[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Oko z tomahawkiem w ręku ruszył w las. Długo nie wracał, potem usłyszeli szelesty i
stąpania. Spośród drzew wyszedł Wielkie Oko, prowadząc osiodłanego konia.
- To mustang białej squaw - powiedział. - Stał uwiązany do drzewa.
W godzinę pózniej dotarli do obozu rozłożonego na obszernej polanie. Sępie
Skrzydło przyprowadziwszy dziewczynę do Czarnego Jastrzębia złożył meldunek.
Naczelnik siedział przy ognisku w towarzystwie pomniejszych wodzów. Obserwując
przerażoną kobietę wysłuchał całej relacji.
- Sępie Skrzydło jest mądrym wojownikiem - pochwalił i dał mu znak dłonią, że
może odejść. Zwrócił się po angielsku do kobiety: - Niech biała siostra spocznie, tu nie
grozi jej żadne niebezpieczeństwo.
Dziewczyna była zrezygnowana, zmęczona przeżyciami, głodna, z rozpaczy
otępiała. Usiadła na wskazanym miejscu.
- Jestem Czarnym Jastrzębiem, wodzem Sauków i Foxów - przedstawił się. - A
kim jest moja siostra?
- Peggy O Neill.
- Dlaczego ścigali cię wojownicy?
Dziewczyna zdziwiona pytaniem opuściła głowę.
- Czemu squaw milczy?
- Po co pytać o znane sobie sprawy?
- Czarny Jastrząb nie wie.
- Przecież to wojownicy Czarnego Jastrzębia porwali i przywiedli mnie tutaj...
- Tak, ale nie ścigali.
Peggy zrobiła gest zniecierpliwienia.
- Prześladowcami squaw byli Seminole. Czyżby moja siostra nie odróżniała
indiańskich narodów?
- Nie znam się na tym.
- Czarny Jastrząb z wojownikami niedawno przybył w te strony -mówił wódz. -
Niech moja siostra opowie, czego chcieli od was wojownicy Seminolów?
- Co się stało z Johnem Eatonem? - spytała żywiej, lekko się rumieniąc.
- Tak nazywał się biały, który zranił mojego wojownika?
Przytaknęła głową.
- Uciekł na prerię, a za nim podążyli Seminole.
- Uciekł? Może się uratuje?...
- Może.
- Co zrobicie ze mną?
- Nic. Zostawimy siostrę w najbliższym osiedlu białych lub w napotkanej wiosce
jakiegoś plemienia.
Peggy odetchnęła z ulgą, potem zrodziły się w jej umyśle wątpliwości, bo
niespokojnie spytała:
- Nie skrzywdzą mnie wojownicy?
- Nie, bo taka jest wola Czarnego Jastrzębia.
Przez chwilę oboje milczeli. Nad ogniskiem, zawieszone na długim kiju, rozsiewając
smakowity zapach, piekło się mięso antylopy. Peggy nagle poczuła ogromny głód.
Przełykając ślinę spojrzała w stronę pieczeni.
- Nie zbraknie pożywienia dla białej squaw - gościnnie zapewnił wódz i znowu
poprosił: - Niech moja siostra powie, co zdarzyło się z Seminolami. Chcę znać prawdę.
Peggy chaotycznie opowiadała o napadzie na Mims, pożarze i ucieczce. Kiedy
skończyła, Czarny Jastrząb spytał o kilka drobiazgów, których nie zrozumiał, a po
dodatkowych wyjaśnieniach, życzliwie podziękował dziewczynie.
Uzyskane w ten sposób wiadomości przekazał dowódcom i polecił otoczyć kobietę
opieką, by nie skrzywdził jej jaki nieokrzesany wojownik, W godzinę pózniej Peggy
zaspokoiwszy głód, owinięta indiańskimi derkami, które jej przyniesiono, spała w cieniu
wyniosłych świerków.
Zastępy wojowników Czarnego Jastrzębia szły na południowy zachód. Któregoś
dnia pod wieczór rozbili obozowisko na otwartej prerii. Noc minęła spokojnie. Ledwie na
wschodzie niebo poszarzało, już maszerowali. Nie uszli daleko, gdy ich uwagę zwrócił słup
wijącego się w górę dymu. To nie było ognisko ani pożar w stepie. Tak płonąć mógł tylko
stos wysuszonego drewna lub budynek.
Czarny Jastrząb wysłał na koniu Peggy na zwiady Cichego Ptaka. Ubezpieczywszy
małymi oddziałkami boki, tył i czoło kolumny, nie śpiesząc się szli naprzód. Po upływie
około trzech godzin wrócił zwiadowca. Zameldował:
- Dym pochodzi z płonącego blokhauzu podpalonego przez naszych braci
Seneków, Szawanezów i Kriksów. Obozują nad Big Black River.
Oczy wodza zapłonęły radością.
- Którzy wodzowie nimi dowodzą? - spytał.
- Czerwone Serce, Czarna Strzała, Menewa... - wyliczył Indianin.
- Wiadomości pewne?
- Ugh.
Szli forsownym marszem, byleby szybciej dotrzeć do przyjaciół. W połowie dnia
obie grupy witały się już okrzykami, a Czarny Jastrząb ściskał dłonie Ryszarda Kosa,
Menewy, Czarnej Strzały, Took-suha, Najle-umoca i wielu bliskich ludzi, z którymi związał
go trud wojennych ścieżek i bitewnych pól.
Potem ucztując przy ogniskach snuli opowieści o swych ostatnich przeżyciach i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]