[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Po raz pierwszy od dawna zapragnęła wejrzeć w głąb cudzego życia.
Następnego dnia dziewczyny biorące udział w programie zostały
zawiezione do centrum handlowego, by pod czujnym okiem kamerzystów
dokonały zakupów. Pozostała część ekipy miała dzień wolny.
Po emocjonalnych zawirowaniach wczorajszego wieczoru Cara nie
mogła znieść samotnego siedzenia w pokoju hotelowym. Już miała zadzwonić
do Jeffa z propozycją gry w karty, gdy zabrzęczał telefon.
- Dzień dobry, Caro - rozległ się niski głos Adama.
- Dzień dobry...
Usiadła na brzegu łóżka. Miał taki przejmujący głos - głos, który potrafił
poruszyć kobietę.
- Co powiesz o spędzeniu tego słonecznego dnia na świeżym powietrzu?
51
S
R
- Nie żartuj sobie. - Z nim? W żadnym razie...
- Caro, to nie żarty, zapewniam cię - powiedział z namaszczeniem.
Z powrotem położyła się na łóżku i przycisnęła słuchawkę do ucha.
- Co masz na myśli?
- Dostaliśmy pozwolenie od władz na spędzenie dnia poza hotelem.
W słuchawce rozległ się cichy śmiech Adama. Cara była zadowolona, że
leży. Dzwięk jego głosu był niemal hipnotyczny.
- Oczywiście będziemy pod ścisłą kontrolą - dodał.
- To brzmi perwersyjnie... - Uderzyła się otwartą dłonią w czoło. Skąd jej
to przyszło do głowy? Sama skazała się na chwilę poniżającej ciszy.
Wreszcie odpowiedz nadeszła.
- Ubierz się sportowo. Spotkamy się na dole za kwadrans.
- Po co? - spytała, ale Adam już odłożył słuchawkę.
Przez chwilę wpatrywała się w telefon, potem poczuła przypływ
adrenaliny. Podbiegała do szafy. W głowie jej szalały sprzeczne myśli. Na
zewnątrz... Pod kontrolą...? Była gotowa w dziesięć minut. W kapeluszu z
szerokim rondem na głowie, podniecona bardziej niż chciała się do tego
przyznać, zeszła na dół.
Okazało się, że ekipa telewizyjna oraz personel hotelu mieli rozegrać
mecz bejsbolowy w parku przylegającym do podmiejskiego hotelu należącego
do tej samej sieci.
Cara nie była ani doświadczoną zawodniczką, ani entuzjastką tej gry.
Obawiała się, że od razu potknie się o własne sznurówki.
Cóż było robić. W podwiniętych dżinsach, koszulce bez rękawów i
sportowych butach, już bez kapelusza, natomiast w niebieskiej czapeczce,
została reprezentantką drużyny Niebieskich" grającej przeciwko Czerwonym
Hotelarzom". Zapowiadała się bitwa na śmierć i życie.
52
S
R
Stała na prawym zapolu, pochylona do przodu, z rękami na kolanach
szeroko rozstawionych nóg, czekając, aż ktoś odbije piłkę w jej kierunku.
- Jak leci, Caro? - zawołał Chris z drugiej bazy.
Zasalutowała mu energicznie, ale jego dziwny śmiech utwierdził ją w
przekonaniu, że znakomicie wiedział, jak ona się czuje.
Adam, miotacz ich drużyny, który rewelacyjnie prezentował się w
szortach i luznym podkoszulku, leniwie podrzucał piłkę, jednocześnie
rozmawiając ze swym łapaczem, którym był realizator dzwięku, Mickey.
Nagle długimi susami ruszył do przodu, zerkając po drodze na Carę. Był
tak przystojny, tak pociągający, że poczuła ucisk w żołądku. Kto by się
spodziewał, że pod warstwą ubrania ukrywa takie fantastyczne ciało! Miał
wspaniałe nogi - silne, umięśnione i opalone, a koszulka, która przywarła mu
do klatki piersiowej, podkreślała najpiękniejszą muskulaturę, jaką
kiedykolwiek podziwiała. A przecież wiele widziała. Mężczyzni, których
stylizowała do zdjęć, byli modelami lub aktorami.
Ten facet był klasą samą dla siebie. Potężny, silny, wysoki. Aż korciło,
by go dotknąć.
Gdy składał się do rzutu, zauważyła, że ramiona miał wyrzezbione jak u
pływaka. Te cudowne ramiona wyciągały się, wykręcały i wyrzucały piłkę z
zadziwiającą siłą i niepojętym wdziękiem.
Nagle Cara, osłaniając oczy dłonią, zorientowała się, że piłka leci w jej
stronę. Wyczuła, że drużyna wbija w nią niemy wzrok, podczas gdy pałkarz
zdobywa pierwszą bazę i gna do drugiej.
Zerknęła na Adama i w tym samym momencie zrozumiała, że tego robić
nie powinna.
53
S
R
Nie powinna patrzeć na koszulę, która przywarła do jego muskularnej
piersi, na wilgotne włosy opadające na twarz, na wpółotwarte usta, na
błyszczące z wysiłku oczy, na wznoszącą się i opadającą klatkę piersiową...
Widok był tak piękny, że aż niewiarygodny. Stała jak zaczarowana.
Ocknęła się w ostatniej chwili i złapała piłkę, choć uczyniła to niezdarnie.
- Do mnie! - zawołał Chris.
Cara rzuciła piłkę z całą siłą, na jaką było ją stać, tak by doleciała do
niego, zanim pałkarz dobiegł do drugiej bazy. Chris złapał piłkę i wyautował
trzeciego zawodnika.
Pierwsza zmiana: Czerwoni" bez punktu.
Cara nie mogła w to uwierzyć. Podskoczyła do góry, wydając okrzyk
radości. Potem dołączyła do swojej drużyny, która biegła do ławki
rezerwowych.
Adam czekał na górce miotacza, nie spuszczając z niej wzroku. Gdy go
mijała, zwolniła i razem opuszczali boisko.
- Doskonale, panno Marlowe - pochwalił ją.
- Mieliśmy szczęście, że leciała prosto na mnie.
- Obawiałem się, że będziesz raczej chronić swój elegancki manikiur.
- Naprawdę? - Zamrugała. - Mało mnie pan zna, panie Tyler. Dbam o
manikiur, ale jeszcze bardziej lubię wygrywać. - Przyspieszyła kroku i odeszła.
Adam zaczynał się przyzwyczajać do przyglądania się, jak Cara
odchodzi. Głowę trzymała wysoko, kołysała zalotnie biodrami, a jej związane
w krótki ogonek włosy uroczo podskakiwały. Domyślał się, że nie uprawiała
sportu. Zwiadczyły o tym jej nieskazitelnie białe adidasy. Przesuwał wzrok
wyżej, oceniając długie nogi, opięte dżinsami biodra, smukłą talię i idealnie
wyprostowane plecy.
54
S
R
Dotarła do ławki, usiadła, wzięła do ręki butelkę z wodą i zerknęła na
niego spod daszka czapki. W jej zielonych oczach błyszczały iskierki ognia.
Dzięki Bogu, że znalazła się w jego drużynie. W tym stroju, bardziej
odpowiednim na piknik niż twardą walkę na boisku, działała rozpraszająco.
Byłaby trudnym przeciwnikiem.
Kogo chciał oszukać? Od chwili, gdy dostała tę pracę, była kłopotliwym
przeciwnikiem. Ale, o dziwo, droczenie się z nią, a nawet walka, sprawiały mu
frajdę.
Choć było miejsce obok niej, usiadł na przeciwległym końcu ławki, ale i
tu czuł jej ostre jak sztylet spojrzenie. Uśmiechnął się pod nosem.
Chris podniósł się pierwszy.
- Rzucaj ostrożnie! - zawołał Jeff do miotacza drużyny hotelowej. - Jeśli
podbijesz mu oko, pozwie hotel do sądu o odszkodowanie.
Miotacz opuścił rękę, szeroko otwierając oczy. Jeff pochylił się do
Adama i powiedział przez zęby:
- Są ugotowani.
Miotacz rzucił tak słabo, że Chris bez trudności odbił piłkę. Potem zrobił
to Jeff, uśmiechając się od ucha do ucha.
Adam stawał jako trzeci. Idąc na swoje miejsce, zerknął na Carę, ale
ostentacyjnie odwróciła wzrok. Uśmiechnął się szerzej.
Stojąc na swojej górce, kilka razy machnął pałką, by rozgrzać ramiona,
potem przybrał odpowiednią pozycję do przyjęcia piłki. Dokładnie wiedział,
przed kim się popisywał. Przed dziewczyną, która przyznała, że lubi
wygrywać. Byli w tej samej drużynie, więc dlaczego miałby nie spełnić jej
życzenia?
Nastawił się na bardzo mocne odbicie. Miotacz rzucił. Adam machnął
pałką. I chybił.
55
S
R
- Dalej, Adam! - zawołał Jeff z pierwszej bazy. - Nie odpuszczaj!
Zamachnij się i uderz!
Adam poczuł, że się rumieni. Wiedział, że nie z powodu słabego
wiosennego słońca.
Podejrzewał, że Cara za jego plecami uśmiecha się drwiąco.
Nie mógł się powstrzymać. Musiał to zobaczyć na własne oczy. Ale gdy
zerknął przez ramię, przekonał się, że wcale się nie uśmiechała; siedziała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]