[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czynności śledcze. - Przychodzę nie jako członek klubu, ale ponieważ
muszę się zobaczyć z panią Delarue.
- Czy pani Delarue oczekuje pana?
- Tak, oczywiście.
Funkcjonariusz otworzył przed nim furtkę.
Wszedłszy do budynku, Dylan stanął niezdecydowany,
zastanawiając się, gdzie może się znajdować gabinet Maddie. Po foyer
kręciło się paru członków personelu, którzy najwyrazniej go rozpoznali,
bo zaczęli mu się przypatrywać, wymieniając szeptem jakieś uwagi. O
czym mówią? Czy rozważają prawdopodobieństwo jego udziału w
zbrodni? Zdał sobie sprawę z okropności swego położenia: opłakując
śmierć ojca, będzie musiał bronić się równocześnie przed krzywdzącymi
podejrzeniami. Nie zwracaj na nich uwagi, powiedział sobie. Musisz
przywyknąć do tego, że będą wytykać cię palcami i szeptać za plecami.
Ale tymczasem przypomnij sobie, gdzie mieściły się biura
siedemnaście lat temu, kiedy pracowałeś tu jako chłopiec. Pamięć ożyła i
już po chwili jechał windą na pierwsze piętro, gdzie wedle wszelkiego
prawdopodobieństwa mieściły się zarówno biura, jak i gościnne pokoje.
Na piętrze odnalazł drzwi opatrzone tabliczką oznajmiającą, iż znalazł się
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
u progu prywatnej domeny pani Delarue, dyrektora do spraw imprez spe-
cjalnych. Kiedy otworzył drzwi, siedząca za biurkiem młoda osoba
zrobiła wielkie oczy i nerwowo poderwała się na nogi.
- Dz...dzień dobry panu - wybąkała.
- Dzień dobry pani. Czy mógłbym się widzieć z panią Delarue?
- Tak... oczywiście. Proszę sekundę poczekać, zaraz ją uprzedzę.
Dziewczyna zniknęła za drzwiami w głębi, najwidoczniej
prowadzącymi go gabinetu Maddie. Niemal natychmiast pojawiła się
znowu, zostawiając drzwi otwarte.
- Bardzo proszę - rzekła.
- Dziękuję.
Dylan wszedł do środka i zamknął drzwi. Maddie wstała i zbliżyła
się z wyciągniętymi rękami. Widząc jej zmęczoną twarz i podpuchnięte,
podkrążone oczy, domyślił się, że spała ostatniej nocy równie krótko jak
on. Niemniej było jej w tym zmęczeniu wyjątkowo do twarzy, a skromne
uczesanie i prosty, ale wytworny jasnobeżowy kostium podkreślały jej
urodę.
- Usiądz, proszę! - powiedziała, wskazując fotel.
- Nie, dziękuję, wpadłem tylko na chwilę. Przede wszystkim żeby
ci podziękować za wyborną jajecznicę. I powiedzieć, że dokonałem
wstępnych przygotowań do pogrzebu. Wstępnych, bo na razie nie można
wyznaczyć daty. Trzeba poczekać, aż koroner pozwoli zabrać ciało.
Muszą najpierw przeprowadzić sekcję.
Na myśl o ciele ojca poddawanym brutalnym zabiegom twarz mu
się skurczyła, a Maddie, widząc to, położyła mu rękę na ramieniu i mocno
je ścisnęła. Kochana Maddie! Autentycznie wzruszona, prawdziwie
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
zatroskana!
Dylan opanował się.
- Powiedz mi, moja droga, czy się opamiętałaś? Czy po
przebudzeniu zaczęłaś myśleć rozsądniej niż w środku nocy?
- Chodzi ci o to, czy uznałam, że nie powinnam mieć z tobą do
czynienia? - zapytała, cofając rękę.
Sam nie rozumiał, dlaczego w takim napięciu czeka na jej
odpowiedz. Przecież sam nalegał, żeby nie mieszała się w jego sprawy.
Chciał ją uchronić od przykrości, jakie mogą ją spotkać, jeżeli będzie się z
nim zadawać. Zarazem jednak wszystkie te zdroworozsądkowe
argumenty nie zmieniały jednego podstawowego faktu, tego mianowicie,
iż tkwiący w jego podświadomości szesnastolatek pragnął rozpaczliwie,
by Maddie Delarue stanęła tym razem po jego stronie.
Oparła się tyłem o biurko i z uwagą mu się przypatrywała. Dylan
wziął co prawda prysznic, ogolił się i włożył czyste rzeczy, niemniej
podejrzewał, że przeżycia ostatniej nocy muszą się malować na jego
twarzy.
- Nie mogę cię rozgryzć - odezwała się po dłuższej chwili. - Przez
cały czas mam uczucie, jakbyś jedną ręką przyciągał mnie do siebie, a
drugą odpychał.
- Hm. Moje zachowanie może faktycznie wprawiać w zmieszanie.
Ale ja sam czuję się zdezorientowany.
Maddie splotła ręce na piersiach.
- Więc spróbujmy pewne rzeczy uporządkować - rzekła. - Jeżeli o
mnie chodzi, nic się nie zmieniło. Nadal chciałabym ci pomagać,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]