[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dziewczynom. Ale aniołowie albo dżinny chyba nade mną czuwały.
Wprawdzie zboczyłam z drogi, ale jeszcze nie wylądowałam w rynsztoku.
W 1990 roku zmieniłam szkołę i zaczęłam uczęszczać do college'u Ouliau-
al-ahid, w którego pobliżu znajduje się dzisiaj słynna restauracja,
specjalizująca się w przyrządzaniu kurzych udek, tadżinu i baranich głów.
Przechodząc obok, zawsze się staram iść drugą stroną ulicy, bo na widok
martwych oczu baranich głów na talerzach gości robi mi się niedobrze.
Usiłowałam pozbyć się wizerunku sieroty. Zaczepiłam na ulicy jakąś
poważnie wyglądającą kobietę i poprosiłam, by odegrała rolę mojej matki.
- Przepraszam, lala - powiedziałam - czy mogłaby mnie pani odprowadzić
do szkoły?
- Słucham? - zapytała kobieta, nic nie rozumiejąc.
- Spózniłam się i jeśli matka nie przyprowadzi mnie do bramy i nie
przeprosi za spóznienie, nie wpuszczą mnie.
Specjalnie się spózniłam, żeby dać to przedstawienie. Miałam nadzieję, że
w ten sposób uwolnię się od stygmatu córki mordercy.
Obca kobieta mnie nie rozumiała:
RS
189
- Ale ja przecież nie jestem twoją matką!
- Wiem - powiedziałam. - Moja matka jest bardzo chora i nie może mnie
odprowadzić do szkoły. A ojciec mnie zbije, jak się dowie, że się spózniłam.
Kobieta wahała się, ale czułam, że wzbudziłam jej zainteresowanie.
- Co mam zrobić?
- Musi mnie pani tylko odprowadzić do bramy szkolnej. Jeśli pani chce,
może pani na mnie nakrzyczeć i dać mi po buzi.
Kobieta była przerażona:
- Po buzi?
- Tak - powiedziałam - matki przecież tak robią, jak ich dzieci spózniają się
do szkoły.
Musiałam być bardzo przekonywająca, bo kobieta faktycznie zaprowadziła
mnie pod bramę. Wprawdzie na mnie nakrzyczała, ale trochę słabo, a na
wymierzenie mi policzka w ogóle się nie zdobyła, całe przedstawienie
wywarło więc wrażenie tak nieprzekonywające, że zrezygnowałam z tej
strategii.
Znalazłam nowy sposób na to, żeby nie być w szkole tym, kim byłam: po
prostu przestałam tam chodzić. Na koniec roku szkolnego nauczyciele nie
chcieli mi wystawić świadectwa, bo prawie mnie nie znali. Zaproponowali,
żebym i tę klasę powtórzyła.
Odrzuciłam propozycję. Chciałam, żeby mnie w końcu zaczęto szanować w
domu, i wydawało mi się, że najszybciej to osiągnę, jeśli sama będę
zarabiała pieniądze i wnosiła swój wkład do utrzymania rodziny.
Jako uczennica nie byłam traktowana poważnie przez ciotkę Zajnę. Ciotka
zmuszała mnie, bym przez cały dzień wykonywała prace domowe, podczas
gdy moje starsze rodzeństwo już chodziło do pracy. Dżabir uczył się na
ślusarza, Muna pracowała w Terre des Hommes, Dżamila wyszła za mąż i
urodziła synka, Rabi'a wyuczyła się na sekretarkę, ale nie znalazła pracy.
Teraz sprzątała u pewnej francuskiej rodziny i mogła tam też mieszkać.
Oddaliła się ode mnie w tym czasie. Rozumiałam to, ale bolała mnie strata
najważniejszej osoby, do której miałam zaufanie. Rabi a stała się damą,
bardzo zadbaną, bardzo elegancką, zupełnie inną niż my na rue el Ghazoua.
RS
190
Zabrała ze sobą nawet swoją książkę, z której zawsze czerpałam pociechę i
zachętę, gdy Rabi nie było przy mnie. Krąg jej przyjaciół składał się ze
studentów i filozofów. Dyskutowała z mądrymi ludzmi i miała też
przyjaciela, który ją tak uszczęśliwiał, że zapomniała nawet o moich
urodzinach.
To był cios w samo serce. Przypadkiem spotkałam ją na ulicy. Było to 25
stycznia 1991, dzień po moich siedemnastych urodzinach.
- Siostro, wiesz, jaki dzień był wczoraj? Rabi'a patrzyła zaskoczona.
- Tak. Czwartek.
- A jaki czwartek?
Rabi a zastanawiała się, ale właściwa odpowiedz nie przyszła jej do głowy!
Czułam, jak mnie coś coraz mocniej ściska w gardle. Z trudem mogłam
mówić.
- Moje urodziny - powiedziałam i nie mogłam już dłużej powstrzymywać
łez. - Zapomniałaś o moich urodzinach.
Rabi'a zaniemówiła.
- Zmieniłaś się - powiedziałam - nie jesteś taka jak dawniej.
- Masz rację - odpowiedziała Rabi'a - żyję teraz własnym życiem. Mam
przyjaciela i mam zawód. Ale to nie usprawiedliwia mojego zaniedbania.
Jesteś moją małą, kochaną siostrzyczką. I będziesz nią zawsze.
Objęła mnie na środku ulicy. Oczy jej zwilgotniały. Płakałam, ale byłam
udobruchana.
Też chciałam zostać damą jak Rabi'a - mającą pracę, własne pieniądze i
przyjaciela. Miałam nadzieję, że mój przyszły przyjaciel będzie tak mądry
jak ten mężczyzna, który pożądał Rabi. Najpierw jednak muszę się postarać
o płatną pracę, żeby przestać zależeć od stryja i ciotki i wyrwać się spod ich
kurateli.
Przeszłam się po lepszych ulicach Agadiru, dzwoniąc do ciężkich drzwi
pięknych domów. Już pierwszego dnia mi się powiodło. Zatrudniła mnie
lekarka, która miała malutkie dziecko. Dumna wróciłam wieczorem, licząc
na pochwały. Ale pochwaliła mnie tylko ciotka Zajna, przypuszczalnie
dlatego, że ujrzała we mnie kolejne zródło pieniędzy. Moje rodzeństwo
RS
191
wystąpiło natomiast przeciwko mnie, zwłaszcza Muna się oburzała:
- Chyba nie chcesz przez całe życie być sprzątaczką - krzyczała. - Skończ z
tym idiotyzmem, idz do szkoły i naucz się czegoś porządnego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl