[ Pobierz całość w formacie PDF ]

od pochłaniania pokarmu. Mlaskali nieświadomie,
ciamkali, żując resztki ryżowych wafli. Czekoladę, która
odłupała się od batonów, zlizywali wprost z opakowania.
Jej słodki smak, łagodził rozpacz, ale tylko przez chwilę.
Rozglądali się na boki. Wszędzie panowała ciemność,
tylko tutaj, gdzie teraz byli, tliło się małe światełko. %7łar
dogasającej świecy, odchodził wraz z nimi. Jeszcze
widzieli swoje sylwetki, jeszcze dostrzegali się nawzajem.
Wiedzieli, że zaraz wszystko zniknie, może nawet już na
dobre& Chcieli zobaczyć jeszcze coś na sam koniec.
Uniósł do góry rękę, zobaczyła wtedy znak pokoju. Potem
nastała ciemność, dobrze wiedzieli, co się w niej kryło. Po
chwili oboje zobaczyli obraz sprzed godziny. W tej
pięknej łazience, gdzie wydawało im się, że obecny świat
jeszcze nie dotarł, odkryli coś niezwykłego w pralce.
Myśleli, że znajdą tam co najwyżej czyste ubrania.
Urządzenie jeszcze ciepłe, wskazywało na uchylone
zamknięcie i obszerny bęben. Rozchylił je ostrożnie, nie
zdążył wsadzić do środka ręki. Miał wrażenie, że pranie,
które stamtąd wyjmie, będzie suche, że wirówka zrobiła
swoje, ale się pomylił& Wirówka kręciła obroty jeszcze
mocniej niż powinna, ale w środku nie było prania. Po
tym jak się schylił, by tam zajrzeć, po tym jak miał
nadzieję, że zaraz wyciągnie pachnącą bieliznę, oberwał
po głowie czymś twardym. Wielka puszka wypadła
stamtąd z hukiem. Kawał zrolowanej blachy wypłynął
wprost z ogromnego otworu pralki i przetoczył się po
jego głowie na podłogę. Zaskoczony, zaklął. Podniósł
złom do góry i próbował potrząsnąć. Pucha była ciężka i
nic w niej nie pływało. Przysunął do oczu znalezisko, ona
także się nad nim pochyliła. Odczytali napis, choć w tych
warunkach, był on ledwie widoczny. Pomogli sobie
palcami, litery były wygrawerowane. Teraz dobrze je
odszyfrowali, ich kształt i znaczenie. Wyczuwali swoim
ciałem nie tylko litery, które tworzyły napis, ale także
zimną jak lód, pokrywę przysmaku.
 Wiesz, co znalezliśmy?  zapytał.
 Widzę, i nie wierzę&
 Wiesz, co to jest?
 Szynka, przecież jest napisane  odparła bez
emocji.
 Nie, to nie jest tylko szynka&
Nie wiedziała, o co mu chodzi.
 A co jeszcze, poza tą blachą?
 Blacha jest wybawieniem i to miejsce, gdzie ktoś ją
schował także. Tu była bezpieczna, jest także bezpieczna
dla nas!  wykrzyknął.
 Nie rozumiem?
 Możemy ją zjeść, jest wolna od radiacji  pogłaskał
dziewczynę po głowie.
Olśniło ją wtedy.
 Zatem jest bezpieczna?
 Tak, w końcu najemy się do syta  zabrał się do
otwierania.
Dalej odnalezli duże składowisko wody pitnej, także
dobrze zabezpieczonej, gdzie wszystkie butelki były
należycie chronione. Kto to zrobił i skąd wiedział? Nie
dawało im spokoju. Ocalił ich, może ocalił i siebie? Zjedli
w milczeniu, zajęło im to sporo czasu. Nie wiedzieli,
która była godzina, jego zegarek dawno już stanął.
Podejrzewali, że środek nocy. Mięso było niezwykle
dobre, takie jak kiedyś jadł, gdzieś w chłopskiej
gospodzie. Po tym jak wrócił ze Stanów szukał
prawdziwego smaku, tamto mięsiwo zbytnio mu nie
służyło. Teraz wsuwał kolejną porcję. Jego wyborny
smak wprowadził go w miły nastrój. Uśmiechnął się po
raz pierwszy od dawna&
Zasypiali okryci kocem i gazetami, które pod
wpływem cyrkulacji powietrza, ciągle się z nich zsuwały.
Niektóre klimatyzatory nadal jeszcze działały, inne
wysiadły już dawno temu, skrzypiały tylko pod naciskiem
szczurzych łap. Mężczyzna przymknął oczy. Chciałbym
wygodnie położyć się na łóżku, wsunąć pod ciepłą i
aksamitną pościel, z kubkiem gorącej herbaty w ręce
przejrzeć wiadomości, pomyślał. Szybko o tym
zapomniał. Zadrzemał na moment, potem porządnie
zasnął. Zniły mu się morśfiny, ich opływowe kształty i
jasne brzuchy, zataczały na około niego obszerne koła.
Razem nurkowali w głębinach Morza Bałtyckiego i razem
wynurzali się na powierzchnię z jego toni. Te nieduże
walenie były bardzo zwrotne, szybkością nie ustępując
większym kuzynom, delfinom. Ileż było w nich gracji&
Te ich subtelne ruchy i te jego w odpowiedzi na nie,
niezgrabne reakcje. Chciał być jednym z nich, chciałby
tak samo już się nigdy więcej nie obudzić&
Ten sen trwał o wiele za krótko, wyrwała go z niego
salwa z karabinu. Cyklicznie odzywały się kolejne, tak
jakby ktoś wykonywał z góry zaplanowane wyroki
śmierci, pomyślała dziewczyna. Nie spała. Podniosła się
obolała, poczuła na plecach odciśniętą koszulę, która
lekko się podwinęła. Podciągnęła prochowiec, żeby
poprawić uwierający materiał. Wyczuła na skórze dziwne
złuszczenie. Serce zamarło jej prawie natychmiast.
Przesunęła dłonią wzdłuż wypustki, była długa jak palec i
szeroka niczym blizna. Próbowała zaczerpnąć tchu, ale
nie mogła. Dusiła się, kaszlając siarczyście. Wreszcie
zaczęła pluć krwią. To samo było przy oddawaniu moczu,
kiedy przykucnęła, wydawało jej się, że wypaliło jej
wnętrzności. Mężczyzna był gotowy do dalszej drogi,
pomógł wstać kobiecie. Razem i pod rękę wyruszyli dalej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl