[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zgubić.
Tyle że co mu z tego przyjdzie? Jeśli nawet uda mu się uniknąć odpowiedzialności za to,
co zrobił, i zacząć od nowa, już nigdy nie będzie mógł wrócić do normalnego życia.
W autobusie usnął i zaczął śnić, jak ją morduje. Jego dłonie we śnie były tak ogromne, że
w chwili gdy popychał Sharon, niemal całą ją przesłoniły. Widział, jak krzycząc ze strachu, leci w
dół, uderza w wodę i wtedy wszystko cichnie. Ale jego wzrok przebijał toń i nadal za nią podążał.
Patrzył, jak opada coraz niżej i stopniowo zrzuca z siebie ubranie.
Poruszała się przy tym z gracją, jak zawsze gdy znajdowała się w wodzie.
Obudził się ze wzdrygnięciem, jakby coś go wytrąciło ze snu, ale otaczała go tylko
ciemność i smród własnego potu. Wyciągnął z kieszeni polisę, zapalił nad głową lampkę i przebiegł
wzrokiem treść polisy. Znalazł swoje nazwisko, ale nie tego szukał. W następnym paragrafie było
wymienione inne nazwisko, o którym nigdy wcześniej nie słyszał.
Polisa zadrżała mu w dłoniach. Może nie znał zbyt dobrze samego siebie, ale w tej chwili
się przekonał, że Sharon nie znał wcale. A jeśli ona była zupełnie inna, niż myślał? Walt umiał
czytać żargon prawniczy. Wytężając wzrok w bladym świetle lampki i wciąż jeszcze mając w
pamięci niedawny sen, natrafił na klauzulę, z którą już się kiedyś zetknął:  W razie upadku
moralnego ubezpieczonego... . Sformułowanie jak ulał pasowało do kogoś ściganego przez prawo.
Czyżby Sharon była przebieglej sza niż myślał?
Wysiadł na następnym przystanku i przesiadł się do autobusu jadącego w innym
kierunku.
" " "
Walt obserwował ją przez szerokość ulicy małego miasteczka. Poczucie strachu już go
opuściło i czuł, że znów wszystko nabiera sensu.
Znajdował się w sympatycznej, rolniczo-turystycznej miejscowości Fredericksburg, w
górzystej części Teksasu. Tu miała rzekomo mieszkać druga beneficjentka polisy na życie Sharon
 jej siostra Karen, o której istnieniu Walt nigdy wcześniej nie słyszał. Przeciwnie, Sharon
skarżyła się, że jest na świecie sama jak palec. Przyglądał się, jak  Karen wchodzi właśnie do
staromodnego drugstore u.
Była przeciętnie wyglądającą młodą kobietą, choć jej urodę trudno było ocenić, bo twarz
przysłaniał kapelusz i wielkie okrągłe okulary przeciwsłoneczne. Ale nawet z tej odległości widać
było kształtny, mały nosek.
Czekając, aż wyjdzie, Walt układał sobie w myślach zeznanie dla śledczego z policji w
Miami.  Wiedziałem, że nie popchnąłem jej na tyle silnie, żeby miała wypaść za burtę. Zrobiła to
celowo, by upozorować swoją śmierć. Pewnie jej torby też nie znaleziono, prawda? Ale ja już
wiem, co w niej było: płetwy i kamizelka ratunkowa. Dzięki nim bez trudu dopłynęła do brzegu,
możecie mi wierzyć. W rezultacie miała mnóstwo świadków swojej śmierci, a jednocześnie
mogła odebrać odszkodowanie z polisy .
Dalszy ciąg stanowił odpowiedz na pytanie śledczego, który powie:  Chce pan
powiedzieć, że wybrała sobie pana spośród wszystkich mężczyzn w Dallas? %7łe specjalnie pana
zwabiła? .
 Czy nie dostrzega pan perfidii jej planu?  mruknął pod nosem.  To wcale nie
musiałem być ja. To mógł być ktokolwiek. Ktokolwiek, kto by się nią zainteresował. Ktoś, kto
dałby się nabrać na jej bezbronność. Może zresztą próbowała już z innymi, tylko nie udało jej się
doprowadzić sprawy do końca. Mógł to być każdy, bo nie szukała kogoś bogatego, żeby mu się
dobrać do majątku. Chodziło jej tylko o odszkodowanie z polisy, które firma ubezpieczeniowa
wypłaci zmyślonej siostrze, a którą w rzeczywistości była ona sama.
Tym torem biegły myśli Walta. Był pewien, że nie kipiała w nim ukryta nienawiść do
Sharon, która mogłaby go pchnąć do zabójstwa. Przeciwnie, pamiętał swoją opiekuńczość wobec
niej z początków ich znajomości. I dopiero podczas tego nieszczęsnego miesiąca miodowego
świadomie doprowadziła go do granicy wytrzymałości. Ale znała go i wiedziała, że tej granicy nie
przekroczy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl