[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Leslie wstała, przeciągnęła się i poskakała chwilę na palcach. - Wyluzuj, Ash. Nie
ma powodu do zmartwień, jasne? Aislinn się uśmiechnęła.
- To dobrze. Idziemy czy siedzimy? - Dopiero przyszłyśmy...
- Nie wywiniesz się. - Leslie przez pół sekundy rozważała pozostanie w parku. Potem
jednak spojrzała w górę na ciemne niebo pochłaniające księżyc. Raptem zawładnęła nią
cudownie nagląca potrzeba. - Tańce? Spacer? Obojętne.
Poczuła się tak, jakby miesiące obaw i zmartwień odeszły w zapomnienie. Sięgnęła do
tyłu, żeby dotknąć tatuażu. Nadal na skórze miała tylko kontur, ale już czuła się lepiej. Wiara
w moc sprawczą tatuażu naprawdę dodawała jej sił. Magia cudownych symboli .
Odzyskiwała siebie.
- Chodz. - Chwyciła ręce Aislinn i pociągnęła ją w górę. Szła tyłem, aż znalazły się
kilka metrów od ławki, a potem się obróciła. Czuła się dobrze, czuła się wolna. - Ty siedziałaś
przez cały wieczór, kiedy ja pracowałam. Nie masz żadnej wymówki, żeby dalej się lenić,,
Chodz.
Aislinn roześmiała się, zupełnie jak jej dawna przyjaciółka.
- W takim razie tańce?
- Aż rozbolą nas nogi. - Dziewczęta splotły ręce. - Zadzwońmy po Ri i Carlę.
Dobrze było znów stać się sobą.
Nawet lepiej niż dobrze .
ROZDZIAA 8
Leslie przemierzała szkolny korytarz z butami w ręku, uważając, żeby nie uderzyć
obcasami w jedną z podniszczonych, metalowych szafek. Minęły trzy dni, odkąd Królik
wykonał kontur jej tatuażu, ale Leslie nie mogła przestać rozmyślać o zdumiewającej energii,
jaka ją przepełniała. Przeżywała dziwne i nagłe napady paniki i radości, emocji, które
pojawiały się bez powodu. Nie wyczerpywały jej jednak. Miała wrażenie jakby pożyczała
nastroje innych ludzi. Czuła się silniejsza, spokojniejsza i potężniejsza. Była pewna, że to
tylko złudzenie, wynik odzyskanej pewności siebie, ale i tak jej się podobało.
Nie zachwycały jej jednak liczne walki, które nieustannie dostrzegała. Nie podobało
jej się też, że jej nie przerażały. Przyłapywała się na rozmyślaniu o tajemniczym kliencie u
Verlaine a. Jego imię niemal rozbrzmiewało jej w głowie, chociaż nigdy go Leslie nie
zdradził. Dlaczego wiem...? Odpędziła od siebie to pytanie i pospieszyła do drzwi
składziku.
Rianne się niecierpliwiła.
- Chodz, Les.
Jak tylko znalazła się w środku, koleżanka zamknęła drzwi, które kliknęły cicho.
Leslie rozejrzała się w poszukiwaniu miejsca, które mogłaby zająć. Usadowiła się na stercie
mat gimnastycznych.
- Gdzie Carla i Ash? Rianne wzruszyła ramionami.
- Zachowują się odpowiedzialnie?
Leslie wydawało się, że powinna postąpić tak samo, ale gdy Rianne dostrzegła ja na
korytarzu z samego rana, wymówiła bezgłośnie: składzik . Pomimo wielu wad Rianne była
dobrą przyjaciółką, więc Leslie zerwała się z pierwszej lekcji.
- Co jest?
- Mama znalazła mój schowek - Do mocno umalowanych oczu dziewczyny napłynęły
łzy. - Nie sądziłam, że wróci do domu i...
- Jak bardzo się wściekła?
- Potwornie. Musiałam wrócić do tamtego psychologa. I... - Rianne uciekła wzrokiem.
- Przepraszam.
Leslie poczuła, jak ciężar spada na jej klatkę piersiową, gdy zapytała:
- Za co?
- Ona uważa, że mam towar od Rena, więc nie wolno mi...
Nie możesz dzwonić ani wpadać do mnie przez jakiś czas. Po prostu... nie wiedziałam,
co powiedzieć. Całkiem mnie zatkało. - Chwyciła Leslie za rękę - Wyjaśnię jej. Tylko, że...
ona naprawdę..
- Nie rób tego. - Leslie wiedziała, że jej głos brzmi szorstko, ale nie czuła się
szczególnie zaskoczona. Rianne nigdy nie radziła sobie w konfrontacjach. - Nie zdobyłaś tego
od niego, prawda? Wiesz, że masz trzymać się z daleka od Rena.
- Tak.
Rianne się zaczerwieniła. Leslie potrząsnęła głową.
- To drań.
- Leslie!
- Cii. Mówię serio. Nie złoszczę się, że pozwoliłaś jej uwierzyć w to, co sobie
ubzdurała. Po prostu nie zbliżaj się do Rena i jego ludzi.
Leslie zrobiło się gorzej na myśl, że jej brat mógłby wpłynąć na jej przyjaciółkę.
- Nie wściekasz się na mnie? - Głos Rianne drżał.
- Nie.
Sama się zdziwiła, że nie czuje złości. Logika podpowiadała, że nie było sensu się
gniewać. Właściwie ogarniał ją niemal całkowity spokój. Wyczuwała gdzieś w głębi szczyptę
wściekłości, która chciała wydostać się na powierzchnię, ale nie mogła się przebić. W ciągu
minionych trzech dni każde uczucie opuszczało ją, zanim przybrało na sile.
Przyszło jej do głowy, że zapanuje na emocjami, jak tylko Królik dokończy tatuaż.
Może dlatego, że tak bardzo tęskniła za tym rozluzniającym uczuciem, które towarzyszyło
dotykowi igieł na jej skórze? Zmusiła się, żeby przestać o tym myśleć, i skupiła uwagę na
Rianne.
- To nie twoja wina, Ri.
- Moja.
- No dobrze, twoja ale nie złoszczę się. - Leslie uściskała przyjaciółkę pośpiesznie, po
czym odsunęła się, żeby na niż spojrzeć. - Chociaż będę, jeśli zbliżysz się do Rena. Ostatnio
zadaje się z prawdziwymi frajerami.
- Jak sobie z tym radzisz?
Leslie zignorowała pytanie i wstała. Nagle zapragnęła znalezć się na powietrzu, w
jakimś innym miejscu. Posłała Rianne coś, co, jak miała nadzieję przypominało szczery
uśmiech.
- Muszę lecieć.
- W porządku. Do zobaczenia na czwartej lekcji.
Rianne wyrównała stertę mat.
- Nie. Spadam. Rianne znieruchomiała.
- Zwariowałaś.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]