[ Pobierz całość w formacie PDF ]

żeby w ostatniej chwili zgłosić się na ochotnika do tego numeru.
 Co masz na myśli?  zaciekawił się Jordan.
 Kobieta, którą wynajęłam, zachorowała. Ta dziewczyna, pracująca dla Dany,
wskoczyła na jej miejsce.
Jordan poczuł gwałtowne wyrzuty sumienia. Wszystko się wyjaśniło: ta
dziewczyna nie była zawodową artystką. To dlatego nie umiała śpiewać.
I dlatego wylądowała na jego kolanach, przez pomyłkę, a nie celowo. Zaklął w
myślach. W świetle tych rewelacji jego zachowanie przedstawiało się naprawdę
skandaliczne.
 Cóż, dzielnie się spisała  pochwalił ją szczerze. Podziwiał ludzi, którzy nie
boją się wyzwań.
Zahira spojrzała na niego z jednym z tych tajemniczych uśmiechów, które tylko
kobiety potrafią wyczarować na swoich ustach.
 Przekażę jej twoje słowa, gdy będę z nią pózniej rozmawiała, aby podziękować
za występ.
 Nie kłopocz się  zaoponował pospiesznie.  Jutro porozmawiam z Daną. 
Wyłowił z kieszeni kluczyki od samochodu i rzucił przez ramię.  Bawcie się
dobrze.
Pomijając jej szefową, Chloe była ostatnią osobą, która wyszła z budynku, parę
minut po drugiej w nocy. Zarzuciła na ramiona wytartą kurtkę skórzaną, którą
wypatrzyła w lumpeksie, chwyciła plecak i rzuciła okiem na złowieszczo
zachmurzone niebo. Miała nadzieję, że zdoła dotrzeć do domu, zanim rozpęta się
ulewa. %7łona jubilata, Zahira, wpadła do niej pod koniec wieczoru z serdecznymi
podziękowaniami oraz grubym plikiem banknotów, który wręczyła jej w ramach
 paru groszy ekstra . A co najważniejsze, Dana zaproponowała jej pracę na pełny
etat. W mdłym świetle latarni Chloe wykonała krótki taniec radości na wyludnionej
ulicy.
Boże, co za wieczór!  pomyślała, oszołomiona. Oczywiście nie wszystko
poszło zgodnie z planem. Po pierwsze, nie była zadowolona ze swojego śpiewu;
doskonale wiedziała, że nie grzeszy talentem wokalnym.
Wrodzony lęk wysokości również nie ułatwił jej sprawy. Po drugie, wylądowała
na kolanach niewłaściwego faceta. Po trzecie, ten człowiek ją pocałował! Obrzuciła
go w duchu wiązanką epitetów, lecz przez jej ciało znowu przebiegł dreszcz.
Przypomniała sobie, jak chwycił ją w talii, aby nie upadła na ziemię. Musiała
przyznać, że to było akurat ładne. Ale przecież to zwykły odruch. Każdy inny
mężczyzna zrobiłby na jego miejscu to samo. Nie każdy jednak wyszeptałby jej do
ucha takie wstrętne słowa, oskarżając ją o to, że całą tę głupią pomyłkę starannie
wyreżyserowała, aby zwrócić na siebie jego uwagę.
 Co za palant!  warknęła pod nosem.
Włożyła kask i ruszyła w stronę swojego skutera zaparkowanego za rogiem.
Motocykl wyglądał jeszcze nędzniej i żałośniej niż zwykle, stojąc przy nowiutkim,
błyszczącym SUV-ie w odcieniu dojrzałej wiśni. Chloe była jednak w zbyt dobrym
humorze, aby przejąć się taką drobnostką. W jedną noc zarobiła dwa razy tyle, co
w ciągu tych dwóch tygodni, odkąd wróciła do Australii. Dzięki pracy na pełny etat
i dobrej pensji mogłaby po jakimś czasie odzyskać pieniądze, które straciła.
Wyszłaby wreszcie na prostą.
Potarła dłońmi zmarznięte ramiona. Powróciła do niej myśl, że powinna znowu
nawiązać kontakt ze swoją rodziną, póki jeszcze jest to możliwe. Kolejny raz przy-
pomniała sobie tragiczną historię przyjaciółki, która przez długie lata nie odzywała
się do swoich rodziców, aż pewnego dnia dotarła do niej wiadomość, że oboje
zginęli w wypadku. Dziewczyna była załamana. Nie zdążyła się pogodzić z matką i
ojcem. Chloe nie chciała, aby ją spotkało coś podobnego.
Nocne powietrze przeciął głośny, piskliwy sygnał. Zamigotały światła wozu
zaparkowanego obok jej skutera. Usłyszała za plecami czyjeś szybkie kroki. Zer-
knęła przez ramię i zobaczyła wysokiego, barczystego mężczyznę w długim,
czarnym płaszczu. Po chwili pomarańczowe światło latarni ulicznej wydobyło z
mroku rysy jego twarzy. Ciemne włosy, mocna szczęka, wydatne usta...
Znieruchomiała jak zahipnotyzowana. Znała te usta. Nawet poznała ich smak.
Jej serce zadudniło gwałtownie. Wsiadając do samochodu, mężczyzna rzucił jej
przelotne spojrzenie, lecz nie rozpoznał jej w kasku, który miała na głowie.
Poczuła, że nie może pozwolić mu odjechać. Musi załatwić tę sprawę, ponieważ
w przeciwnym razie nie da jej ona spokoju. Podbiegła do jego auta i zapukała w
szybę.
 Hej!  zawołała.
Opuścił szybę. Znowu zachwyciła ją intensywna, błękitna barwa jego oczu.
Ciemne brwi uniesione były w wyrazie zaskoczenia.
 Coś się pani stało? Potrzebuje pani pomocy?
Podniosła wizjer. Jego oczy przybrały nagle ciemniejszy odcień, a usta lekko się
rozchyliły.
 Tak, stało się  odparła warkliwie.  Jestem wkurzona. Jest pan chamskim
arogantem. Nie mam pojęcia, jak mógł pan sobie ubzdurać, że znam pana i chcę
pana... poderwać, czy jakkolwiek to nazwać. Kim pan w ogóle jest?  zapytała,
kładąc dłonie na biodrach w wyzywającej pozie. Po chwili machnęła ręką. 
Zresztą, nawet nie chcę wiedzieć.
Opuściła wizjer i odmaszerowała.
Nie zdążył nawet otworzyć ust, aby przerwać jej gniewną tyradę. Oparł się o
fotel i patrzył, jak dziewczyna szybkim, wściekłym krokiem podchodzi do skutera,
który sprawiał wrażenie wygrzebanego ze złomowiska. W czarnej kurce skórzanej i
z pękatym plecakiem wydała mu się jeszcze drobniejsza.
Uśmiechnął się pod nosem. Taką reakcję wywołała w nim świadomość, że
porządnie zalazł jej za skórę. Zapewne nie potrafiła zatrzeć w pamięci
wspomnienia tamtego pocałunku. Jemu również to się nie udało. Podczas
niezwykle ważnej rozmowy biznesowej, którą odbył parę godzin temu, jego myśli
co kilka chwil zaczynały uporczywie krążyć wokół jej osoby. A jeszcze wcześniej,
wychodząc z przyjęcia, zapomniał przez nią swojego płaszcza. To dlatego wrócił
tutaj w środku nocy.
Jej skuter, charcząc i rzężąc, wyrwał do przodu, wypluwając z rury wydechowej
kłęby dymu. Dopiero po minucie czy dwóch Jordan uruchomił silnik i ruszył w
stronę domu. Niedługo pózniej znowu ją ujrzał. Stała przed nim na czerwonym
świetle. Patrzył, jak powiewają na wietrze jej wystające spod kasku włosy. Cholera,
zaklął w myślach. Chciał ją przeprosić. Najchętniej przy okazji zanurzając dłonie w
tych jasnych, jedwabistych włosach...
Nigdy nie gustował w blondynkach, zwłaszcza drobnych i pyskatych. Wolał
wysokie, wyrafinowane brunetki. Dla tej dziewczyny mógłby jednak zrobić
wyjątek. Każdego innego wieczoru podjąłby to wyzwanie; spróbowałby zaciągnąć
ją do łóżka. Jednak jego negocjacje z Dubajem nie ułożyły się po jego myśli. Za-
cisnął palce na kierownicy. Wiedział, że musi całkowicie skupić się na interesach.
Dziewczyna nagle zjechała na pobocze. Jordan również zatrzymał się, wyszedł z
auta i podszedł do niej. Stała na chodniku z kaskiem pod pachą i włosami uno-
szącymi się na nocnej bryzie. Jej twarz była nieruchoma, nawet nie mrugała. Drugą
dłoń zacisnęła w pięść i zaczęła uderzać nią o swoje udo, w takt muzyki dolatującej
z pobliskiego baru. Z nieba kapał drobny deszcz.
 Czy przestaniesz mnie wreszcie śledzić?  warknęła pod nosem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl