[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W normalnych warunkach ojcu 0Brienowi przydałby się parotygodniowy
urlop.
Zaledwie trzy dni temu wrócił z Amsterdamu, oficjalnie z seminarium poświęconego
Wojnie z Niedostatkiem.
Podczas pobytu w Europie zdołał się wymknąć z Amsterdamu i u\y wając
funduszu, który wcześniej przytaił w Utrechcie, podpisał dwie dłu goterminowe
umowy najmu na fałszywe nazwiska jedną na mieszka nie w Roermond w Holandii,
drugą w Mimster w Niemczech Zachodnich.
226
Te mieszkania miały się stać w przyszłości miejscami azylu dla młodych
bohaterów, którzy poniosą wojnę tam, gdzie wróg się tego najmniej spo dziewał.
Podró\e były częścią \ycia Dermota 0Briena.
Jego zakon prowadził prace misyjne i ekumeniczne, on zaś pełnił funkcję
Sekretarza do Spraw Międzynarodowych.
Był to doskonały kamufla\ dla wojny; nie dla Wojny z Niedostatkiem, lecz wojny
przeciw Anglikom, która stała się jego po wołaniem i treścią \ycia od chwili,
gdy przed laty w Derry trzymał w rę kach głowę umierającego młodego człowieka z
pękniętą czaszką i widział brytyjskich spadochroniarzy biegnących ulicą, a
następnie udzielił kona jącemu ostatniego namaszczenia i zło\ył inne, własne
ślubowanie, o któ rym jego zakon i jego biskup nic nie wiedzieli.
Odtąd \ywił i pielęgnował swoją \ywiołową nienawiść do ludzi zza morza i
oddał swe usługi Sprawie.
Zostały one chętnie przyjęte i przez dziesięć lat ojciec 0Brien był głównym
międzynarodowym "ochronia rzem" Tymczasowej IRA.
Zbierał fundusze, przenosił pieniądze z jedne go głęboko zakonspirowanego konta
bankowego na drugie, załatwiał fał szywe paszporty, organizował bezpieczny
transport i magazynowanie semteksu i detonatorów.
Za jego sprawą bomby w Regents Parku i Hyde Parku rozerwały młodych
członków orkiestry wojskowej i ich konie; za jego sprawą ostre bolce autokaru na
ulicy przed Harrodsem wybebeszały ludzi ucinając im ręce i nogi.
śałował, \e było to konieczne, lecz nie wątpił, \e sprawiedliwe.
Czy tał potem reporta\e w gazetach i oglądał telewizję z przera\onymi
konfratrami; poproszony przez któregoś z braci o pomoc w pracy duszpa sterskiej,
poszedł i z czystym sumieniem odprawił mszę świętą.
Owego wiosennego poranka jego problem został przypadkowo roz wiązany
przez mały anons w "Dublin Press", której egzemplarz le\ał jesz cze na łó\ku
Dermota, gdzie czytał gazetę pijąc poranną herbatę.
Pokój ojca 0Briena był zarazem jego biurem, z własnym telefonem.
Zadzwonił w dwa miejsca i w drugim usłyszał ciepłe zaproszenie do wzię cia
Strona 160
forsyth Fa szerz.txt
udziału w zbli\ającej się pielgrzymce, anonsowanej w gazecie.
Następ nie poszedł do swego superiora.
Jest mi to potrzebne, Frank powiedział.
Kiedy siedzę w biu rze, telefon się urywa.
Muszę mieć trochę spokoju i czasu na modlitwę.
Jeśli się beze mnie obejdziesz, to chciałbym jechać.
Superior spojrzał na plan pielgrzymki i skinął głową.
Błogosławię ci na drogę, Dermot.
Pomódl się za nas wszystkich, jak tam będziesz.
227 .
Do pielgrzymki był jeszcze tydzień.
Ojciec 0Brien wiedział, \e nie musi porozumiewać się z Radą Armii w sprawie
zezwolenia na wyjazd.
Jak po powrocie będzie miał jakąś wiadomość, to tym lepiej.
Jeśli nie po co Radzie zawracać głowę?
Wysłał list do Londynu z dodatkową opła tą zapewniającą dostarczenie w ciągu
dwudziestu czterech godzin, wie dząc, \e dojdzie do Libijskiego Biura Ludowego
(ambasada) w ciągu trzech dni.
To da czas ludziom w Trypolisie na przygotowania.
Pielgrzymka rozpoczęła się mszą i modłami w irlandzkiej świątyni w
Knock, a stamtąd przeszła na lotnisko w Shannon do czarterowego odrzutowca
lecącego do Lourdes u stóp francuskich Pirenejów.
Tutaj ojciec 0Brien wymknął się z tłumu pielgrzymów, świeckich, zakonnic i
księ\y i wsiadł do zaczarterowanego małego samolotu, który czekał na niego na
lotnisku w Lourdes.
W ciągu czterech godzin samolot dostar czył go do Valletty na Malcie, gdzie
przejęli go Libijczycy.
Ich nie ozna czony odrzutowiec rządowy wylądował w małej bazie wojskowej pod
Syrtą w dwadzieścia cztery godziny od chwili, kiedy irlandzki ksiądz opuścił
Shannon.
Czekał tam na niego układny i grzeczny jak zwykle Hakim al-Mansur.
Z powodu pilności powrotu do Lourdes i dołączenia do pielgrzymów, nie
było spotkania z pułkownikiem Kadafim.
W gruncie rzeczy nie zo stało ono zapowiedziane.
Była to operacja powierzona al-Mansurowi do załatwienia we własnym zakresie.
Mę\czyzni rozmawiali w bazie, w pokoju dla nich wydzielonym i oto czonym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]