[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wokół jego talii, ciała skleiły się w jedność.
Orgazm uderzył go jak grom. Poruszał się w niej z prędkością i gwałtownością, na jaką
może się zdobyć tylko wampir. Krzyknęła i dotarła do szczytu wstrząśnięta gwałtownym
spazmem. Lgnęła do niego kurczowo, nie przestając drżeć.
- O rany - sapnęła, próbując złapać dech. Ian oparł czoło o jej czoło i ich oddechy powoli
się uspokoiły.
- Mam nadzieję, że nie zadałem ci bólu - szepnął.
- Nie. To było... cudowne. Spektakularne. Porażające.
- O tak. - Padł obok niej i przyciągnął ją do siebie. Powieki jej opadły.
- Wykończyłeś mnie.
- O tak. - Zamknął oczy i wtulił podbródek w jej włosy. Aatwo było pragnąć, by coś
takiego trwało całą wieczność.
Toni obudziła się i powoli dotarło do niej, że jest naga i zmarznięta. Usiadła. W słabym
świetle wpadającym z uchylonych drzwi łazienki zobaczyła Iana obok siebie. Jej
spojrzenie powędrowało w dół jego ciała i z powrotem ku twarzy. Boski facet. Taki
seksowny. I taki kochany, że chciał się postarzeć jeszcze o rok, byle tylko być z nią. Czy
specyfik przestał działać? Wyglądał na martwego dla świata.
Spojrzała na zegarek przy łóżku. Boże święty. Było prawie południe. Carlos i Howard z
pewnością się zastanawiali, co się z nią stało. Podciągnęła prześcieradło, żeby przykryć
Iana do piersi. Potem poszła do łazienki i wzięła gorący prysznic.
Wróciła boso do sypialni, owinięta jednym ręcznikiem, z drugim zakręconym na głowie.
Znalazła swoją koszulkę polo na podłodze po jednej stronie łóżka i stanik po drugiej
stronie. Spojrzała w górę, na żyrandol z kutego żelaza. Jej majtki dyndały na jednej z
gałązek. Wątpiła, czy zdoła ich dosięgnąć, nawet gdyby stanęła na łóżku. Jaka szkoda, że
nie umiała lewitować jak wampiry.
Może znalazłaby coś, czym mogłaby je strącić. Zajrzała do szafy i uśmiechnęła się na
widok wiszącego w niej kiltu. Pogłaskała miękki sweter Iana i pochyliła się, by
178
pooddychać jego zapachem. Dostrzegła czarne, skórzane spodnie, które miał na sobie
tamtego wieczoru, kiedy porywali Bri. Za nimi wisiał smoking, w którym udawał
Drakulę. A dalej wisiała peleryna wampira.
Przeciągnęła palcami po śliskiej, czarnej satynie. Ten stojący kołnierz był super. Spojrzała
na Iana, który wciąż leżał jak martwy.
A dlaczego nie, do diabla? Rzuciła ręczniki na podłogę i wzięła pelerynę. Obróciła się
dookoła, wymachując nią jak matador, po czym zarzuciła ją na ramiona i zawiązała
troczki pod szyją. Chwyciła brzegi w palce, by móc unieść ręce i rozłożyć pelerynę niczym
skrzydła. Szu, przemknęła po pokoju, pozwalając, by peleryna wzdymała się za nią.
Potem wykonała kilka długich kroków, jak w paso dobie. Zadowolona z efektu, zgięła
prawą rękę w łokciu, zakrywając peleryną dolną część twarzy. Przeszła przez pokój
krokiem szpiega z Krainy Deszczowców.
Wskoczyła na koniec łóżka i rozłożyła ręce. Patrząc groznie na Iana, powiedziała
przerażającym, niskim głosem:
- Jestem twoim panem.
- Like a virgin - odparł kobiecy głos.
Toni odwróciła się jak oparzona. To musiała być jej komórka. Jej spodnie leżały gdzieś na
podłodze. Madonna twierdziła, że właśnie jest dotykana pierwszy raz.
- Och, zamknij się. - Toni zeskoczyła z łóżka i zaczęła chodzić po pokoju, szukając spodni.
- Taka sama z ciebie dziewica, jak ze mnie.
- To dość dyskusyjne - powiedział męski głos. Odwróciła się z piskiem.
- Ian?
- Toni? - Wybałuszył oczy, widząc jej kostium czy też raczej brak kostiumu. Zciągnęła
brzegi peleryny, by zakryć nagie ciało.
- Myślałam, że nie żyjesz. Znowu.
Jego usta drgnęły.
- Tego bym nie przegapił za żadne skarby.
Twarz jej płonęła.
Like a virgin - drwiła z niej Madonna. Toni wyszarpnęła telefon z kieszeni spodni.
- Halo?
- Menina, gdzie cię wcięło? - spytał Carlos. - Poszłaś na górę zajrzeć do Iana i nie wróciłaś.
- N... nic mi nie jest. Ianowi też nie. - Spojrzała na łóżko, Ian szczerzył do niej zęby.
- Zasnęłaś? - spytał Carlos. - Wiem, że byłaś rano zmęczona.
- No... przysnęło mi się troszkę. Przepraszam.
- W porządku. Nic się nie dzieje. Pomyślałem tylko, że może jesteś głodna. Howard robi w
kuchni panini. Chcesz?
- Ja... ehm... - Patrzyła, jak Ian mija ją i idzie do gabinetu. Widok od tyłu był wspaniały.
Wyjął butelkę krwi z małej lodówki przy barku i wstawił ją do mikrofalówki.
- Toni, co się dzieje? - spytał zaniepokojony Carlos. - Potrzebujesz pomocy na górze?
- Nie! W... wszystko jest w porządku, naprawdę.
- On nie śpi, co? - rzucił groznie Carlos. - Albo to, albo jesteś bardziej zboczona, niż myślę.
- Okej, nie śpi - przyznała.
- Howard powiedział mi o specyfiku Romana - powiedział Carlos. - Zdaje się, że robicie z
niego dobry użytek?
- Jeszcze jaki.
Carlos roześmiał się.
- Ciao, menina. - I rozłączył się.
179
- Wiedzą, co robimy? - Ian wyjął butelkę z mikrofalówki i przelał krew do szklanki.
- Tak. - Rzuciła telefon i przeszła do gabinetu. - Będziemy mieli poważne kłopoty?
- W tej chwili nikt nie może się skontaktować z Connorem, więc nie martwiłbym się o to. -
Ian napił się ze szklanki, patrząc, jak Toni idzie w jego stronę. - Ta peleryna lepiej wygląda
na tobie niż na mnie.
- Nie wydaje mi się, żebyś patrzył na pelerynę. - Rozchyliła ją na sekundę, błyskając
golizną. Ian uśmiechnął się i wypił kolejny łyk.
- Stało się coś niesamowitego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]