[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uczyniłeś.
- Tamtej nocy powiedziałem więcej ni\ przez całe \ycie.
Mówiłem, co tylko przyszło mi na myśl. O Teal Lake. Potem
o Ramonie, jego \onie i dzieciach. Na koniec powiedziałem
nawet, \e cię kocham. - Głos zadr\ał mu nieco. - Ale kiedy
rozmawialiśmy przez telefon następnego dnia, nie potrafiłem
wykrztusić tych słów. Czułem, \e powinienem powiedzieć ci
to prosto w oczy. Gdy\ są to dwa najwa\niejsze słowa na
świecie.
Zagryzła wargę.
- To prawda - powiedziała.
- Katrin, muszę to wiedzieć. Czy kochasz mnie jeszcze?
Jej oczy lśniły jak ciemne jeziora. Pomarańczowe smugi
światła mieszały się z pasemkami dymu z ogniska.
- Miłości nie mo\na zniszczyć tak łatwo... - powiedziała
cicho. - Tak, kocham cię. I zawsze będę.
Głośno wypuścił powietrze.
- Niewiele wiem o miłości - powiedział. - Ale się nauczę.
Ty mnie nauczysz. Gdy\ jest jeszcze coś, czego dotąd nie
powiedziałem. Coś najwa\niejszego. Chciałbym, \ebyś
wyszła za mnie, Katrin. śebyś została moją \oną.
- Naprawdę?!
- Z całym tym kramem. - Wpatrywał się w nią w
skupieniu. - Chcę prawdziwego wesela. Pragnę, \ebyś zawsze
była przy mnie. śebyś \yła ze mną, podró\owała. Była ze mną
w dzień i w nocy.
- Och, Luke! Kiedy ju\ coś robisz, to idziesz na całego.
Podszedł do niej, objął i przytulił.
- Wyjdziesz za mnie? Bo kocham cię bardziej, ni\
potrafię powiedzieć.
Zmiech i łzy mieszały się w jej spojrzeniu.
- Pod jednym warunkiem - powiedziała. Teraz on się
uśmiechnął.
- Stawiamy warunki, tak? Ju\ ci powiedziałem, \e jesteś
dla mnie wa\niejsza ni\ pięćdziesiąt kopalń.
- Twój dom - powiedziała. - Musisz go sprzedać. Nie
chcę mieszkać w betonowym pudle.
Uniósł głowę i roześmiał się.
- Będziemy mieszkać, gdzie tylko zechcesz, najdro\sza.
- Nigdy tak mnie nie nazywałeś - powiedziała dr\ącym
głosem.
- Najdro\sza, najwspanialsza, uwielbiana Katrin, kocham
cię. Dom trafi do pośrednika, zanim zdą\ysz mrugnąć okiem.
Niespodziewanie uśmiech zniknął z jej twarzy.
- Jest coś jeszcze, Luke - powiedziała. - Coś znacznie
wa\niejszego ni\ dom. W Teal Lake powiedziałeś, \e nie
chcesz mieć dzieci. Donald te\ nigdy nie chciał mieć dzieci.
Ale ja chcę. Zawsze chciałam.
Splótł dłonie za jej plecami.
- Maria, najmłodsza córka Ramona, polubiła mnie
szczególnie, odkąd tylko potrafiła się uśmiechnąć. Kiedy
ostatnio...
- Ciekawe, dlaczego.
- Nie przerywaj. Kiedy ostatnio byłem u nich, podnosiłem
ją wysoko nad głowę. A ona śmiała się do rozpuku. I wtedy
coś we mnie pękło. Zrozumiałem, \e chcę mieć dzieci. Ale nie
po prostu
- dzieci. Chcę je mieć z tobą, Katrin. I pojąłem, \e bez
tego do końca \ycia będę najbiedniejszym człowiekiem na
ziemi.
- Jeśli będziemy mieli córeczkę - uśmiechała się radośnie
- damy jej na imię Maria.
- Jest tylko pewien mały szkopuł - odparł. - Planujemy
dzieci, wymyślamy im imiona, a ty jeszcze nie powiedziałaś,
czy wyjdziesz za mnie.
- Trafne spostrze\enie. - Ujęła w dłonie jego twarz z taką
czułością, \e Luke'owi odebrało dech. - Tak, Luke, wyjdę za
ciebie. Poniewa\ kocham cię z całego serca.
- Przysięgam, \e ju\ nigdy cię nie opuszczę. Nie zostawię
cię, jak wtedy, w Teal Lake.
- Wierzę ci.
Zrobili się nagle bardzo powa\ni. Jak na ślubie, pomyślał
Luke. Coś z tym trzeba zrobić.
- Chyba powinniśmy zalać ognisko wodą i wskoczyć do
namiotu. Chyba nie uwierzę, \e to wszystko prawda, dopóki
nie zamknę cię w ramionach. Poza tym, trzeba się kochać,
\eby mieć dzieci, Katrin. Tak przynajmniej słyszałem.
- Babcia Gudrun te\ tak mówiła. A ona nigdy nie
kłamała.
- Ale jeśli masz tylko jeden śpiwór, to mo\e być trochę
trudne. Katrin sięgnęła pod krzak, gdzie stało wiadro z wodą i
zalała płomienie.
- Mam jeszcze dwa koce. Mo\emy je rozło\yć pod
spodem i nakryć się śpiworem.
- To lubię. Zaradna z ciebie kobieta.
- Lubię wygodę.
Poprowadziła go do namiotu. Zdjęli buty i wsunęli się do
środka.
- Zimno - powiedział Luke, zdejmując kurtkę i koszulę.
Popatrzyła na jego nagi tors.
- Chcesz powiedzieć, \e powinnam zdjąć z siebie
wszystko? Babcia Gudrun nic o tym nie mówiła.
- Dobrze znam twoją wyjątkową odwagę - droczył się. -
Ale obiecuję, \e nie pozwolę ci zmarznąć.
- Trzymam cię za słowo. - Pomału zdjęła sweter. Luke
pochylił się i zaczął rozpinać jej bluzkę. Pragnął jej a\ do
bólu. Gdy jego wzrok przyzwyczaił się do mroku, dostrzegł w
jej oczach to samo pragnienie.
Szybko rozebrał się do końca i uło\ył przy Katrin pod
śpiworem.
- Kochaj mnie, Katrin. Ogrzej moje ciało i duszę.
Uczyniła to. A du\o pózniej, kiedy le\eli całkiem nadzy,
spleceni w uścisku, Luke ju\ wiedział, \e jest najbogatszym
człowiekiem na świecie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]