[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kuchni. Nie znalazł jej te\ w pokoju ani w salonie. Dopiero, kiedy przystanął
przed pokojem Erica, dobiegło go stamtąd ciche szlochanie.
Przez chwilę zastanawiał się, czy wejść do środka. Theresa starała się
nikomu nie pokazywać swoich łez i w ogóle tłumić wszelkie emocje. Kiedy
umarła jej matka, zamknęła się w łazience, \eby się wypłakać. Kiedy z niej
wyszła, była ju\ zupełnie spokojna i opanowana.
W końcu jednak nacisnął klamkę i uchylił drzwi. Była \ona siedziała na
dywaniku oparta o łó\ko Erica, z twarzą wtuloną w miękką sierść Montany.
Przez chwilę walczył z sobą. Chciał do niej podejść i jakoś ją pocieszyć. Pragnął
raz jeszcze zapewnić, \e wszystko będzie dobrze, chocia\ sam nie miał takiej
pewności.
W końcu zamknął cichutko drzwi, zostawiając ją ze szczeniaczkiem
Erica. Wiedział, \e teraz jeszcze bardziej brakuje jej chłopca, który chciał
 pujść z Susan na lody i zostawiał w tornistrze nie dojedzone batony.
Theresa płakała tak długo, a\ poczuła, \e brakuje jej łez. To dziwne, \e
wystarczył zwykły list, by ją tak zupełnie rozstroić. Płacz dobrze jej jednak
zrobił. Teraz czuła, \e ma siłę stawić czoło innym przeciwnościom.
Puszysta, chocia\ mokra kulka poruszyła się na jej rękach. No tak,
zupełnie zapomniała, \e płacząc, zmoczyła biednego Montanę. Jednak piesek
nie miał chyba nic przeciwko temu. Teraz wspiął się wy\ej i polizał ją szorstkim
językiem po twarzy.
 Hej, co robisz?!  krzyknęła, nie mogąc powstrzymać śmiechu.
Eric ju\ dawno prosił ją o pieska, ale ona bała się większego zwierzęcia w
domu. Zamiast tego kupiła mu chomika. Było coś szyderczego w fakcie, \e
Montana pojawił się w domu dopiero po zniknięciu Erica. Liczyła jednak na to,
\e syn będzie się jeszcze mógł nim nacieszyć.
Pogłaskała pieska po głowie.
 No, Montana, na pewno spodobasz się Ericowi. Wstała, gotowa do
wyjścia. Zapragnęła działać. Miała nadzieję, \e w końcu coś się zacznie dziać.
Szczeniaczek podbiegł za nią do drzwi, ciągnąc za sobą krzesełko Erica.
 Chcesz wyjść?  westchnęła.  A mo\e jesteś głodny? Chodz,
poszukamy czegoś do jedzenia.
Odwiązała smycz i wyszła na korytarz. Z kuchni dobiegł do niej głos
Sully ego. Chocia\ mówił spokojnie, było dla niej jasne, \e jest wściekły.
 Nie mo\esz mnie teraz z tego wyłączyć, Donny  mówił.
 To przede wszystkim moja sprawa!
Montana szczeknął.
 Czy chcesz, \ebym przez ciebie stracił pracę?!  huknął Donny.  I tak
ju\ złamałem przepisy, pozwalając wam na wizytę w więzieniu! To jest sprawa
policji, a nie cywilów.
Theresa natychmiast wpadła do kuchni.
 Co się stało?!  rzuciła.
Sully i Donny stali naprzeciwko siebie w obronnych pozach i zaciskali
nerwowo palce. Widać było, \e są spięci i mocno rozdra\nieni.
 Znalezli Burta Neimana  wyjaśnił. Theresa zamarła.
 Czy... czy ma Erica?
 Nie, znalezli go w motelu w Clinton z jakąś prostytutką  wyjaśnił
Donny.  Chcę tam pojechać, \eby przesłuchać ich oboje.
 Jadę z tobą  rzekł stanowczo Sully.
 Nic z tego! Stary urwie mi łeb!
Raczej pozbawi awansu, pomyślał Sully, ale nie powiedział tego głośno.
 Tylko ja mogę zmusić Neimana do mówienia  argumentował Sullivan.
 Ju\ to widzę!  warknął Donny.
Przez moment mierzyli się wzrokiem. Theresa pociągnęła jednak mę\a za
rękę, chcąc rozładować napięcie.
 Przecie\ miałeś mi pomóc ubrać choinkę  powiedziała.
 Co takiego?
 Nie pamiętasz? Choinkę!
Spojrzał na nią i gniew powoli zaczął ustępować trosce.
 Chcesz ubierać choinkę?  powtórzył.
 śeby Eric mógł się nią nacieszyć, kiedy wróci.
Chciał powiedzieć:  jeśli wróci , ale, na szczęście, powstrzymał się.
Najdziwniejsze w tym wszystkim było jednak zachowanie Montany.
Szczeniaczek od razu wyczuł pełną wrogości atmosferę i nawet parę razy
szczeknął. Potem jednak się uspokoił i podbiegł nie do Sully ego, ale do
Donny ego, jakby to on był jego panem, i zaczął mu się łasić do nóg.
 Skąd wziął się tutaj ten pies?  jęknął Donny.
 Lubi cię  powiedziała Theresa i nawet spróbowała się uśmiechnąć.
Donny pogłaskał pieska.
 Tylko tego nam brakowało! Sully pokiwał z rezygnacją głową.
 Dobrze, ale zadzwoń, jeśli się czegoś dowiesz  zwrócił się do kolegi.
 Doskonale wiesz, \e to zrobię.  Donny zaczął zbierać się do wyjścia.
Sully wyszedł za nim. Theresa najpierw szukała miseczek dla Montany, a
kiedy je znalazła, wyprostowała się i odruchowo wyjrzała przez okno.
Sully i Donny stali przed domem. Wyglądało na to, \e znowu się o coś
kłócili.
Uwa\aj, ostrzegła w myślach byłego mę\a. Nie zra\aj do siebie ludzi,
którzy chcą ci pomóc.
Nie miała psiej karmy. Znalazła jednak mleko i herbatniki, które połamała
na kawałki.
 No, jedz  zwróciła się do pieska.
Przypomniała sobie stojącą w salonie choinkę i wyszła, \eby sprawdzić,
czy wcią\ jest na swoim miejscu. Nikt jej nie ruszył. Nie miała specjalnej ochoty
na jej ubieranie, ale chciała się czymś zająć. Wiedziała, \e to nieznośne napięcie
brało się równie\ z bezczynności. Trudno jednak było sobie wmówić, \e
cokolwiek mo\e mieć znaczenie w obliczu tego, co się stało.
Po chwili usłyszała głośne trzaśniecie drzwi.
 Cholera! Powinienem sam tam pojechać!  usłyszała głos byłego mę\a.
 Przecie\ wiesz, \e to niemo\liwe  powiedziała, wychylając się z
salonu.  Zresztą, Donny na pewno się tym zajmie. Czy o to się z nim
pokłóciłeś?
Oparł się o drzwi do pokoju Erica i pokręcił głową. Tak naprawdę nigdy
wcześniej nie kłócił się z Donnym. Zawsze byli wyjątkowo zgodni.
 Nie, nie o to.
 Więc o co znowu poszło?  Nagle zdała sobie sprawę z tego, \e w domu
po raz pierwszy od dłu\szego czasu zapanowała dziwna cisza.  I dlaczego tu
jest tak cicho?
Sully skinął głową.
 Właśnie o to się z nim spierałem  zaczął wyjaśnienia.  Musiał
wycofać stąd większość swoich ludzi.
 Ale dlaczego?  jęknęła rozpaczliwie.
Natychmiast podszedł i przytulił ją mocno. Było jej tak dobrze w jego
ramionach, \e nie chciała, \eby ją wypuścił. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl