[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Siedzieli w milczeniu. Dwoje ludzi znających się na wylot.
 Jak to blisko się wydaje  Audrey przerwała w końcu ciszę.
omas spojrzał przez rzekę na Gull s Point.
 Tak, moglibyśmy przepłynąć.
 Nie przy fali odpływowej. Camilla miała kiedyś służącą, która uwielbiała pływać.
Przepływała na drugą stronę i z powrotem przy odpowiednim stanie przypływu. Musi być albo niska,
albo wysoka woda, natomiast kiedy idzie odpływ, woda może wynieść pływaka daleko, aż do ujścia
rzeki. Zdarzyło jej się to kiedyś, z trudem uratowała się, wyrzuciło ją na brzeg koło Easter Point,
całkiem wycieńczoną.
 A wcale nie wygląda to niebezpiecznie.
 Z tej strony nie jest. Prąd płynie przy drugim brzegu. Pod skarpą jest bardzo głę-
boko. W zeszłym roku był tu wypadek  niedoszły samobójca rzucił się ze Stark Head, ale zaczepił
się o drzewo w połowie urwiska i straż przybrzeżna go ściągnęła.
 Biedaczysko. Założę się, że nawet im nie podziękował. To musi być fatalne: zdecydować się na
taki krok i zostać odratowanym. Czuł się pewnie jak idiota.
68
69
 Może dziś już się z tego cieszy  spekulowała Audrey.
Od niechcenia zaczęła się zastanawiać, co też ten człowiek może teraz robić i gdzie jest.
omas pykał z fajki. Lekko odwracając głowę, mógł przyglądać się Audrey.
Zauważył, że twarz ma poważną i zaabsorbowaną, kiedy tak wpatrywała się w drugi brzeg. Długie
brązowe rzęsy, czysta linia policzka, małe, podobne do muszelki, ucho.
To mu o czymś przypomniało.
 A, znalazłem twój kolczyk, ten, który wczoraj zgubiłaś.  Poszperał w kieszeni.
Audrey wyciągnęła rękę.
 O, dobrze, gdzie go znalazłeś? Na tarasie?
 Nie. Był koło schodów. Musiałaś go zgubić, schodząc na kolację. Nie miałaś go przy kolacji.
 Cieszę się, że się znalazł.
Wzięła go. omas zwrócił uwagę, że wyglądał stanowczo zbyt ciężko przy jej ma-
łych uszach. Dziś też nosiła pokazne kolczyki.
Zauważył:
 Nosisz kolczyki nawet do kąpieli. Nie boisz się ich zgubić?
 O, to takie taniutkie drobiazgi. Nie znoszę nie mieć kolczyków z powodu tego
 dotknęła lewego ucha. omas przypomniał sobie.
 Ach, tak, to od czasu, kiedy ugryzł cię stary Bouncer.
Potwierdziła.
Milczeli pogrążeni we wspomnieniach z dzieciństwa. Audrey Standish (to jej panień-
skie nazwisko), wysoka dziewczynka o patykowatych, za długich nogach, wtuliła twarz w futro
starego Bouncera, który miał chorą łapę. Ugryzł ją mocno. Musiano jej założyć szwy. Teraz prawie
nie było tego widać, została maleńka, niewyrazna blizna.
 Dziewczyno, przecież tego wcale nie widać. O co ci chodzi?
Audrey po chwili milczenia powiedziała szczerze:
 To dlatego... dlatego, że chciałabym być... bez skazy.
omas zrozumiał. To pasowało do jego obrazu Audrey. Była perfekcjonistką. Sama Audrey
sprawiała wrażenie doskonałości. Powiedział pod wpływem nagłego impulsu:
 Jesteś znacznie piękniejsza niż Kay.
Odwróciła się gwałtownie.
 Ach, nie, omas. Kay naprawdę... Kay jest naprawdę śliczna.
 Na zewnątrz tak. Ale mnie chodzi o to, co pod spodem.
 Czyżbyś miał na myśli  powiedziała rozbawiona  walory mojej pięknej duszy?
omas postukał fajką, oczyszczając ją z popiołu.
 Nie  rzekł.  Chodzi mi raczej o twoje kształtne kości.
68
69
Audrey wybuchnęła śmiechem.
omas nabijał fajkę nową porcją tytoniu. Milczeli przez jakieś pięć minut. omas spoglądał na nią
co i raz, ale dyskretnie, tak że tego nie zauważyła. Wreszcie powiedział
cicho:
 Co ci dolega, Audrey?
 Dolega? O co ci chodzi?
 Coś jest z tobą nie tak.
 Nieprawda. Wszystko ze mną jest w porządku.
 Jednak nie wszystko.
Zaprzeczyła ruchem głowy.
 Nie chcesz mi powiedzieć?
 Nie mam nic do powiedzenia.
 Może robię z siebie durnia, ale... ale muszę to powiedzieć...  przerwał  Audrey...
dlaczego nie zapomnisz o tym wszystkim? Czemu nie chcesz dać sobie z tym spokoju?
Konwulsyjnie zacisnęła swoje drobne dłonie na kamieniach.
 Nie rozumiesz! Kompletnie nic a nic!
 Ależ Audrey, moja droga, rozumiem. Właśnie rozumiem. Wiem.
Zwróciła ku niemu twarz z wyrazem powątpiewania. omas ciągnął:
 Wiem dokładnie, przez co musiałaś przejść. I... i wiem, co to dla ciebie znaczyło.
Zbladła jak ściana.
 Ach, tak... Nie sądziłam, że ktokolwiek wie...
 No, więc, ja tak. Nie chcę o tym mówić. Ale chcę cię przekonać, że to wszystko masz już za
sobą... to zamknięta przeszłość.
 Niektórych rzeczy nie można zamknąć  powiedziała półgłosem.
 Posłuchaj, Audrey, nie ma co tego rozpamiętywać. Przeszłaś przez piekło. Nic dobrego nie
wyniknie, jeśli będziesz do tego ciągle wracać. Patrz naprzód, a nie wstecz.
Jesteś jeszcze młoda. Masz przed sobą życie, jeszcze długie życie. Myśl o jutrze, nie o dniu
wczorajszym.
Wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczyma, z których nie dało się wyczy-tać, o czym myśli.
 A jeśli nie potrafię?
 Musisz!
 Myślę, że jednak nie rozumiesz. Chyba nie jestem całkiem normalna, jeśli chodzi o pewne
sprawy...
 Bzdura  wtrącił gwałtownie.  Ty...  przerwał.
 Ja... co?
 Pamiętam cię, kiedy byłaś młodą dziewczyną, przed ślubem z Nevile em. Dlaczego za niego
wyszłaś?
70
71
Uśmiechnęła się.
 Bo się w nim zakochałam.
 Tak, tak, tyle to wiem. Ale dlaczego się w nim zakochałaś? Co cię w nim tak po-ciągało? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl