[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiedziała dlaczego, lecz czuła że się zupełnie nie obawia. Była śmiertelnie blada, lecz
spokojna& Powoli, nie spiesząc się, zapaliła świece i szeptem przywołała charta. Wiedziała, że
z korytarza obok wiodą na górę schody; szła ku nim, wiodąc charta na obroży. Mrok się
poderwał z kamiennych schodów i biegł coraz wyżej: niewiasta stąpała po nich. Nie czuła nic,
tylko jakąś okropną, straszną ciekawość ujrzenia człowieka. Rozchyliła usta i patrzyła przed
siebie z wysiłkiem. Chart, przed nią biegnący, zatrzymał się u szczytu schodów; kiedy tam
doszła, napotkała drzwi, ciężkie, dębowe, rzezbami zdobione drzwi. Przyłożyła ucho do drzwi
nasłuchując&
Kroki umilkły&
Straszna cisza dzwoniła naokół przeciągłym, smętnym, cichym, nieskończonym
jękiem. Chart węszył niespokojnie i drżał całym ciałem.
Ją nagle dreszcz przeszedł& Zebrała wszystkie siły i pchnęła drzwi&
Zamknięte& Klucz był w zamku, więc z trudem przekręciła klucz; podniosła wysoko
kandelabr, oczy szeroko otwarła i weszła.
- Jezu! - krzyknęła cicho&
Naprzeciwko niej, w oddali stał człowiek.
Oparła się bezsilnie o odrzwia, na pół omdlała, i patrzyła przerażonym wzrokiem.
W tej komnacie nie było nikogo żywego, a jednak ktoś na nią patrzył&
W tej komnacie nie było żywego człowieka, a jednak słyszała kroki&
Chart się przytulił do jej nóg i skomlał przerażony.
Przecież tam stał człowiek!&
Czuła na sobie jakiś wzrok i nie mogła po raz drugi podnieść oczu. Dyszała ciężko i
słyszała łomot swego przerażonego serca.
Nagle, jak by ktoś drugi w niej był i jak by ten ktoś za nią mówił, rzekła głośno:
- Kto tu!?!
Nikt nie odpowiedział.
Była jak w obłędzie; więc z obłędną odwagą podniosła wreszcie oczy i spotkała oczy -
jego. Ktoś patrzył w nią natarczywie. Nie widziała nic, tylko oczy, patrzące jak by z bolesnym
wysiłkiem.
- Kto& Kto tu??
Nikt nie odpowiedział.
Czuła, że ma mgłę na oczach, więc ją zaczęła przedzierać zrenicami, jak szponem; i
kiedy spojrzała po raz trzeci, zrozumiała, że patrzy na nią - obraz. Przetarła oczy ręką i
przybliżyła światło.
Tak, to był obraz.
W tejże chwili jednakże ogarnęło ją przerażenie. Jeśli to był obraz, w takim razie musi
tu być gdzieś ukryty ten, który ją tu zwabił odgłosem swoich głuchych kroków. Rozejrzała się
powoli. Nie ma nikogo. Z komnaty tej nie było innego wyjścia, prócz tych drzwi, którymi ona
weszła, a te były zamknięte od zewnątrz. Okna były szczelnie zamknięte i widocznie dawno nie
otwierane; ukryć się tu nie mógł nikt, gdyż nie było żadnego zagłębienia i żadnego wielkiego
sprzętu. Nagie ściany świeciły pustką.
A jednak chart skomlił wciąż niespokojnie i węszył, jej zaś nie opuszczało przerażenie.
Zapaliła świece stojące na marmurowym stole, potem zaczęła przeszukiwać wszystkie kąty.
Chart biegał za nią wciąż niespokojny.
Było cicho i pusto.
- To było przywidzenie& - pomyślała i podniosła świece, aby ujrzeć obraz. Cofnęła się,
blada jak trup& Te oczy& te oczy& Był to obraz olbrzymi, sięgaiacy od podłogi niemal do
sufitu, w stare, pożółkłe oprawiony ramy. Na obrazie był człowiek, który w nią patrzył
uporczywie& Tak, to on patrzył& Oparty o marmurową kolumnę, młody, przedziwnej
piękności człowiek, stał w pozie niedbałej; jedną ręką trzymał na smyczy prześlicznego białego
charta, a drugą oparł na sadzonej rubinami głowni sztyletu, upiętego u pasa. Twarz miał bladą i
rozchylone usta; rozgorzałe oczy, czarne jak karbunkuły, patrzyły z obrazu. Zaklęty w pozie tej
przez mistrzowskiego malarza, stał cudny młodzieniec tak, jak by dopiero przed chwilą,
zmęczony przytrzymywaniem wyrywającego się charta, przystanął pod marmurową kolumną.
Stał i patrzył.
Niewiasta z cudnymi oczyma znieruchomiała na widok tego przedziwnego obrazu.
Zapomniała o wszystkim, patrząc na tę twarz bladą i rozumną, na usta zacięte dumnie.
Usta jej poczęły się rozchylać w zachwyceniu; zdawało się jej, że ten malowany książę
przechylił głowę, jak by łaskawie, jak by chciał dać znak niemy, że i on patrzy na nią z
zachwytem.
Przysunęła stary, wypłowiały fotel naprzeciwko obrazu i zapadłszy weń, patrzyła; oczy
jego, jak węgiel czarne i jak by żywe, trzymały, ją na uwięzi. A kiedy przymknęła oczy,
zdawało się jej, że się on nad nią pochylił, opuściwszy stare płótno; podniecona, miała
wrażenie, że jej włosy muska oddech gorący i przyśpieszony; więc w upojeniu, głowę w tył
pochyliwszy, na twardą poręcz fotela, dysząca z pragnienia, podawała mu usta, aby ich dotknął.
Rozkosz nieludzka spłynęła w jej krew.
Westchnęła głęboko i szeptem cichutkim wzywała go:
- Książę!& mój książę!&
Chart jej warknął w tej chwili, skomląc żałośnie, tulił się do jej kolan.
Zbudzona z dziwnego snu, otwarła oczy i spojrzała na obraz; okrzyk zdumionego
przestrachu, nieludzki okrzyk szczęśliwego zdumienia, urwany w połowie, pobiegł echem po
zamczysku. Oczy przetarła rękoma. Oto zdawało się jej, nie! tonie było przywidzenie! -
widziała najwyrazniej, jak cudny młodzieniec, chwyciwszy się jedną ręką złoconej ramy
obrazu, jak ktoś, kto się za okno wychyla, wychylił się tułowiem z płótna ku niej i patrzył na
nią, jak kochanek patrzący z miłością na kochankę śpiącą i dech wstrzymuje w trwodze, aby jej
nie zbudził oddechem.
Krzyknęła i zjawisko znikło. Młodzieniec stał na obrazie z ręką opartą na głowni
sztyletu sadzonej rubinami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl