[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miłość. Czułem, że jeszcze za wcześnie na wyznania. Zabolało
mnie, że skłamałaś, kiedy pytałem o kochanka twojej ciotki,
bo to znaczyło, że mi nie ufasz.
Jemma zarumieniła się.
- To już nieważne. Nie musisz mi mówić. Przyrzekłem
sobie wtedy, że zrobię wszystko, żebyś mi zaufała, a może i
pokochała.
Luke był bardzo przekonujący, kiedy tak trzymał ją w
ramionach.
- Powiedziałeś, że miłość nie istnieje, że to tylko inne
słowo na określenie pożądania. Powiedziałeś, że masz mnie
dosyć, dlaczego miałabym uwierzyć, że nagle wszystko się
zmieniło?
Luke skrzywił się na to wspomnienie.
- Jak mam ci to wyjaśnić? Wszystkie moje wyobrażenia o
miłości wywietrzały mi z głowy w chwili, gdy cię
zobaczyłem. Byłaś kobietą z moich snów, ale wszystko
zmieniło się w koszmar, kiedy powiedziałaś, ze jesteś
mężatką. Spędziłem rok w celibacie, próbując o tobie
zapomnieć. W końcu, w desperacji, umówiłem się z Daviną.
Potem ponownie spotkałem ciebie i przysięgam, że od
tamtej chwili nie dotknąłem jej. Przyszła do biura z
życzeniami, ale odesłałem ją, żeby porozmawiać z tobą.
Myślisz, że mógłbym kochać się z inną, tak jak z tobą? To ty
jesteś moją miłością, moją pasją, moim życiem. Kiedy cię
zmusiłem, żebyś za mnie wyszła, myślałem, że to nieważne,
że wciąż kochałaś Alana. Pragnąłem cię, wiedziałem, że
pasujemy do siebie, wierzyłem, że to wystarczy, by stworzyć
podstawy tego związku. Ale szybko zrozumiałem, że byłem w
błędzie. Pokochałem cię i chciałem od ciebie dużo więcej. -
Uniósł jej brodę. - Popatrz na mnie - poprosił. Spojrzała mu w
oczy i zdziwiła się, jak mogła kiedykolwiek myśleć, że są
zimne. Teraz płonęły pragnieniem i bólem, od których serce
jej drgnęło.
- Jestem bardzo zaborczym mężczyzną i wstyd mi za to,
ale byłem szaleńczo zazdrosny o twojego zmarłego męża.
- Specjalnie zniszczyłeś mój medalion. Oczy Jemmy były
teraz ogromne, a twarz Luke'a ściągnięta bólem.
- Kiedy wróciłem z Nowego Jorku, chciałem ci
powiedzieć, co czuję, bo po tamtej intymnej rozmowie byłem
przekonany, że wreszcie nam się uda, tym bardziej że
zgodziłaś się poszukać domu.
- Myślałam, że to ma być dla nas, ale potem uznałam, że
chcesz, żebym się wyprowadziła.
- Pierwsza myśl najlepsza - Luke uśmiechnął się słabo. -
Ale kiedy zobaczyłem, jak płaczesz w starym domu, coś we
mnie pękło. - Na tamto wspomnienie przymknął oczy, ale
zaraz otworzył je znowu. - Jemmo, czy mi wybaczysz? Nie
mogła znieść cierpienia w jego oczach.
- Byłeś na mnie zły...
- Kiedy sobie uświadomiłem, że nie mogę sobie ufać,
kiedy jestem przy tobie, musiałem odejść.
- Ale powiedziałeś, że masz mnie dosyć i widziałam to w
twoich oczach.
- Miałem dosyć samego siebie. Tylko siebie. Seks był
wspaniały, ale miałem coraz mniej nadziei, że mnie
pokochasz. Chciałem cię mieć całą. Ciało i duszę.
Próbowałem wszystkiego i wszystko zawodziło. Nie mogłem
już dłużej. Nie dziwię się, że nie powiedziałaś mi o ciąży.
Musiałaś się mnie bać.
Jemma nie mogła znieść tej pokory u dumnego,
niezłomnego Luke'a.
- Nie mogłabym się ciebie bać, Luke... nigdy -
odpowiedziała z uśmiechem.
- Mam nadzieję, że naprawdę tak myślisz, bo zamierzam
być przy tobie i dziecku przez bardzo długi czas -
odpowiedział.
Jemma przesunęła dłońmi po jego piersi i objęła go za
szyję. Przylgnęła do niego, na ile pozwalał jej brzuch i
przyciągnęła jego dumną głowę do swojej.
- Bardzo chcę, żeby mężczyzna, którego kocham, był
przy mnie i naszym dziecku.
Pochylił się i pocałował ją z czułością.
- Powiedz mi to - poprosił, unosząc głowę. Jedną dłonią
pogładził jej miękkie loki, drugą położył na karku. - Powiedz,
że to prawda, że naprawdę mnie kochasz.
Spojrzała mu w oczy.
- Kocham cię, Luke. - Jej pełne wargi rozchyliły się w
uśmiechu, kiedy krzyknął z radości.
Pocałował ją znowu z gorącym pragnieniem. Przylgnęli do
siebie, porwani namiętnością.
- Nie powinienem, jesteś w ciąży.
- Powinieneś. - Ciało Jemmy przebiegł rozkoszny
dreszcz. - Chodzmy na górę.
Luke uniósł ją w ramionach, ostrożnie wniósł po schodach
i postawił na ziemi. Cofnął się o krok i obserwował ją w ciszy
przez długą chwilę.
- Podoba ci się sypialnia? - spytała Jemma nerwowo.
- Wypełniłaś moje oczy, serce i umysł. Nie ma już
miejsca na nic innego. - Położył drżące dłonie na jej
ramionach i delikatnie zsunął ramiączka sukienki. Biały
muślin opadł do stóp Jemmy.
- Mój Boże! - wykrzyknął. - Zawsze wydawałaś mi się
doskonała, ale teraz... to się po prostu nie da wypowiedzieć.
- Luke - odezwała się niepewnie, bo jeszcze nigdy go
takim nie widziała.
- Jesteś niewiarygodnie piękna! - Wziął ją w ramiona i
gładził po głowie z twarzą ukrytą w jej długich włosach. - Nie
zasługuję na ciebie, Jemmo, ale kocham cię szaleńczo i
zawsze będę cię kochał.
Pod jego czułym dotykiem i tchnieniem jego oddechu
wszystkiego strachy wyparowały, została tylko miłość i
pragnienie.
- Luke - powtórzyła drżąco, jego wargi musnęły jej brew,
policzek i w końcu usta.
Podniósł ją i ostrożnie, jakby była ze szkła, położył na
łóżku, zsuną! ubranie i położył się obok niej.
- Kochanie moje - wyszeptał.
Było jak nigdy przedtem, prawdziwy związek ciał i dusz,
narastające fale namiętności i wspólny finał, cud stawania się
jednością.
Potem Luke trzymał ją w objęciach i gładził delikatnie po
brzuchu.
- Theo będzie szczęśliwy, wiesz? Jego prawnuk w końcu
odziedziczy jego stary dom.
Spojrzała w jego roześmiane oczy.
- A ty?
- Ja? Ja kocham cię bardziej, niż potrafię wyrazić,
Jemmo.
- To mi to pokaż - uśmiechnęła się figlarnie.
EPILOG
Był wrzesień, na błękitnym niebie świeciło słońce, a w
powietrzu rozbrzmiewał dziecięcy śmiech. Jemma wychyliła
się z okna sypialni, uśmiechnięta na widok Thea, Mila i
małego Alexa, pluskających się w basenie pod oknem. Wciąż
jeszcze nie mogła uwierzyć w swoje szczęście.
- Jemmo, już po dziewiątej. Maria zapakowała ci torbę.
Musisz się tylko ubrać. - Luke stanął za nią i objął ramieniem.
- To nasza druga rocznica, pamiętasz?
Rzuciła mu rozbawione spojrzenie.
- Przypominasz mi o tym już trzeci raz od północy,
wiesz?
W szarych oczach czaił się uśmiech,
- Wiem i zrobię to jeszcze nieraz, obiecuję. Ale
pospieszmy się. Helikopter już leci, a ja chcę tam dotrzeć
przed nocą, bo mam dla ciebie niespodziankę.
- Myślisz, że Alex może zostać sam?
- Sam? Chyba żartujesz? Sześcioro pracowników, a do
tego Theo i Milo, zakochani w nim po uszy. Mały nie będzie
sam ani chwili.
- Masz rację. - Odwróciła się i pocałowała go w brodę. -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]