[ Pobierz całość w formacie PDF ]
myśląc o tym, że jest kompletnie naga, skoczyła za głaz i próbowała przedrzeć się
wzrokiem przez kłęby kurzu.
Z dymu wyłoniła się złowroga postać.
Ku jej niezmiernemu zaskoczeniu, król Aowców zupełnie nie przypominał
potwora z jej dziecięcych koszmarów. Zamiast czarnych, uroczystych szat, ostrych
zębów i wystających kości policzkowych, miał na sobie strój, który przywodził na
myśl myśliwego z afrykańskiej sawanny.
A jednak budził przerażenie.
Movert obwieszony był amuletami, z których każdy stanowił myśliwskie
trofeum i dowodził, jak wiele czarodziejek zgładził. Magiczny kryształ, który nosił
w oczodole, połyskiwał groznie, gdy Aowca zbliżał się do Reginy.
W myślach wymówiła zaklęcie zamrożenia. Korzystając z zasłony,
wyciągnęła przed siebie dłonie i spróbowała wyczarować ładunek energii.
Rozczarowała się, widząc zaledwie kilka iskierek, które tylko połaskotały jej skórę.
- Co zrobiłeś Brockowi?
42
S
R
Pytanie sprawiło, że Movert zatrzymał się na moment. Jego sprawne oko
świeciło chłodnym, niebieskim światłem, a kąciki ust uniosły się w grymasie
przypominającym rozbawienie.
- Temu zdrajcy? Leży tam, gdzie go zostawiłaś, wiedzmo. Pijany i
nieprzytomny od eliksirów, którymi go napoiłaś.
- To dlaczego się nie rusza? - spytała, próbując zyskać na czasie.
Ponownie wymamrotała pod nosem zaklęcie.
I znowu bezskutecznie. Zastanawiała się nerwowo, gdzie może być jej
różdżka. Wzrokiem zaczęła również szukać rytualnego athame. Przypomniała sobie,
że sztylet leży w śpiworze, który był poza jej zasięgiem.
Stary Movert beknął głośno i spojrzał na nią wyraznie znudzony. Sprawiał
wrażenie, jakby zabicie jej było dla niego jedynie uciążliwym obowiązkiem.
- Niedługo się obudzi - mruknął.
- I zobaczy mnie martwą?
- Nie kuś. - Roześmiał się. - Nie, będziesz żyć jeszcze jakiś czas. Mam plany
wobec ciebie. Czyżbyś się nie domyślała? - Podrapał się po głowie. - Gdybym cię
nie znalazł, a udało mi się to dzięki szpiegom, których w tak paskudny sposób się
pozbyłaś, to zabijałbym jedną wiedzmę za drugą. Tak długo, aż wypełzłabyś z tej
dziury. Swoją drogą - znów zarechotał - czyż to nie wspaniałomyślnie z mojej
strony, że odkryłem to miejsce, nim wybiłem wszystkie czarownice?
- Przecież nie zamierzasz ich oszczędzić.
- Nie. - Zachichotał. - Ale teraz, kiedy mam ciebie, a twoje komando
zwabiłem do Kanady, mogę spokojnie poświęcić się zabijaniu wiedzm i wysysaniu z
nich mocy.
- Bez Archiwum będzie to trudne - zauważyła.
- Nie potrzebuję go. Nie ma ciebie, nie ma twoich ludzi. Będę powoli i
systematycznie polował.
Regina wstała zza głazu. Movert spostrzegł, że jest naga i odwrócił wzrok.
43
S
R
- Ubierz się - polecił.
Pokazała zęby w szerokim uśmiechu.
- Ha, starej daty z ciebie Aowca, co, staruszku? - Wyzywająco oparła dłoń na
biodrze. - Nie cierpisz nas z powodu własnych niedoskonałości. - Kpiąco spojrzała
na jego krocze. - Wykrzywił twarz w szyderczym grymasie.
- Szczerze mówiąc, już zupełnie nie pamiętam, za co tak was nienawidzę.
Przez ponad pięćset lat byłyście moją nadzieją i motywacją. Jedynym celem.
Najgorszym wrogiem. %7łyję po to, by was zabijać.
- %7łyjesz tych pięćset lat tylko i wyłącznie dzięki naszej magii - zripostowała.
Pogładził wojenne łupy, dumnie zwisające z jego szyi.
- Zobacz, jak to działa. Większość Aowców po prostu zabija i idzie dalej. Ja,
dzięki kochanemu tatusiowi, pojąłem wiedzę, która umożliwia mi wysysanie mocy
ze ścierwa czarownicy. Ale los bywa okrutny i moją pierwszą ofiarą był sam tatuś. -
Movert oblizał wargi i mrugnął w stronę Reginy.
Strażniczka przypatrywała się mu ze wstrętem. Wiedziała, że Aowcy i
czarnoksiężnicy nigdy nie szanowali życia, ale tak bezceremonialne opowiadanie o
ojcobójstwie sprawiało, że robiło się jej niedobrze.
- I nadal twierdzisz, że to my jesteśmy obrzydliwe?
Przesunął czarnym językiem po niemal równie czarnych zębach. Strażniczka
miała ochotę odwrócić wzrok, bo widok był okropny, ale wiedziała, że to byłaby
oznaka słabości. A teraz, szczególnie teraz, gdy nie miała mocy, powinna sprawiać
wrażenie nieustraszonej i silnej jak nigdy.
Stary Movert nachylił się, by podnieść ubranie Reginy. Otrzepał z kurzu
bluzkę i spodnie, a następnie rzucił w jej stronę.
Chwyciła ubrania, niepewna, czy ma ochotę je wkładać. Nie mogła znieść
myśli, że noszą ślady palców tego starucha.
- Dlaczego mnie po prostu nie zabijesz?
44
- A dlaczego ty mnie nie zaatakujesz? To ciekawe pytanie, nie sądzisz? Miałaś
przecież okazje. Zgaduję, że nie robisz tego, bo po prostu nie możesz. Czyżby mój
uczeń mimo zdrady wciąż mi pomagał? - Spojrzał na nieruchomego Brocka.
Dało jej to możliwość, by bez wzbudzania podejrzeń również zerknąć na
niego. Klatka piersiowa unosiła się i opadała, ale Regina widziała wyraznie, że nie
był to spokojny oddech.
Na jego piersi zauważyła mały woreczek.
Domyśliła się, że to żużu, magiczna mikstura, która czyniła go
nieprzytomnym.
Przeniosła wzrok na śmiertelnego wroga.
- Zaatakuję tylko wtedy, kiedy będę musiała - rzuciła nonszalancko. - Bądz
tego pewien.
Jej bezczelne zachowanie najwyrazniej zaczęło wyprowadzać go z
równowagi. Nerwowo uderzył laską w ziemię, a potem schował ją za plecami, jakby
chciał ukryć swoją niemoc.
Pomyślała, że być może Stary Movert nie jest taki straszny, jak się zdawało.
- Ubierz się! - rozkazał. - Te twoje tanie sztuczki nie robią na mnie wrażenia.
Spojrzała ponownie na jego krocze.
- Jakoś wcale mnie to nie zaskakuje - zadrwiła.
Pstryknął palcami i wystrzelił w jej stronę elektryczny pocisk. Nie zdążyła
krzyknąć, gdy już leżała na ziemi. Pociemniało jej w oczach i chwyciła się za ramię.
Otworzyła usta, by wrzasnąć z bólu, ale wyszło z tego zaledwie ciche popiskiwanie.
Movert zaśmiał się głośno.
- Nigdy więcej nie podważaj mojej męskości, wiedzmo! A teraz ubieraj się, bo
inaczej podobny strzał dostanie twój kochanek prosto w serce.
Ignorując śmiertelny ból, ubrała się pośpiesznie. A przynajmniej tak szybko,
jak się dało, używając tylko jednej ręki. Ramię rozrywał jej ogień, ale choć oczy
napełniły się łzami, nie zamierzała spuszczać z tonu. Jeśli Movert naprawdę chce ją
45
S
R
zabić, to niech zrobi to teraz. I to samo niech stanie się z Brockiem, pomyślała. Nie
pozwoli, by ten stary dziad bawił się nimi... chyba że... chyba że król Aowców
[ Pobierz całość w formacie PDF ]