[ Pobierz całość w formacie PDF ]
objawienia w Medjugorie. Post jest po to, żeby czuć się wolnym, a nie udręczonym. Poza tym
stanowi on jeszcze jeden element ubóstwa.
Reguła wspomina o piciu wina i ten fragment jest bardzo interesujący...
Dawni asceci nie pijali wina i sycery (napój podobny do wina, jak kwas chlebowy).
Zwięty Benedykt w 40. rozdziale Reguły określa miarę wina dla mnichów, napominając, by
nie dochodziło do pijaństwa. Wino zresztą spożywano zawsze rozcieńczone wodą. Działało
wtedy dezynfekująco i miało wpływ na trawienie.
Właśnie: Gdyby warunki miejscowe, praca albo skwar letni kazały pić więcej, niech
decyduje o tym przełożony, zwracając wszakże uwagę, by nie dochodziło nigdy do przesytu
lub zgoła pijaństwa. Czytamy wprawdzie, że picie wina w ogóle mnichom nie przystoi, ale
skoro w naszych czasach nie można o tym mnichów przekonać, zgódzmy się przynajmniej na
to, że należy pić mało (40, 5-6) - o ten fragment mi chodziło.
Tu znowu przebija realizm Reguły. Dzisiaj mówią, że szklaneczka czerwonego wina
spożywana regularnie wspomaga serce. Ale trzeba uważać, żeby nie dochodziło nigdy do
przesytu lub zgoła pijaństwa . Dalej w Regule czytamy: Jeśli zaś ktoś z łaski Pana może się
bez wina obejść, niech wie, że otrzyma szczególną nagrodę (40,4). Benedykt uważa, że
całkowita wstrzemięzliwość to specjalny dar Boży. Jest tu pewna analogia do celibatu.
W okresie Wielkiego Postu rygor ma być większy. Mówiąc o tym, Benedykt jakby z
żalem, ale realistycznie, konstatuje: Dobrze by było wprawdzie, by mnich w każdym czasie
żył tak, jak należy żyć w Wielkim Poście, lecz tylko nieliczni mają taki stopień cnoty (49, 1).
Czy to znaczy, że ideałem chrześcijanina ma być asceta?
Odprawialiśmy kiedyś w klasztorze lubińskim zakonne rekolekcje. Był to, jak zwykle,
czas milczenia i ograniczenia działalności zewnętrznej. Gospodyni, która nam wówczas
gotowała, obserwując nas, powiedziała: O, tak powinno zawsze wyglądać wasze życie . W
Regule jest powiedziane, że jeśli mnisi wybiorą na opata człowieka niegodnego, okoliczni
chrześcijanie mogą się temu sprzeciwić. Już wtedy wiedziano, że i ludzie świeccy mają
wyczucie, na czym polega życie zakonne. Ma ono być takie, żeby coś w nim fascynowało.
Milczą, nie rozmawiają, więcej się modlą, a będąc dla Boga, są życzliwi względem ludzi, są
dla ludzi... Pierwszy biograf Benedykta, papież Grzegorz Wielki, opisuje, jak to mnisi z
pewnego klasztoru prosili świętego Benedykta, by został ich przełożonym. Benedykt
wzbraniał się, ale w końcu go przymusili. Po pewnym czasie, gdy zobaczyli, w jakiej
surowości żyje i czego od nich wymaga, postanowili się go pozbyć. Zwięty Benedykt odkrył,
że chcą go otruć. I wówczas po prostu sam odszedł. Nie obciążył ich ekskomuniką, nie wydał
sądowi świeckiemu, nie zwymyślał. Nikogo nie chciał do niczego zmuszać.
Jako benedyktyni wciąż poszukujemy istoty benedyktynizmu. Wiele rzeczy z czasem
straciło na znaczeniu. Ale wciąż mamy świadomość, że najbardziej istotny jest duch Reguły.
Opat ma obowiązek systematycznie wykładać Regułę. Takie konferencje odbywają się raz w
tygodniu. Oprócz tego co jakiś czas spotykamy się i zastanawiamy, jak ma dzisiaj wyglądać
życie mnicha, jak w praktyce realizować wskazania Reguły; co zachować, co zmienić, co jest
już anachroniczne, a czego się trzymać.
Wróćmy do Wielkiego Postu. Każdy ma sobie w tym czasie wybrać rodzaj
dodatkowego umartwienia, ale zawsze za zgodą opata. To bowiem, co dzieje się bez zgody
ojca duchownego, zostanie poczytane za zuchwalstwo i zarozumiałość, nie za zasługę (49,
9). Wciąż nie moja wola niech się stanie, tylko - opata...
Decydują na przykład względy zdrowotne. Gdy ktoś chce zostać wegetarianinem, opat
musi na to pozwolić. Wspominaliśmy już także o obowiązku lektury duchowej. Właśnie w
Wielkim Poście wybieram jako lekturę jakąś książkę, a opat ten wybór zatwierdza. Dawniej
było tak, że to bibliotekarz wybierał lekturę wielkopostną w porozumieniu z opatem, i to też
miało swój walor. Człowiek z ciekawością zastanawiał się, co dostanie. Zgłaszamy opatowi
na piśmie także umartwienia, które chcemy podjąć.
Zdarzają się prośby o zezwolenie na noszenie włosienicy?
Tego nie słyszałem.
A biczowanie?
W swoim czasie biczowanie w Wielkim Poście było normalną praktyką. W piątki
zdejmowało się koszulę i jak dzwonek zadzwonił na Miserere, człowiek okładał się po
plecach. Każdy miał taki bicz ze sznurków z zawiązanymi węzełkami - tzw. dyscyplinę. Jeśli
się tę praktykę pokutną traktowało serio, to nie dawała ona powodu do jakiegoś niezdrowego,
dewocyjnego samozadowolenia. Zaprzestano jej po soborze. Ale wówczas traktowałem to
jako rzecz naturalną. Wiedziałem, że w klasztorze musi być jakaś surowość. Często jest tak,
że to właśnie surowość w klasztorze pociąga przychodzących. Czasem słyszymy głos
[ Pobierz całość w formacie PDF ]