[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ży mu coś dobrego.
- Chciałem ci o tym powiedzieć zeszłej nocy, ale nie
pozwoliłaś mi. Pracuję w agencji powołanej do zwalczania
handlu narkotykami. Przykro mi, ale nie mam żadnego do-
kumentu na potwierdzenie moich słów. Nie mogę mieć przy
sobie czegoś takiego, gdy pracuję jako tajny agent. Ostatnio
występuję w tej roli od sześciu miesięcy. To mogłoby mnie
zgubić.
Angie milczała nadal, więc Ethan powoli zaczynał odzy-
skiwać nadzieję.
- Musisz mi zaufać w tym względzie.
- Zaufać? Tobie? - powtórzyła Angie.
- Ludzie z mafii sądzą, że pracuję dla nich. Przysłali
mnie tu, bym rozpracował firmę twego ojca pod kątem handlu
narkotykami.
Nie odzywała się, więc kontynuował zwierzenia, ale jego
nadzieja topniała.
- Jestem bardzo blisko rozwiązania tej sprawy i wsadze-
nia tych cholernych bandziorów za kratki na długi czas. Ale
Strona 127 z 152
S
R
jeśli nawet jakaś najdrobniejsza rzecz pójdzie zle... - wes-
tchnął. - Wielu ludziom może się stać krzywda. Dotyczy to
również ciebie i twojej rodziny. Uwierz mi, że nie będę umiał
zapobiec nieszczęściu, jeśli coś takiego się stanie.
Z jej twarzy nie potrafił wyczytać, co dzieje się w niej
w środku. Angie milczała, więc mówił dalej, dziękując Bogu,
że chce go chociaż wysłuchać.
- Przysięgam, że nigdy nie chciałem cię w to wplątać i
nie myślałem, że sprawy między nami posuną się tak daleko.
Ale kiedy zaczęłaś węszyć wokół mnie i opublikowałaś te
artykuły. .. Nawet jeśli nic w nich nie ujawniłaś, narażały cię
na niebezpieczeństwo. Zaczęli na mnie naciskać z dwóch
stron-I mafia, i agencja. Chcieli, żebym coś z tym zrobił. Więc
zrobiłem to, co uważałem za najlepsze. Spanikowałem. Ro-
zumiesz? I wymyśliłem to małżeństwo.
Angie ciągle milczała.
- Zadowoliło to moich kumpli z mafii, bo, jako żonie,
mogłem ci pewnych spraw zabronić. Zadowoliło to również
ludzi z agencji, gdyż mogłem chronić cię przez cały czas bez
wzbudzania podejrzeń. Nie było czasu, żeby zaplanować coś
innego. - Zamilkł na chwilę, a potem dodał, - Przepraszam,
że nie ujawniłem ci tego wszystkiego wcześniej. Zrobiłem to
dla twojego dobra, uwierz mi.
Angie przyglądała mu się w milczeniu przez jakiś czas.
- Dla mojego dobra - powtórzyła w końcu jakby mimo
woli.
Ethan potwierdził skinieniem głowy. Czuł, że ją traci.
- Twojego, twojej rodziny i całego miasta!
Ponieważ Angie nie skomentowała tego w żaden sposób,
Ethan miał cichą nadzieję, że może zechce go zrozumieć.
Ale po chwili odwróciła się do niego plecami; odsuwając się
jak najdalej.
Strona 128 z 152
S
R
Ethan zrobił krok w jej kierunku i chwycił ją w ramiona,
ale Angie zaczęła z nim walczyć, próbując go odepchnąć.
Ethan nie pozwalał jej odejść.
- Puść mnie!
- Nie! Dopóki nie wysłuchasz tego, co mam ci do powie-
dzenia.
- Puść mnie natychmiast! - syknęła i próbowała się wy-
rwać.
- Nie.
- Ethan!
- Nie wcześniej, nim ustalimy kilka rzeczy.
- Dobrze - zgodziła się, a potem stwierdziła beznamięt-
nie: - Zwietny pomysł. Jeśli mamy pozostać tu odpowiednią
ilość czasu, żeby coś wspólnie ustalić, to chyba przyjdzie nam
tu spędzić resztę życia.
Nie patrzyła mu w oczy od chwili, gdy dowiedziała się,
kim jest naprawdę, i to mu się nie podobało. Ale może uda
się jednak coś uzgodnić.
- Pozostanie tu z tobą na całe życie bardzo by mi paso-
wało - odparł.
- Powiedzmy, że mówisz prawdę.
- Posłuchaj. Wiem, że to był dla ciebie szok i czuję, że
to zmienia postać rzeczy. Ale czy możesz mi wyjaśnić, dla-
czego jesteś taka wściekła?
- Dlaczego jestem wściekła? I ty się o to pytasz?
- Myślałem, że ulgą będzie dla ciebie informacja, iż
nie jestem przestępcą pracującym dla mafii. Nie po tym,
gdy&
Ethan przełknął ślinę. Nie potrafił mówić spokojnie
o tym, co się wydarzyło między nimi ostatniej nocy. Wszy-
stko to było za świeże, zbyt nowe i podchodził do tego za
bardzo emocjonalnie. Angie też nie potrafiła na ten temat
Strona 129 z 152
S
R
rozmawiać, bo zaczęła wpatrywać się w podłogę, udając, że
nie zupełnie rozumie, o co mu chodzi.
- Ja już od jakiegoś czasu tak o tobie nie myślałam. Co
prawda nie byłam pewna, z kim mam do czynienia, ale wie-
działam, że nie jesteś złym człowiekiem.
Teraz Ethan nie rozumiał już niczego.
- To dlaczego fakt, że jestem gliną, ma zmienić co-
kolwiek?
- Bo to oznacza, że oszukiwałeś mnie przez cały czas.
Jesteś po prostu kłamcą.
- Zaraz, zaraz! Twierdzisz, że lubiłaś mnie nawet wtedy,
gdy sądziłaś, że jestem przestępcą. Chyba nie chcesz mi
wmówić, że kilka niewinnych kłamstw może to zmienić?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]