[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pytanie przywołało obraz, który igrał przed nim na czarnym
poiu. Widział Bakrisha w niesamowitym świetle, jego twarz wykrzy-
wiona była bólem, ciało wiło się i wykręcało&
 Co widzisz?  nalegał Bakrish.
 Widzę ciebie. Widzę ciebie w piekle Saduna.
 W piekle Mahmuda?
 Tak. Dlaczego to widzę?
 Czy nie wolisz światła, Orne?  W głosie Bakrisha brzmiało
przerażenie.
 Dlaczego widzę ciebie w piekle, Bakrish?
 Błagam cię Orne! Wybierz światło. Miej wiarę!
 Ale dlaczego ja ciebie widzę w&
Orne przerwał, porwany odczuciem, że coś wpatruje się w jego
wnętrze z niezwykłą rozwagą. To kontrolowało jego myśli, badało
procesy życiowe i każde niewypowiedziane pragnienie, analizowało
jego duszę i opisywało ją.
Utrzymywał się nowy rodzaj świadomości. Orne wiedział, że
gdyby tego zechciał, Bakrish znalazłby się w piekle najgłębszych tor-
tur z sennych widzeń Mahmuda.
Wystarczyłoby tego zechcieć.
Czemu nie?  spytał samego siebie.
I znowu: Dlaczego?
Kim był, żeby podejmować taką decyzję? Czy Bakrish zasłużył
na wieczną nienawiść Mahmuda? Czy to Bakrish postanowił znisz-
144
E-Book przygotowany specjalnie i wyłącznie dla użytkowników www.eKsiążki.org
czyć B-D? Bakrish był narzędziem, zwykłym kapłanem. Abbod Hal-
myrach jednak&
Jęki i zgrzytanie wypełniły celę. Z ciemności nad Orne em wy-
strzeliły język ognia, ognista lanca rzucająca diabelski blask na ściany
celi.
Prekognicyjne ostrzeżenie dało o sobie znać pustką w żołądku.
Kto był właściwym celem fanatycznej przemocy Mahmuda? Czy
gdyby zdecydował się na to żądanie, uderzyłoby ono tylko jeden cel?
A co by się stało z tym, który wyraził żądanie? Czy możliwy był po-
dmuch powrotny?
Czy dołączę do Abboda w piekle?
Orne był pewien, że w tej chwili może zrobić rzecz grozną i dia-
belską. Mógł skazać blizniego na wieczną agonię.
Którego człowieka i dlaczego?
Czy posiadanie jakiejś zdolności upoważnia do posługiwania się
nią? Poczuł wzburzenie chwilową pokusę, żeby to zrobić. %7ładen
człowiek na to nie zasłużył. Nikt na to nie zasłużył.
Istnieję, pomyślał. To wystarczy. Czy boję się siebie samego?
Tańczący płomień zniknął. Porzucił ciemność z jej gwiazdami,
szmerami, zgrzytami.
Orne poczuł, że jego paznokcie drżąc uderzają o podłogę. Nagle
zdał sobie z tego sprawę. Kły! Unieruchomił dłonie i roześmiał się
głośno, kiedy szczęk się skończył. Poczuł, że jego stopy drżą w bez-
wolnym pragnieniu ucieczki. Unieruchomił stopy. Grozne szmery
ucichły.
Pozostało tylko pogwizdywanie.
Uświadomił sobie, że jego własny oddech toruje sobie drogę
przez zaciśnięte zęby.
Wstrząsnął nim śmiech.
Zwiatło!
Jaskrawe światło rozbłysło w celi.
Z nagłą przewrotnością Orne odrzucił światło i wróciła ciemność
 ciepła i cicha ciemność.
145
E-Book przygotowany specjalnie i wyłącznie dla użytkowników www.eKsiążki.org
Rozumiał, że otaczająca go maszyna Psi reaguje na jego najgłęb-
sze życzenia, na życzenia nieograniczone przez wątpiącą świadomość,
na życzenie, w które wierzył.
Istnieją.
Mógł mieć światło na życzenie, ale wybrał ciemność. W chwili
nagłego spadku napięcia Orne, ignorując ostrzeżenie Bakrisha, po-
wstał. Leżenie na plecach ułatwiło mu rozumienie własnej najbardziej
wewnętrznej bierności, założeń i aksjomatów, które jak chmura spo-
wijały jego istnienie. Te chmury ulotniły się teraz. Orne uśmiechnął
się w ciemność, zawołał:
 Bakrish, otwórz drzwi.
Impuls Psi przeniknął we wnętrze Orne a powoli i niezgrabnie.
Rozpoznał w nim Bakrisha.
 Widzisz, że mam wiarę  powiedział Orne.  Otwieraj.
 Sam otwórz  odpowiedział Bakrish.
Celę wypełnił jakby szmer piasku. Zwiatło wlało się do wnętrza
z boku, kiedy otworzyła się cała ściana. Orne spojrzał na Bakrisha, na
jego okolony światłem cień niczym odziana w szatę statua.
Hynd ruszył naprzód; zatrzymał się nagle, gdy zobaczył, że Orne
stoi w ciemności.
 Czy nie wołałeś światła, Orne?
 Nie.
 Ty stoisz niepomny na moje ostrzeżenie. Musiałeś zrozumieć
próbę.
 Zrozumiałem  powiedział Orne.  Maszyna Psi posłuszna jest
mojej nieograniczonej woli. To jest wiara, nieograniczona wola.
 Rozumiesz i mimo to wybierasz ciemność?
 Niepokoi cię to, Bakrish?
 Tak.
 W pewnej chwili uznałem to za użyteczne  rzekł Orne.
 Rozumiem.  Bakrish pochylił ogoloną głowę.  Dziękuję ci
za to, żeś mnie oszczędził.
 Wiesz o tym?  Orne był zaskoczony.
146
E-Book przygotowany specjalnie i wyłącznie dla użytkowników www.eKsiążki.org
 Czułem płomienie i żar. Wąchałem swąd. Wyczuwałem wrza- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl