[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wzrokiem. Kiedy skończyli kpić, oświadczyła:
- Lubię mieć ze sobą wszystko. Czyżbym czuła zapach kawy?
- W czajniku - odparł Del. - Ale uważaj, jest bardzo gorąca. Mamy już
pierwszą ofiarę.
- Coś się komuś stało?
- Peter sparzył sobie rękę - odparł Skip tonem skarżypyty, jaki
zapamiętała z dzieciństwa.
Alicja popatrzyła na potężnego mężczyznę o jasnej czuprynie, który
przycupnął u brzegu stołu.
- Bardzo się poparzyłeś? - spytała.
- Paskudnie - odparł, unosząc zabandażowaną prawą dłoń. - Dominik
kazał mi popłynąć z Renaldem do Punta Blanca i iść do lekarza. Tak czy
inaczej, nie mogę kopać. Wygląda na to, że przynajmniej przez kilka dni
ekspedycja musi się obywać beze mnie,
Alicja podejrzewała, że Peter jest w gruncie rzeczy zadowolony. Nie
cierpiał wyspy i chwyciłby się każdego sposobu, by opuścić to miejsce.
Skip nalał Alicji kawy. Kiedy wręczył jej plastikowy kubek, pochylił się i
szepnął:
- Om ma to już z głowy. Jak myślisz, kto na tym wyjdzie najlepiej?
Nie raczyła odpowiedzieć. Uniosła pokrywę gara stojącego obok ognia.
Miała nadzieję, że znajdzie tam coś pysznego, może na przykład owsiankę? Ale
w środku były resztki ryb z kolacji.
- 35 -
S
R
Odłożyła ze zgrozą pokrywkę,
- I to ma być śniadanie? - wysyczała do Skipa.
- Nie możemy przecież marnować jedzenia - odparł z miłym uśmiechem.
- A tak swoją drogą, gdzie byłaś w nocy?
Alicja znieruchomiała, czując wstępujący na policzki rumieniec.
- O co ci chodzi?
- Nie przyszłaś do nas na pokera.
- Czy to też wchodzi w zakres naszej integracji? - zakpiła. - Czy porcja
bluffu to lekcja współpracy z wami?
Przysiadła na ławce i zaczęła pić kawę.
Skip nie dawał za wygraną. Usiadł obok dziewczyny.
- Gdzie naprawdę byłaś? - spytał tak, że tylko ona mogła usłyszeć. -
Około północy poszedłem do twego namiotu, by sprawdzić, czy znów nie za-
chorowałaś i... nie było cię tam.
- Jezu słodki. Spałam w namiocie Dominika. Jesteś zadowolony? -
Napawała się wyrazem, jaki odmalował się na twarzy jej kuzyna. Dopiero po
chwili wyjaśniła:
- Mój namiot kompletnie zamókł, więc Dom odstąpił mi swój. Sam spał
gdzie indziej. A teraz już się zamknij, bo połkniesz muchę.
Skrzywił się.
- Nie używaj tego słowa.
- Jakiego słowa?
- Mucha. Muchy piaskowe. Mam nadzieję, że zabrałaś wystarczająco
dużo czegoś na owady. Powinnaś nosić koszule z rękawami.
- W taki upał?
Dopiero teraz zauważyła, że wszyscy zapięli mankiety. Przypomniała też
sobie, że płyn owadobójczy zostawiła w domu. No cóż, pomyślała, smarując
kromkę chleba masłem kokosowym, jak dotąd owady mi nie dokuczają.
- 36 -
S
R
Niedaleko siedział samotnie, ze spuszczoną, siwą głową Del.
Najwyrazniej nurtował go jakiś problem. Kiedy dziewczyna skończyła kanapkę
- smakowała niebiańsko - nalała sobie następną kawę i przysiadła się do niego.
- Wszystko w porządku? - spytała.
- Niezupełnie - odparł grobowym głosem i bez zwykłego uśmiechu. -
Nawet sobie nie wyobrażasz, co dla takiego artretyka jak ja znaczy nocleg na
twardej ziemi. Wątpię, bym poradził sobie z pracą, która nas tu czeka; to ciągłe
schylanie i prostowanie grzbietu. Zastanawiam się, czy nie wyjechać z Renal-
dem i Peterem do Punta Blanca.
- Chcesz wracać do domu? - Już sam wyjazd Petera był wystarczająco
paskudny, lecz myśli o utracie Dela kompletnie Alicję załamała.
- To miejsce dla młodych - burknął z rezygnacją Del. - Popełniłem błąd,
upierając się przy wyjezdzie.
- Ale ja nie chcę, byś mnie opuścił. Dominik twierdzi, że po paru dniach
przyzwyczaimy się do tutejszego jedzenia i klimatu. Jutro lub pojutrze
poczujesz się lepiej. Jeśli wyjedziesz, kto obroni mnie przed tymi typami? -
Wskazała głową Skipa i Roberta.
- Jesteś tutaj jedynym rozsądnym człowiekiem.
- Kto jak kto, ale ty sobie z nimi poradzisz - roześmiał się Del. - Jedno
twoje lodowate spojrzenie, a będą chodzić na paluszkach.
- No wiesz, Del...
- Wygłupiłem się z tym wyjazdem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl