[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bieniem.
Teraz było już inaczej. Jak gdyby spadły jej
z oczu przysłowiowe klapki, jakby była zupełnie
inną osobą, która w tej chwili odrzucała z iryta-
cją to, co niegdyś z pokorą przyjmowała.
Moje ty biedne kochanie. Ile ty musiałaś się
nacierpieć! Ale już po wszystkim... Zdałem
sobie sprawę ze swoich błędów i stoję tu przed
tobą pełen skruchy. Choć musisz przyznać, że
Anna to smaczny kąsek. Nic dziwnego, że mnie
na moment otumaniła. Ale już koniec z tym.
Szedł za nią do biura.
Sara marszczyła nos, czując silny zapach jego
wody po goleniu, o wiele za silny w tak małej
przestrzeni.
Z niesmakiem uprzytomniła sobie, że Ian
wkroczył w jej intymną przestrzeń, co było
208 UKRYTY SKARB
więcej niż nieuprzejme i graniczyło z seksual-
nym molestowaniem.
Czuła potrzebę dystansu, więc natychmiast
się od niego odsunęła, lecz po chwili tego
pożałowała, gdyż Iana to nie zniechęciło.
Wszedł za nią i zamknął drzwi.
Kiedy się do niej zbliżał, musiała sobie przy-
pomnieć, że to jest właśnie Ian, ten sam Ian,
którego kochała niemal całe swoje dorosłe życie.
Ian, który...
Ian... który ją odtrącił, wzgardził nią, który ją
wykorzystał, nie seksualnie, lecz emocjonalnie
i psychicznie, nawet jeżeli działo się tak przy jej
aprobacie, niemal z jej cichym przyzwoleniem.
Inny mężczyzna, lepszy człowiek, który by
wiedział, że nie odwzajemni jej miłości, zerwał-
by wszelkie kontakty, gdyby tylko poznał jej
uczucia. Taki człowiek jak... taki ktoś jak Stuart,
na przykład.
Sara z trudem przełknęła ślinę, speszona
i oszołomiona własnymi myślami. Próbowała
sobie powiedzieć, że powinna się cieszyć, być
szczęśliwa, szczęśliwa do szaleństwa.
Ian do niej przyjechał. Ian jej pragnie... Ian
oznajmił, że rozstał się z Anną, żeby ona, Sara,
wróciła do Londynu razem z nim, natychmiast,
że chce...
Wzięła głęboki oddech i przerwała pełen za-
Penny Jordan 209
dufania, niemal śmieszny potok bezsensownych
zapewnień Iana.
Nie mogę z tobą jechać do Londynu. Wy-
chodzę za mąż.
Za mąż? Uniósł groznie brwi. No tak,
twój ojciec wspominał coś na ten temat. %7łe niby
masz zamiar poślubić jakiegoś miejscowego
miłośnika przyrody. No ale odpowiedz sobie
szczerze, moja droga, czy ty naprawdę odnaj-
dziesz się w takim życiu? Przecież jesteś przy-
zwyczajona do wielkiego miasta. Tak samo jak
ja. Ty i ja...
Nie, wcale nie odparła załamującym się
głosem. Nie jestem taka jak ty, Ian.
Spojrzał na nią z rosnącą irytacją. Był wyraz-
nie zły, że Sara nie chce ulec jego urokom
i potrzebom. Ona z kolei zastanawiała się, nie
bez pewnej dozy cynizmu, co też go do niej
sprowadziło. Czy Ian chce, by ukoiła jego zmę-
czone męskie ego, czy może zrobiła porządki
w biurze?
No dobrze, popełniłem błąd oznajmił.
Jego głos stracił swoją gładkość, powab, wy-
ostrzył się, stwardniał... Sara stwierdziła nawet,
z lekkim poczuciem winy, że działa jej na nerwy.
Nie miała ochoty dłużej go słuchać, nie ob-
chodziło jej, co ma jej do powiedzenia. W ogóle
nie życzyła sobie jego obecności.
210 UKRYTY SKARB
Prawdę powiedziawszy pragnęła... najbar-
dziej pragnęła zamknąć oczy i żeby w tym czasie
Ian zniknął, a kiedy je znów otworzy, by na jego
miejscu pojawił się Stuart.
Niesłychane! Ona pragnie Stuarta... woli Stu-
arta.. potrzebuje Stuarta... Kocha Stuarta.
Nie... jak to możliwe? Jak by mogła?
W porządku, Saro warknął Ian. Więc
kategorycznie domagasz się adoracji, chcesz,
żebym się przed tobą płaszczył. No cóż, nie
mogę mieć ci tego za złe. Chociaż odniosłem
raczej wrażenie, że jesteś ponad to. Ty wiesz
najlepiej ze wszystkich, jak bardzo jestem wraż-
liwy, jak bardzo mi trzeba...
%7łeby ktoś dopieścił twoje ego dokończyła
za niego chłodno.
Niebieskie oczy Iana patrzyły chłodno i bez-
litośnie.
Anna miała rację co do ciebie oświadczył
jadowicie. Jesteś zimną, aseksualną istotą.
Kompletnie pozbawioną kobiecości. I ty mó-
wisz, że wychodzisz za mąż? Ciekawe, po co?
Przecież go nie kochasz.
Nie? A niby dlaczego nie? Ponieważ kiedyś
byłam taka głupia i zakochałam się w tobie? To
już przeszłość, Ian. To skończyło się w dniu,
w którym Anna oznajmiła mi, że przez cały czas
[ Pobierz całość w formacie PDF ]