiarę, że potrafi dać sobie sama radę. W Prze-
mytnikach nie ma już wolnego pokoju, a wykluczone, żeby osoba w tym
wieku zamieszkała w przyczepie na kempingu.
- Komu grozi, że straci wiarę w siebie? Słysząc znajomy głos, Eve
odwróciła się na pięcie.
Serce szybciej zabiło jej z radości, kiedy zobaczyła uśmiech Toma
skierowany do niej.
- Chodzi o Gertrude Stanbury - odparła Lauren, a gdy wyjaśniła, na
czym polega problem, Tom oświadczył:
- Gertie może zamieszkać w domu mojego ojca przy Trelissa Road.
Jest w pełni umeblowany, więc będzie jej ciepło i wygodnie.
- Jesteś pewny? - spytała Lauren. - Pani Stanbury jest uroczą osobą, ale
nie wiem, czy się sprawdzi jako sublokatorka, bo przecież ty się tam teraz
wprowadzisz, prawda? Hotel jest nieczynny...
- Załatwiłem już sobie coś innego.
- Naprawdę? - ucieszyła się Lauren. - Chodz, sam musisz jej
powiedzieć o twojej propozycji. Będzie ci niesłychanie wdzięczna.
- A ty nie możesz? Jestem skonany! Miałem ochotę się zdrzemnąć -
wzbraniał się Tom, wycofując się w stronę wyjścia.
I zanim Lauren zdążyła coś odpowiedzieć, już go nie było. Eve
pobiegła za nim.
- Oszust - zażartowała. - Przyznaj się, nie lubisz, jak ludzie ci dziękują,
tak?
Na twarzy Toma pojawił się rumieniec.
- Nie bardzo.
119
RS
- Co sobie załatwiłeś, jeśli można wiedzieć?
- Szczerze mówiąc, niczego sobie jeszcze nie załatwiłem, ale na pobyt
w starym domu ojca nie mam najmniejszej ochoty. A Gertie wyświadczyła
mi w przeszłości wiele dobrego i nareszcie mam okazję się jej odwdzięczyć.
Mogę nocować z chłopakami w szkolnym holu. Nie ma co robić z tego
wielkiej afery - ciągnął, widząc po minie Eve, że chce zaprotestować.
- Nie ma potrzeby, żebyś nocował w szkole, skoro jest inne wyjście -
odparła zdecydowanym tonem. - Mam dwie sypialnie i serdecznie
zapraszam do skorzystania z gościny. Oczywiście, jeśli - zająknęła się - jeśli
masz ochotę - dodała.
Czuła, jak palą ją policzki.
- Mam ogromną ochotę, ale czy pomyślałaś, co ludzie powiedzą? -
sumitował się Tom.
- Jeśli w obecnej sytuacji ktokolwiek ma czas i siły sprawdzać, u kogo
się zatrzymałeś, to zasługuje na dożywocie.
Tom roześmiał się.
- Jesteś pewna?
- Absolutnie. Wikt będzie marny, ale...  spojrzała na jego umazaną
twarz, brudne włosy, zmęczone i przekrwione oczy - ale za to przygotuję ci
kąpiel. Tom wyraznie się ożywił.
- Masz ciepłą wodę?
- Lata temu ojciec zainstalował agregat prądotwórczy - wyjaśniła. -
Twierdził, że w razie awarii elektryczności może obyć się bez telewizji, ale
ciepłą wodę musi mieć. Ale jest jeden warunek - zastrzegła.
Tom wyszczerzył zęby.
- Mam nie zużyć całego bojlera.
120
RS
- Dobra. Dwa warunki. Pierwszy to masz zostawić trochę wody dla
mnie, drugi - zawiesiła głos i spoważniała - nie będziemy rozmawiać o
dziecku. Wiem, że chcesz, żebyśmy o nim porozmawiali, i wiem, że musimy
wrócić do tego tematu, ale proszę, nie dzisiaj.
- Zgoda. Nie dzisiaj.
- Jak się czujesz? - zagadnęła, kiedy znacznie pózniej Tom wszedł do
jej małego saloniku.
- Jestem czysty, to na pewno - odparł. - Aha, skorzystałem z twojego
szamponu, ale niestety pewnie nie masz maszynki do golenia, więc będziesz
musiała znieść mój trzydniowy zarost.
Jest bardzo seksowny, pomyślała i natychmiast skarciła się za to w
duchu. Dołożyła jeszcze jedno polano do kominka i rzekła:
- Chloe z Lauren zorganizowały dziś zbiórkę ubrań i środków
czystości dla ludzi, którzy nie mogą dostać się do swoich domów.
Powinnam była je poprosić, żeby przygotowały paczkę dla ciebie. Zapom-
niałam, że straciłeś swoje rzeczy w hotelu.
Tom machnął ręką.
- Najważniejsze, że mam portfel i kluczyki do samochodu. Wszystko
inne można łatwo odkupić. - Rozejrzał się dookoła. - Może w czymś
pomóc? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl