[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Chyba nie. Wracam na nagłe wypadki. Bez pana, doktorze, to już nie
będzie to samo.
- Możliwe, ale czasami zmiany wychodzą na lepsze. Moi następcy są
inteligentni, młodzi i mają mnóstwo nowych pomysłów. Tacy są
potrzebni.
Gestem głowy wskazał dwóch mężczyzn, których Beth zobaczyła
dopiero teraz.
- Zanim przeniesiesz się do domu spokojnej starości, pamiętaj, że trzeba
było dwóch, żeby ciebie zastąpić - zażartował Tristan.
- Ty wiesz, jak pochlebić starcowi. Chodzcie, przedstawię wam nowych
kolegów.
Lecz nim do nich dotarli, po drodze ktoś zatrzymał Tristana i Amos
prowadził samą Beth. W oddali dostrzegła średniego wzrostu rudzielca i
sporo wyższego blondyna. Mimo że obaj byli równie przystojni i obaj po
trzydziestce, zaintrygowały ją brązowe oczy tego drugiego
- Michael Knox i Jim Berkley. Przedstawiam panom Beth Trahern,
najlepszą pielęgniarkę na nagłych wypadkach.
- W naszym szpitalu nie ma innych pielęgniarek - poprawiła go z
uśmiechem. - Miło mi was poznać. Podobno jeden z was będzie u nas
tylko przez kilka dni w tygodniu.
- To już nieaktualne - odezwał się jasnowłosy Berkley. -Zaproponowano
mi cały etat, z rym, że będę dyżurował w większość weekendów.
- To świetnie. W piątek i sobotę wieczór mamy zawsze urwanie głowy.
W ogólnym zamieszaniu ktoś zajął rozmową Michaela Knoxa, a jeszcze
ktoś inny doktora Sullivana, tak że Beth została sam na sam z Jimem.
Zostawić go samego w takiej chwili byłoby nietaktem, więc podjęła
rozmowę.
- Rodzina dołączy pózniej?
- Jestem kawalerem. - Zauważył, że Beth nie nosi na palcach żadnych
ozdób. - A ty?
- Jestem zaręczona, ale jeszcze nie zdążyliśmy kupić pierścionka.
- Gratuluję.
Zabrzmiało to uprzejmie, aczkolwiek Beth wyczuła nutę lekkiego
zawodu. Zaryzykowała.
- Nie chciała się tutaj przeprowadzić?
- Skąd wiesz?
- Kobieca intuicja.
Na jego wargach pojawił się wymuszony uśmiech.
- Zerwaliśmy kilka miesięcy temu. Przeżyłem przykrą niespodziankę, bo
wydawało mi się, że wszystko jest na najlepszej drodze. - Westchnął. -
Może to i dobrze...
- Jaka szkoda. - Położyła mu rękę na ramieniu.
- Sam nie wiem, dlaczego ci to powiedziałem.
- Nie widzę w tym nic złego.
- Mam wrażenie, że jesteś do kogoś podobna.
- Bratnie dusze - rzuciła. Rozpromienił się.
- Chyba tak. Szkoda, że jesteś zajęta. Poczuła, że ktoś ją obejmuje.
- Przepraszam, że cię opuściłem. Poznała zapach wody Tristana.
- Już się bałam, że zniknąłeś na zawsze.
- Wykluczone. - Podał dłoń Jimowi. - Tristan Lockwood.
- James Berkley.
- To właśnie Tristan jest moim narzeczonym - wyjaśniła. - Jest jednym z
naszych pediatrów. - Mimo woli porównywała obu mężczyzn i chociaż
Jim był bardzo przystojny, mogła patrzeć na niego ze spokojnym sercem.
- Szczęściarz - zauważył Jim.
- Dobrze o tym wiem. - Zbliżała się do nich grupka lekarzy z
ordynatorem na czele. - Nie będziemy cię zatrzymywać.
- Cieszę się, że będziemy razem pracować, Beth - rzucił Jim na
odchodnym.
- Wygląda na zacnego człowieka - powiedziała, gdy Tristan
wyprowadził ją w pobliże wyjścia.
- Niech się sprawdzi jako lekarz. Możemy już iść?
- Wydawało mi się, że chcesz tu zostać, dopóki nie wręczą Amosowi
prezentu - zauważyła, zaskoczona jego zasadniczym tonem i raptowną
zmianą tematu.
- Masz rację, trochę za wcześnie - rzekł nieco łagodniejszym tonem.
Przez następną godzinę obsypywano ją uśmiechami i życzono jej wiele
szczęścia. Tristan nie odstępował jej na krok, jakby wyczuwał, że trudno
by jej było podołać sytuacji. Na jakiś czas wczuła się w rolę szczęśliwej
narzeczonej. Spochmurniała dopiero wtedy, gdy przypomniała sobie
powód ich zaręczyn. Tristan nie wybrał jej dla jej zalet, lecz po to, by mieć
syna.
Następnego dnia rano zadzwoniła Naomi.
- Ten tajemniczy facet nie pracował w Chicago - oświadczyła. -
Sprawdziłyśmy mężczyzn z takimi inicjałami we wszystkich
chicagowskich szpitalach, a także facetów w jakiś sposób związanych z
medycyną. Nic nie mamy. Zaczynam wątpić, czy on w ogóle istnieje.
- Musi gdzieś być. Nie znalazłyśmy Daniela w kapuście.
- Może był tutaj przez kilka dni, jak Ellen? Nie znajdziemy go, nawet
gdybyśmy wynajęły detektywa. Myślałaś o tym?
- Nie. Nie mam pieniędzy i nie wypada mi prosić o nie Tristana. Poza
tym sąd też będzie go poszukiwał.
- Nie przejmuj się. Wątpię, żeby ten facet kiedykolwiek wystąpił do
sądu o odebranie ci praw rodzicielskich.
- Miejmy nadzieję.
- Niedługo z prawnego punktu widzenia Tristan zostanie jego ojcem -
przekonywała ją Naomi. - I, chociaż możesz mu powiedzieć o Ellen, ty
będziesz jego matką. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl