[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zajęliśmy się innymi sprawami, udając, że czajnik nic nas nie obchodzi.
To jedyny sposób, żeby zagotować wodę nad Tamizą. Jeżeli czajnik widzi, że
się niecierpliwicie, nigdy nie zagwiżdże. Najlepiej odejść na bok i zacząć jeść
kolację, jakbyście wcale nie mieli zamiaru pić herbaty. Nie wolno wam nawet zerkać
w jego stronę. Wkrótce usłyszycie, jak woda bulgocze i aż rwie się do tego, żeby
zrobić z niej herbatę.
Jeżeli bardzo wam się spieszy, nie od rzeczy jest mówić głośno do siebie, że
nie macie ochoty na herbatę, więc gorąca woda wam niepotrzebna. Podchodzicie
blisko czajnika, żeby was dobrze słyszał, po czym wołacie: - Nie chcę herbaty. Ty
chcesz, George? - na co George odkrzykuje: - Och, nie, ja nie lubię herbaty.
Napijemy się lemoniady. Herbata zle robi na trawienie. - Słysząc to, czajnik kipi i
zalewa kuchenkę.
Zastosowaliśmy ten niewinny podstęp, skutkiem czego, zanim wszystko było
gotowe, herbata już czekała. Zapaliliśmy lampę i usiedliśmy do kolacji.
Gorąco pragnęliśmy tej kolacji.
Przez trzydzieści pięć minut, jak łódka długa i szeroka, nie słychać było
żadnych dzwięków, prócz brzęku sztućców i naczyń oraz miarowego chrzęstu
czterech żuchw. Gdy trzydzieści pięć minut minęło, Harris powiedział: - Ach! - po
czym wyjął spod siebie lewą nogę, aby podwinąć prawą.
Pięć minut pózniej George również powiedział - Ach! - i rzucił talerz na
trawę. Dalsze trzy minuty pózniej pierwsze objawy zadowolenia okazał
Montmorency, który ułożył się na boku i wyciągnął nogi - Potem ja powiedziałem -
Ach! - i odchyliłem głowę do tyłu, tłukąc nią w jeden z kabłąków, lecz kpiłem sobie z
tego. Nawet nie zakląłem.
Jaki radosny czuje się człowiek z pełnym żołądkiem - jaki zadowolony z
siebie i ze świata! Podobno czyste sumienie także czyni człowieka bardzo
szczęśliwym i ukontentowanym (tak mi mówili ludzie, którzy próbowali tej metody).
Pełny żołądek jest jednak równie skuteczny, a przy tym tańszy i wymaga mniej
zachodu. Człowiek czuje się taki wyrozumiały i miłosierny po sutym i dobrze stra-
wionym posiłku - taki szlachetny i życzliwy.
To zdumiewające, w jak wielkim stopniu nasz intelekt jest pod kontrolą
naszych narządów trawiennych. Nie możemy pracować, nie możemy myśleć, jeżeli
nasz żołądek sobie tego nie życzy. Dyktuje nam nasze wzruszenia, nasze namiętności.
Po jajkach na bekonie mówi: - Pracuj! - Po befsztyku z porterem żąda: - Zpij! - Po
filiżance herbaty (Dwie łyżeczki na filiżankę, niech naciąga nie dłużej niż trzy
minuty.) wzywa nasz mózg: - A teraz wstawaj i pokaż, na co cię stać. Bądz
wymowny, wnikliwy i czuły. Wejrzyj niezmąconym okiem w naturę i życie. Rozwiń
białe skrzydła rozedrganej myśli i uleć, jak jakowyś duch niebiański, bezmiernymi
alejami rozpłomienionych gwiazd ku bramom wieczności!
Po ciepłych bułeczkach nakazuje: - Bądz tępy i bezduszny, jak bydło, co się w
polu pasa, jak bezrozumne zwierzę, którego matowego oka nigdy nie rozjaśni
płomień fantazji ni nadziei, ni lęku, ni miłości, ni życia. - A po koniaku, spożytym w
dostatecznych ilościach, podpowiada: - A teraz dalej, głupcze, rób kretyńskie miny i
zataczaj się, bliznim na pośmiewisko - nurzaj się w szaleństwie i taplaj w bełkocie,
pokaż, jakim bezsilnym tępakiem jest człowiek, którego dowcip i wola utoną, jak
kocięta, w odrobinie alkoholu.
Jesteśmy najnędzniejszymi, najżałośniejszymi niewolnikami naszego żołądka.
Nie kierujcie się w swych postępkach moralnością i sprawiedliwością, moi
przyjaciele. Baczcie czujnie na swój żołądek karmcie go troskliwie i roztropnie, a
cnota i ukontentowanie same zagoszczą w waszych sercach, bez żadnej z waszej
strony zachęty. Będziecie wtedy dobrymi obywatelami, kochającymi mężami i
czułymi ojcami, słowem - ludzmi szlachetnymi i bogobojnymi.
Przed kolacją Harris, George i ja byliśmy w nastroju swarliwym zgryzliwym i
skorym do zaczepki. Po kolacji siedzieliśmy i uśmiechaliśmy się promiennie do
siebie, jak również do psa. Kochaliśmy się wzajemnie, kochaliśmy cały świat. Gdy
szykowaliśmy się do spania, Harris nadepnął George'owi na odcisk. Gdyby się to zda-
rzyło przed kolacją, George roztoczyłby wizję tego, co powinno spotkać Harrisa na
tym i następnym świecie, wizję, która wrażliwego człowieka przejęłaby zgrozą.
A tak George powiedział tylko:
- Uważaj, stary, stoisz na mojej nodze.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]