[ Pobierz całość w formacie PDF ]
naprawdę była złem wcielonym, to dobre uczynki na pewno pomogą się od
niej oddalić.
- Zrobię, co w mojej mocy.
- Wspaniale - uścisnął jej dłoń. - Powiedz mi, panienko Ingebjorg -
zagadnął po chwili. - Jakim człowiekiem jest właściwie Bergtor Masson?
Wiem, czemu o to pytasz, pomyślała dziewczyna. Chcesz się dowiedzieć,
jak wygląda małżeństwo, w którym żyje Gisela. Może nawet jesteś trochę
zazdrosny. Odezwała się w niej przekora. Bergtor nie powinien być tak
oszukiwany, ani poniżany. A może dojść do sytuacji, w której kupiec będzie
wychowywał nie swoje dziecko.
- To dobry człowiek, łagodny dla służby, uczciwy w interesach i czuły dla
żony. Wydaje mi się, że to bardzo szczęśliwe małżeństwo - wypaliła.
Odwrócił się do niej gwałtownie.
- Naprawdę? Miałem wrażenie, że nie układa się im najlepiej.
Ingebjorg pomyślała o tym, co mówił Hallstein, o nagim, lśniącym od potu
ciele Giseli, stojącej w drzwiach i czekającej na powrót męża. Samo
wspomnienie sprawiło jej ból.
- Nie, z tego, co wiem, to nieprawda.
Doszli już do Wieży Dziewicy i ochmistrz ruszył przodem po schodach.
Ingebjorg natychmiast pożałowała swoich słów. Może mężczyzna zechce
zapomnieć o swoim rozczarowaniu w ramionach nowej kochanki?
Ochmistrz otworzył drzwi do niewielkiej komnaty z wysokimi, wąskimi
oknami, wychodzącymi na południe i zachód. Dziewczyna zupełnie
zapomniała o swoim towarzyszu, natychmiast podbiegła do szyby i wyjrzała.
Niebo przejaśniło się już, słońce wychodziło zza chmur, promienie migotały
na wodach fiordu. Z okien było widać całą zatokę, a także zielone wzgórza
na zachodzie.
- Jak pięknie - wyszeptała.
Mężczyzna stanął obok niej, otoczył ją ramieniem, a wolną ręką wskazał
coś za oknem.
- Widzisz, tym fiordem statki opuszczają nasz kraj, a zaraz po drugiej
stronie cieśniny leży wyspa Hovedoen, wielka i zielona, rosną na niej
wysokie drzewa. Klasztor jest tam, na wzniesieniu, skryty za listowiem. Gdy
tylko będę miał czas, zabiorę cię tam, żebyś mogła poznać brata Eilifa.
Zamilkł na chwilę, po czym dodał powoli:
- Miałem dziś w nocy niezwykły sen. Zniło mi się, że duński król najechał
miasto i podpalił klasztor. Budowla spaliła się aż do fundamentów. Ludzie
od nas popłynęli tam łodziami, zabrali wszystkie kamienie, które zostały i
użyli ich do rozbudowy zamku.
Ingebjorg słuchała jednym uchem. Czego on właściwie od niej chce?
Czemu sobie nie idzie, przecież pokazał jej już i pracownię, i sypialnię?
- Snów nie należy lekceważyć, panienko Ingebjorg. To mogło być
ostrzeżenie. Jeśli chodzi o duńskiego władcę, mamy wszelkie powody, by się
obawiać. Król Valdemar jest przebiegły, a nasz dobrotliwy Magnus zupełnie
tego nie rozumie. Gdyby nie epidemia dżumy i śmierć tak wielu ludzi, wojna
wybuchłaby już dawno temu. Król Valdemar był wprawdzie gotów zrzec się
Skanii, Blekinge i prowincji Hveem, w zamian za skromne zadośćuczynienie
króla Magnusa, ale wycofał się w ostatniej chwili. Dżuma dotknęła i nas, i
ich, ale możni zaczynają znów się burzyć. Obawiam się, że o zdradzieckim
Valdemarze jeszcze usłyszymy.
Ingebjorg zaczęła słuchać z zainteresowaniem.
- Dobrze, że mamy wodzów, którzy doradzają władcy - rzuciła lekko.
- Co z tego, skoro król ich nie słucha - wymamrotał mężczyzna.
Wydawało się, że pożałował tych ostatnich słów. Odwrócił się nagle do
dziewczyny i odezwał się zupełnie innym tonem.
- Strzeż się, panienko Ingebjorg. W tej twierdzy mają miejsce dziwne
rzeczy.
Ingebjorg posłała mu wyczekujące spojrzenie. Zapał ochmistrza ulotnił
się, mężczyzna ciągnął zupełnie spokojnie.
- Uważaj, zwłaszcza za każdym razem, gdy będziesz przechodzić przez
Ciemny Korytarz. Jeśli natkniesz się na Malcanisa, stój spokojnie. Jeżeli
zaczniesz uciekać, pobiegnie za tobą, ale kiedy będziesz stała bez ruchu,
pewnie zniknie.
Ingebjorg nie zrozumiała.
- Malcanis?
- To wielki, czarny pies. Został zamurowany w ścianie tuż przy wejściu do
Ciemnego Korytarza, gdy budowano twierdzę pięćdziesiąt lat temu. Miał
chronić budowlę przed złymi siłami.
Dziewczyna wzdrygnęła się.
- %7ływcem?
- Tak, oczywiście. Ale nie może zaznać spokoju. Czasami ukazuje się
ludziom, warczy w ciemnościach, obnaża kły, a jego ślepia miotają
błyskawice. Spotkał go kiedyś Soren, królewski piwowar, i biedny chłop nie
może od tego czasu dojść do siebie. Nie jest nawet w stanie opowiedzieć, co
się właściwie stało. Demona widział także Nils, bębniarz, ale on rzucił się do
ucieczki, pędził na łeb na szyję i w końcu zgubił bestię.
Ochmistrz przycisnął dziewczynę do siebie.
- Może nie powinienem ci tego mówić. Chociaż, z drugiej strony, lepiej,
żebyś była przygotowana. Jeśli usłyszysz warczenie, będziesz przynajmniej
wiedziała, co to. Zwierza można przegonić modlitwą. Trzy razy wypowiedz
imię Jezusa i przeżegnaj się, a pozwoli ci odejść.
Ingebjorg skinęła głową, mając jednocześnie wrażenie, że mężczyzna
próbuje ją przestrzec przed czymś zupełnie innym. Ten jednak zmienił temat.
- Powiedz mi, panienko Ingebjorg - zapytał z wahaniem. - Twój ojciec był
zagorzałym zwolennikiem króla Magnusa, czyż nie?
To teraz, pomyślała dziewczyna, czując, że jej serce zaczyna bić szybciej.
Czyżby ochmistrz także pragnął zdobyć list?
- Miałam tylko piętnaście lat, gdy ojciec umarł. Nie interesowałam się
sprawami królestwa, a on ze mną o tym nie rozmawiał. Młodym pannom nie
mówi się o takich rzeczach.
- No cóż, masz rację - zaśmiał się. Ochmistrz nagle spoważniał.
- Słyszałem, że to ty go znalazłaś. To musiało być straszne przeżycie dla
takiej młodej dziewczyny.
Czy to Gisela mu o tym opowiedziała - zastanawiała się Ingebjorg, ale nie
miała odwagi zapytać.
- Tak - przyznała. - To było straszne.
Musiała teraz udawać nieświadomą niczego. Dobrze pamiętała, o czym
Gisela rozmawiała z ochmistrzem ostatnim razem, gdy tu gościły.
Gospodyni z Belgen czytała list i znalazła w nim nazwisko kochanka. Gisela
wprawdzie chyba jej nie przejrzała i uwierzyła tłumaczeniom, że list jest dla
niej tak ważny, bo to jedyny ocalały dokument, spisany ręką jej ojca. Ale czy
Orm Oysteinsson także jest o tym przekonany?
- Bardzo kochałam mojego ojca - wyszeptała. - Był dobrym człowiekiem,
wesołym, łagodnym i życzliwym dla wszystkich. Gdy żył, dom był
wypełniony śmiechem i gwarem.
- Wyobrażam sobie, że często mieliście gości. Duże gospodarstwo,
towarzyscy właściciele. Pamiętasz, kto do was zaglądał?
- Nie pozwalano mi siedzieć w izbie, gdy mężczyzni pili i rozmawiali.
Poza tym mnie to nudziło.
- A twoja matka?
- Nalewała wino i dbała, by nikomu nie zabrakło jadła - skłamała
Ingebjorg. Prawda była taka, że ojciec często radził się matki. Dziewczyna
pamiętała, że rodzice nieraz szeptali między sobą jeszcze długo po tym, jak
położyli się do łóżka. Gdy pytała ich, o czym rozmawiają, ojciec odpowiadał
zawsze: twoja matka to bardzo mądra kobieta, Ingebjorg. Z nią mogę
mówić o wszystkim i zawsze dostaję od niej dobre rady".
Skoro matka wystraszyła się, gdy Ingebjorg pokazała jej list, musiała znać
jego treść. W innym wypadku nie przestrzegałaby córki przed
pokazywaniem pisma ludziom, którzy nie mają takiego samego jak ojciec
pierścienia.
Orm Oysteinsson wybuchnął śmiechem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]