[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zmusiła się do uśmiechu.
- Proszę mi o wszystkim opowiedzieć. Will mówi,
że prowadzi pani i sklep, i bar. A kiedy pani śpi?
- Och, między północą a świtem zawsze zostaje je-
szcze parę godzin - roześmiała się pani T.
- Mama pracuje zbyt ciężko - mruknął Will z troską.
- Zawsze tak pracowałam. Kiedy będę gotowa, żeby
usiąść w bujanym fotelu, zapewniam cię, że dowiesz się
o tym pierwszy.
Will ze śmiechem odchylił się w krześle. Kubek z ka-
wą oparł o sprzączkę paska. Izzy z trudem oderwała oczy
od jego płaskiego brzucha i opiętych dżinsami nóg, Kie-
dy podniosła wzrok, napotkała przeszywające spojrzenie
niebieskich oczu.
W taki sam hipnotyzujący sposób patrzył na nią przed
laty. Czuła, jak ogarnia ją fala gorąca. Czym prędzej od-
wróciła wzrok, udając, że z zainteresowaniem rozgląda
się po dziedzińcu.
- A... jak się ma pani mąż? - spytała panią Thom-
S
R
pson. Nie udało się jej jednak usłyszeć odpowiedzi. Mog-
ła myśleć wyłącznie o Willu, jego gorącym spojrzeniu
i o tym, jak patrzył na nią tamtego lata...
Pragnął jej.
Pragnął jej zawsze od chwili, gdy ujrzał ją po raz
pierwszy. Mieli wówczas po szesnaście lat, ale Izzy była
zbyt zajęta nauką i w ogóle nie zwracała na niego uwagi.
Aż do ostatnich wakacji. Wtedy go wreszcie zauwa-
żyła. Pewnego razu zabrał ją na spacer w stronę wierzb
i tam ją pocałował.
To był zaledwie jeden pocałunek, ale prawie zwalił
go z nóg. Wycofał się wtedy pospiesznie, przerażony siłą
ogarniających go uczuć. Izzy pokryła się ślicznym ru-
mieńcem. Ona również była zaskoczona. W końcu jed-
nak przezwyciężyli swoje obawy i wrócili po więcej -
dużo, dużo więcej. Aż wreszcie któregoś wieczoru, gdy
zostali sami w domu, zabrał ją do swojego pokoju.
Ten pierwszy raz okazał się zupełnie nieudany. Will
był niedoświadczony, niezgrabny i zbyt podniecony. Wy-
trzymał tylko kilka sekund i Izzy się popłakała. Nie z bó-
lu, lecz z braku spełnienia. Potem spróbował jeszcze raz.
Powoli pokonał nieśmiałość Izzy i nauczył się, jak ją za-
dowalać. Uprawiając seks z Izzy, odkrył w sobie namięt-
ność i czułość, o których istnieniu wcześniej nie miał po-
jęcia. Zakochał się wtedy po uszy.
Od tamtej pory stali się nierozłączni. Jak dawniej spę-
dzali czas z przyjaciółmi, ale nie było wątpliwości, że
stanowią jedność. Chociaż Will już wcześniej planował,
że przed podjęciem dalszej nauki wyjedzie w półroczną
podróż na Daleki Wschód i do Australii, teraz zaczaj się
poważnie zastanawiać, czy nie zostać w domu.
S
R
Izzy natomiast rozważała, czy nie wybrać się razem
z nim. Przedyskutowali wszystko i w końcu ona została
w domu, a on wyjechał z Julią, Robem i Emmą...
Zastanawiał się, jak wyglądałoby jego życie, gdyby
zrezygnował z tego wyjazdu albo gdyby Izzy pojechała
z nimi. Czy nadal byliby ze sobą? Chyba jednak nie,
uznał po namyśle. Nawet na pewno nie.
Wystarczy przecież spojrzeć, jak bardzo się różnią.
Izzy mieszka w Londynie i odgrywa ważną rolę
w wielkim świecie biznesu, a on jest ciężko pracującym
rolnikiem z dwójką dzieci.
Nie mają ze sobą nic wspólnego, żadnych wspólnych
tematów, nic... poza niegasnącym żarem namiętności,
który nieustannie palił się w jego sercu.
A skoro mowa o ogniu...
Zerwał się raptownie na równe nogi i klnąc pod no-
sem, strzepnął gorącą kawę, którą oblał sobie dżinsy tuż
poniżej paska. Ze też musiał sparzyć się akurat w tak
delikatnym miejscu!
Chociaż miało to również pewien pozytywny skutek,
ostudziło bowiem zmysły skuteczniej niż zimny prysznic.
Po krótkim zamieszaniu usiadł znów na krześle.
- Przepraszam, chyba musiałem się zdrzemnąć -
skłamał, starannie unikając badawczego spojrzenia matki.
- Nic ci się nie stało? - spytała Izzy z niepokojem.
Niech to diabli! Widząc jej zatroskany wzrok, miał
ochotę chwycić ją mocno w objęcia i pocałować.
Palcem
rozluznił kołnierzyk koszuli.
- Już w porządku - mruknął, choć to wcale nie była
prawda. Kawa na dżinsach stygła szybko w kwietniowym
powietrzu, ale nawet ten zimny okład nie osłabił jego
podniecenia. - Muszę sprawdzić, co robią dzieci - po-
S
R
wiedział. Doskonale wiedział, że nie ma takiej potrzeby,
ale chociaż na chwilę chciał odejść od Izzy. Tylko w ten
sposób mógł odzyskać nad sobą kontrolę.
- Nic im nie będzie, siadaj - zdecydowanie rzuciła
matka. - Zostańcie tu. Przyniosę dla was lunch.
Odeszła i zostawiła go sam na sam z Izzy. Nie wie-
dział, gdzie podziać wzrok i co mówić. Czuł jedynie, jak
znów ogarnia go płomień pożądania.
Do diabła! Całe lata minęły od chwili, gdy w ogóle
myślał o seksie. Trzy długie, straszne, samotne lata...
Czemu teraz nagle czuje się tak, jakby znalazł się we
wnętrzu wielkiego, rozpalonego pieca? A wszystko za [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl