[ Pobierz całość w formacie PDF ]

najczarniejszych przeczuciach nie mogliśmy przewidzieć, że zrobi to, co zrobił!
Jon zamilkł, przytłoczony powracającymi wspomnieniami. Ylva spojrzała z rozpaczą
na Christena, który zrozumiał, że potrzebuje jego bliskości. Wyciągnął do niej rękę,
równocześnie robiąc jej odrobinę miejsca na już przepełnionej ławce. Ledwie się tam
zmieściła, ale przyjęła ten gest z wdzięcznością.
- Kari sama sobie była winna - powiedział Jon. - Za nic nie chciała spuścić go z oczu.
Sądziła, że jeśli tylko będzie mieszkał w domu, zdoła go upilnować, i dlatego nie zgodziła się
na jego wyjazd do miasta, by mógł się dalej uczyć. A właśnie wiedza, zimna, rzeczowa
wiedza to było jedyne, co interesowało Pedera. I teraz ta oto kobieta, która nic dla niego nie
znaczy, ośmiela się mu przeszkadzać.
Ylva z trudem zdobyła się na pytanie:
- A więc to było otrucie?
- Tak. Kari wypiła środek chwastobójczy. Kiedy zrozumiała, co się stało, pojęła, że
wraz z mężem popełniła straszliwą pomyłkę, nie oddając chłopca do zakładu. Podjęła
ostatnią, desperacką próbę ostrzeżenia Torsteina. Liczyła się każda sekunda. Zdążyła tylko
dać mu karteczkę z nieszczęsnym drzewem genealogicznym i wymówić słowa  Christen
miał...
- Rozumiem! - zawołała Ylva. - Miała zamiar powiedzieć:  Christen miał rację!
- Tak, ale Torstein nie zrozumiał, co mu chciała przekazać, zaś karteczka nic mu nie
wyjaśniła, ponieważ Kari zapisała na niej tylko początkowe litery imion. A ja, idiota, nie
byłem sobie w stanie wyobrazić, że Peder może się posunąć do czegoś tak potwornego.
Prawdę mówiąc oboje, Kari i ja, oszukiwaliśmy się sądząc, że Pedera można sprowadzić na
dobrą drogę. Ach, byliśmy tacy zaślepieni!
Jon zastanawiał się chwilę, zanim wypowiedział następne słowa:
- Mówi się, że zatwardziali przestępcy nie mają wpływu na to, jacy są. Podobno mają
o jeden chromosom za dużo czy coś w tym stylu. Jakkolwiek by było, tutaj zaważyły cechy
dziedziczne. Peder był sobowtórem Tora Vile. Małżeństwo między bliskimi krewnymi nie jest
tak niebezpieczne, jak twierdzą niektórzy, i najczęściej wszystko jest w porządku.
Klasycznym przykładem są małżeństwa rodzeństw egipskich faraonów, ale wiele zależy od
skłonności drzemiących w danym rodzie. Jeśli istnieje w nim jakaś szczególna cecha,
powraca ze zdwojoną siłą przy zawieraniu małżeństwa w rodzinie. A w tym przypadku
chodziło o bardzo niezwykłą cechę charakteru, a mianowicie o całkowitą oziębłość
uczuciową. Dziadkowie Pedera, wszyscy czworo, byli dziećmi lub wnukami Tora Vile. To
musiało się zle skończyć. Tak naprawdę Peder był ofiarą bezwzględności czynników
dziedzicznych.
Ylva poczuła, że robi jej się słabo. Odezwała się z trudem:
- Jak to się stało, że takiej wyraznej właściwości nie odziedziczyli też inni?
Odpowiedział jej Erik Bjor:
- Myślę, że to dlatego, że mamy tu we wsi inną cechę rodową, która ją równoważy. Od
rodziny Huus pochodzą przymioty takie, jak szlachetność, wielkoduszność i hart ducha.
Popatrz na Jona Huusa, na Elin Bjor, na moją żonę i wielu, wielu innych! Nie mówiąc już o
Torsteinie i Kari. Nie wolno nam zapominać o drugiej linii ich rodziny, którą stanowili
Huusowie. Sam jestem dumny z tego, że płynie we mnie dużo krwi pochodzącej od rodziny
Huus.
- Tak myślałam - mruknęła Siri.
- Nie tylko Pederowi przypadły w udziale zbrodnicze skłonności - powiedział powoli
Jon. - Jedna z córek Tora Vile również przejęła to złe dziedzictwo...
- Oczywiście! - odezwała się Ylva. - Natalie Bjor. Wiedzma! Ta, która przyczyniła się
do śmierci matki Christena.
- Tak, a pózniej dziedzictwo zostało przeniesione na córki, zwane przez ciebie sępami.
Na szczęście na nich kończy się ta gałąz rodu.
Siri spojrzała na Jona.
- A więc dlatego się rozwiodłeś?
- Tak, Torstein, Kari i ja byliśmy bardzo blisko spokrewnieni z Torem. Nie chciałem
ryzykować posiadania dzieci podobnych do Pedera.
- Ale te dzieci byłyby zagrożone tylko w połowie. Tak się stało dlatego, że doszło do
ślubu między ciotecznym rodzeństwem...
- Wiem, ale kto może wyliczyć, gdzie może się ujawnić dana cecha charakteru?
- Rozumiem. Po śmierci Kari ty sam zająłeś się pilnowaniem?
- Starałem się jak mogłem, ale było to coraz trudniejsze. Torstein popełnił fatalny błąd:
pogrążony w smutku po śmierci żony, chciał jeszcze przez jakiś czas zatrzymać syna w domu.
Odsunął w czasie dalszą naukę Pedera. Chłopiec musiał być wściekły. A kiedy Peder był
wściekły, nigdy tego po sobie nie pokazywał. To właśnie było u niego najstraszniejsze.
- Peder nigdy się nie uśmiechał - odezwał się Christen. - Mówi się, że tę cechę,
podobnie jak wiele innych. odziedziczył po Torze Vile. A ludzie pozbawieni poczucia
humoru, pozbawieni autoironii, są podwójnie niebezpieczni, jeśli przejawiają skłonności
kryminalne.
- Torstein popełnił również jeszcze inny błąd - wyjaśniał Jon. - Często mówił chłopcu
o wielkim spadku, który chciał zagarnąć zły Christen. Wszyscy wiedzieliśmy o tym, że
spadek nie jest wiele wart, ale Torstein musiał jakoś wyjaśnić Pederowi, czemu Christen
rzekomo chciał się go pozbyć. Torstein zawsze był marzycielem, a teraz wbił spadek do
głowy sobie i synowi. Zapadło to głęboko w świadomość Pedera. Chciał się dalej uczyć i miał
środki! A potem nadszedł poranek na trzęsawisku.
Ylva i Siri zdążyły już przygotować się na najgorsze. Czekały teraz na rozwiązanie
tajemnicy białych kamieni.
ROZDZIAA XXIV
Najważniejsze na świecie
- Tego dnia, dokładnie tak jak mówiłem, robiłem obchód w lesie - odezwał się Jon. -
Znajdowałem się na szczycie skały, kiedy zobaczyłem, że w dole, na trzęsawisku, coś się
porusza. Była to jakaś istota, która zajmowała się czymś dziwnym. Mianowicie przy
zaroślach wierzby przenosiła białe głazy, rozmieszczając je następnie tak, że tworzyły lekki
łuk. Ku swojemu zdumieniu zobaczyłem, że był to Peder, który o tej porze powinien być w
drodze do szkoły. Nie rozumiałem, co tam robił. Czułem się w obowiązku czuwać nad nim, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl