[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wokół było zbyt cicho.
292
293
Gdyby policjanci gorączkowo go szukali, powinni się nawoływać. Jeśli zachowywali
się tak cicho, można było to wytłumaczyć tylko w jeden sposób.
Zauważyli go i skradali się.
Matt znów zaczął nasłuchiwać.
Usłyszał jakiś brzęk. Jakby czegoś wiszącego przy policyjnym pasie.
Teraz nie miał już żadnych wątpliwości szli po niego. Serce zaczęło mu bić
szybciej. Czuł, jak łomocze mu w piersi. Schwytany. Znowu. Zobaczył, co się
stanie: brutalne szarpanie, kajdanki, tylne siedzenie radiowozu...
Więzienie.
Poczuł strach. Nadchodzili. Zaraz zabiorą go i ponownie wtrącą do celi. Nie będą
go słuchać. Zamkną go. Był byłym więzniem. Kolejny mężczyzna nie żył po bójce z
Mattem Hunterem. Zapomnij o wszystkim. Tym razem wsadzą go na dobre.
I co się stanie z Olivią, jeśli da się złapać?
Nawet nie mógł powiedzieć im prawdy, choćby chciał, ponieważ wtedy to ją
wsadziliby do więzienia. A tego obawiał się bardziej niż odsiadki...
Matt sam nie wiedział jak, ale nagle mauser znalazł się w jego dłoni.
Spokojnie, powiedział sobie. Nie będziemy do nikogo strzelać.
Mógł jednak nim postraszyć. Tylko że gliniarzy było kilku, co najmniej czterech
lub pięciu, a następni w drodze. Oni też wyciągną broń. I co wtedy? Czy Paul i
Ethan nie śpią?
Przesunął się wzdłuż tylnej ściany altanki. Zaryzykował i wyjrzał zza rogu.
Dwaj policjanci znajdowali się nie dalej niż dwa metry od niego.
Zauważyli go. Na pewno. Zmierzali prosto na niego.
Nie zdoła uciec.
Matt ścisnął kolbę pistoletu i szykował się do skoku, gdy jego wzrok przykuło
coś na tylnym podwórku Marshy.
Kyra.
Widocznie cały czas obserwowała przebieg wydarzeń. Stała
294
przy drzwiach garażu. Ich spojrzenia się spotkały. Matt dostrzegł nikły uśmiech
na jej ustach. Chciał przecząco pokręcić głową, ale nie zdążył.
Kyra wrzasnęła.
Jej rozdzierający krzyk przerwał głuchą ciszę. Obaj policjanci odwrócili się do
niej. Dziewczyna znów krzyknęła. Policjanci rzucili się biegiem w jej stronę.
Co się stało? zawołał jeden z nich.
Strona 117
Coben Harlan Niewinny
Matt nie wahał się. Skorzystał z wywołanego przez Kyrę zamieszania i pobiegł w
przeciwną stronę, w kierunku lasu. Dziewczyna znów krzyknęła. Matt nie oglądał
się za siebie, dopóki nie znalazł się w głębi lasu.
43
Siedząc z nogami na biurku, Loren Muse postanowiła zadzwonić do wdowy po Maksie
Darrowie.
W Nevadzie była trzecia lub czwarta rano Loren nigdy nie mogła zapamiętać, czy
w Nevadzie jest dwie, czy trzy godziny wcześniej ale podejrzewała, że kobieta,
której zamordowano męża, zapewne ma kłopoty z zaśnięciem.
Wybrała numer. Zgłosiła się poczta głosowa. Męski głos powiedział: Max i Gertie
nie mogą w tej chwili rozmawiać. Prawdopodobnie jesteśmy na rybach. Zostaw
wiadomość, dobrze?".
Głos zza grobu sprawił, że zawahała się. Max Darrow, emerytowany policjant, był
ludzką istotą. To oczywiste, ale czasem o tym zapominasz. Absorbują cię
szczegóły, układanie fragmentów łamigłówki. Człowiek stracił życie. Gertie
będzie musiała zmienić treść wiadomości. Już nigdy nie pojedzie z Maksem na
ryby. Wydawało się, że to drobiazg, lecz było częścią życia, istnienia,
roztrzaskanym teraz światem.
Loren zostawiła wiadomość, podając numer swojego telefonu, po czym się
rozłączyła.
Hej, nad czym pracujesz?
Był to Adam Yates, szef filii FBI w Yegas. Po spotkaniu w biurze Joan Thurston
przyjechał z nią do biura prokuratora okręgowego. Loren spojrzała na niego.
Tylko nad kilkoma dziwnymi faktami.
296
Na przykład?
Opowiedziała mu treść rozmowy z Cingle Shaker. Yates przysunął krzesło stojące
przy sąsiednim biurku. Usiadł, nie odrywając od niej oczu. Był jednym z tych
facetów, którzy potrafią nawiązać kontakt wzrokowy.
Kiedy skończyła, Yates zmarszczył brwi.
Nie rozumiem, co ten cały Hunter ma z tym wspólnego.
Wkrótce powinien znalezć się w areszcie. Może wtedy czegoś się dowiemy. Yates
kiwnął głową, nie spuszczając z niej oczu.
Co takiego? spytała Loren.
Ta sprawa odparł Yates. Mówił cicho. Ma dla mnie ogromne znaczenie.
Z jakiegoś konkretnego powodu?
Czy masz dzieci? zapytał.
Nie.
Jesteś mężatką?
Nie.
Homo?
Jezu, Yates. Podniósł rękę.
To było głupie, przepraszam.
Po co te wszystkie pytania?
Nie masz dzieci. Sądzę, że tego nie zrozumiesz.
Mówisz poważnie? Yates ponownie podniósł rękę.
Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało. Na pewno jesteś miłą osobą i w ogóle.
O rany, dzięki.
Po prostu... jeśli masz dzieci, to wszystko zmienia.
Zrób coś dla mnie, Yates. Proszę, nie wciskaj mi tego kitu o dzieciach, które
cię zmieniają. Wystarczająco często słyszę ten bzdurny tekst od moich żałośnie
nielicznych przyjaciół.
Nie o to chodzi. Zamilkł na chwilę. Prawdę mówiąc, uważam, że samotni
ludzie są znacznie lepszymi policjantami. Mogą się skupić na swojej pracy.
Skoro o tym mowa...
297
Podniosła kilka papierów i udała zajętą.
Pozwól, że o coś cię zapytam, Muse. Czekała.
Kiedy się budzisz ciągnął Yates o kim najpier myślisz?
Słucham?
W porządku, jest ranek. Otwierasz oczy. Zaczynasz wstawać z łóżka. O kim
najpierw myślisz?
Może ty mi powiesz?
Cóż, nie chcę cię obrazić, ale o sobie, prawda? I nie : w tym nic złego.
Myślisz o sobie. Wszyscy samotni ludzie ta robią. Budzisz się i zastanawiasz, co
będziesz robić tego Och, pewnie, możesz opiekować się starymi rodzicami lub coś
takiego. Ale właśnie o to chodzi. Kiedy masz dzieci, już niej jesteś numerem
jeden. Ktoś jest ważniejszy od ciebie. Tol zmienia twój sposób widzenia świata.
Musi. Uważasz, że| umiesz służyć i chronić. Kiedy jednak masz rodzinę...
Strona 118
Coben Harlan Niewinny
Co właściwie chcesz mi powiedzieć? Adam Yates w końcu zerwał kontakt wzrokowy.
Mam syna, Sama, czternastolatka. Kiedy miał trzy lata, przeszedł zapalenie
opon mózgowych. Myśleliśmy, że umrze. Leżał w szpitalu, w tym wielkim białym
łóżku. Było dla niego za duże, wiesz? Wyglądało tak, jakby miało go połknąć. A
ja tylko siedziałem przy nim i patrzyłem, jak jego stan się pogarsza.
Głośno odetchnął i przełknął ślinę. Loren nie poganiała go.
Po kilku godzinach podniosłem Sama i trzymałem na rękach. Nie spałem. Nie
położyłem go. Po prostu go trzymałem. Moja żona mówi, że przez trzy dni. Nie
wiem. Wiedziałem tylko, że jeśli będę trzymał Sama na rękach, jeśli będę go
strzegł, śmierć nie zdoła mi odebrać syna.
Yates zamilkł i zamyślił się.
Nadal nie widzę związku powiedziała łagodnie Loren.
No cóż, oto on rzekł, znów normalnym głosem. Znowu spojrzał jej w oczy.
yrenice miał jak główki szpilek. " Zagrozili mojej rodzinie.
Yates podniósł dłoń na wysokość twarzy i zaraz ją opuścił, jakby nie był pewien,
gdzie chce ją położyć.
298
Kiedy zacząłem zajmować się tą sprawą dodał wzięli na cel moją żonę i
dzieci. Teraz rozumiesz. Otworzyła usta, ale nic nie powiedziała. Zadzwonił
telefon na jej biurku. Loren podniosła słuchawkę.
Zgubiliśmy Matta poinformował ją Lance Banner.
Co takiego?
Ta mała, która z nimi mieszka. Kyra czy jakoś tak. Zaczęła krzyczeć i... W
każdym razie jego żona jest tutaj. Twierdzi, że to ona prowadziła samochód, nie
on, i że nie wie, gdzie jest jej mąż.
Bzdura.
Wiem.
Przywiez ją tu.
Nie chce jechać.
Słucham?
Nic na nią nie mamy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]