[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pańskiej córki, zaraz po długiej rozmowie z Knightonem. Jest pewna, \e zmarła próbowała jej
przekazać jakąś wiadomość i nagle uświadomiła sobie, co to za wiadomość: Knighton jest
mordercą! Zdarzenie wydawało się tak niezwykłe, \e panna Grey nikomu o nim nie
wspomniała. Ale była przekonana o jego prawdziwości i zaczęła postępować zgodnie z tym,
czego się dowiedziała. Nie zniechęcała Knightona i udawała przed nim, \e jest przekonana o
winie Ketteringa.
Niezwykłe powiedział Van Aldin.
Tak, bardzo dziwne. Trudno wyjaśnić takie wydarzenia. ? propos, jedna rzecz zbiła mnie z
tropu. Pański sekretarz wyraznie utykał na skutek rany odniesionej na wojnie. Markiz nie
kulał z całą pewnością. Wydawało się to wielką przeszkodą. Ale panna Lenox Tamplin
wspomniała przypadkiem pewnego dnia, \e chirurg, który go leczył podczas wojny, był bardzo
zdziwiony tym faktem. To sugerowało kamufla\. W Londynie udałem się do rzeczonego
lekarza i uzyskałem od niego szereg medycznych informacji, które utwierdziły mnie w tym
przekonaniu. Wspomniałem nazwisko tego chirurga w obecności Knightona. Byłoby naturalne,
gdyby sekretarz napomknął, \e leczył się u niego w czasie wojny, ale on nic nie powiedział. I
ten mało znaczący fakt przekonał mnie do końca, i\ moja teoria jest słuszna. Równie\ panna
Grey dostarczyła mi wycinek z gazety, w którym była mowa o rabunku dokonanym w szpitalu
lady Tamplin w czasie, gdy przebywał tam Knighton. Uświadomiła sobie, \e podą\amy tą samą
drogą, kiedy napisałem do niej z Ritza z Pary\a.
Napotkałem tam na pewne problemy, ale w końcu uzyskałem to, czego chciałem: dowód, \e
Ada Mason przybyła rankiem w dniu morderstwa, a nie minionego wieczoru.
Na dłu\szą chwilę zapadło milczenie, potem milioner przez stół wyciągnął do Poirota rękę.
Chyba zdaje pan sobie sprawę, jak wiele to dla mnie znaczy, monsieur Poirot
powiedział wzruszony. Rankiem poślę panu czek na okrągłą sumę, jednak \aden czek nie
jest w stanie wyrazić mojej wdzięczności za to, czego pan dokonał. Jest pan niezrównany,
monsieur Poirot. Jest pan po prostu niezrównany.
Detektyw podniósł się i wypiął pierś. Jestem tylko Herkulesem Poirot odparł skromnie.
A jednak, na swój sposób, jestem wielkim człowiekiem, podobnie jak pan. Ogromnie mi
87
miło, \e mogłem panu słu\yć pomocą. A teraz muszę ju\ iść naprawić szkody spowodowane
podró\ą. Niestety, mój nieoceniony Georges nie przyjechał ze mną.
W hotelowym holu spotkał znajomego, czcigodnego pana Papopolousa, z córką u boku.
Sądziłem, \e opuścił pan Niceę powiedział cicho Grek ujmując wyciągniętą rękę Poirota.
Interesy zmusiły mnie do powrotu, drogi panie Papopolous.
Interesy?
Tak, interesy. A propos interesów, mam nadzieję, \e pańskie zdrowie uległo poprawie,
drogi przyjacielu?
Ogromnej. Jutro wracamy do Pary\a.
To wspaniała nowina. Mam nadzieję, \e nie zrujnował pan kompletnie eks ministra
Grecji?
Ja?
O ile wiem, sprzedał mu pan piękny rubin, który obecnie, tak między nami, nosi panna
Mirelle, znana tancerka.
Tak potwierdził Papopolous. Tak, to prawda.
Rubin nieco podobny do Serca Płomienia.
Rzeczywiście, istnieje pewne podobieństwo zgodził się Grek ostro\nie.
Ma pan doskonalą rękę do kamieni, monsieur Papopolous. Moje gratulacje. Mademoiselle
Zia, jestem niepocieszony, \e wraca pani do Pary\a tak szybko. Teraz, kiedy zakończyłem
swoje sprawy, miałem nadzieję częściej się z panią widywać.
Czy będzie niedyskrecją, jeśli zapytam, co to były za sprawy? chciał wiedzieć pan
Papopolous.
Ale\ skąd, ale\ skąd. Udało mi się właśnie wsadzić za kratki Markiza.
Szlachetna twarz pana Papopolousa przybrała nieobecny wyraz.
Markiz? mruknął. Dlaczego wydaje mi się, \e coś mi to przypomina& ? Nie, nie mogę
sobie przypomnieć.
To bardzo znany przestępca i złodziej bi\uterii. Właśnie został aresztowany za
zamordowanie angielskiej damy, pani Kettering.
Doprawdy? Jakie to interesujące!
Nastąpiła wymiana po\egnalnych uprzejmości. Kiedy Poirot nie mógł ich ju\ usłyszeć, pan
Papopolous zwrócił się do córki:
Zio powiedział z uczuciem. Ten człowiek to diabeł!
A ja go lubię.
Ja te\ go lubię przyznał Grek. Ale mimo wszystko, to diabeł.
XXXVI
NAD BRZEGIEM MORZA
Mimozy prawie ju\ przekwitły. W powietrzu unosił się ich lekko dra\niący zapach. Ró\owe
geranium oplatające balustradę willi lady Tamplin i kępy gozdzików rosnące poni\ej wydawały
słodki, cię\ki aromat. Morze Zródziemne wydawało się bardziej błękitne ni\ zwykle. Poirot
siedział na tarasie z Lenox Tamplin. Właśnie skończył jej opowiadać tę samą historię, z którą
zapoznał Van Aldina dwa dni wcześniej. Dziewczyna słuchała z wielką uwagą, ze
zmarszczonymi brwiami i smutkiem w oczach. Kiedy skończył, zapytała po prostu:
A Derek?
Wczoraj został zwolniony.
I wyjechał& dokąd?
Opuścił Niceę ubiegłego wieczoru.
Pojechał do St Mary Mead?
Tak, do St Mary Mead.
Umilkła.
Myliłam się co do Katarzyny powiedziała Lenox, Myślałam, \e jej nie zale\y.
Jest bardzo zamknięta w sobie. Nie ufa nikomu.
Mnie mogła zaufać odparta Lenox z odrobiną goryczy.
Tak przyznał Poirot z powagą. Pani mogła zaufać. Ale mademoiselle Katarzyna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]