[ Pobierz całość w formacie PDF ]
poświęcił wszystko; dotychczasowy spokój, przywiązanie do króla, a nawet& honor.
A więc kiedy wybuchła wojna między ojcem i synem, młody wiking opuścił swojego
starego króla, aby być bliżej ukochanej. Dla tej siedemnastoletniej bogini spalił
wszystko, na czym opierał się cały jego dotychczasowy świat. Patrzył, jak niszczono
wielkiego Haralda, jak niweczono jego dzieło, i nie zrobił nic. Sprawiedliwe
przeznaczenie przygotowało jednak dla niego straszliwą karę. Tveskaeg dowiedział
się o potajemnej miłości kobiety, która miała zostać jego żoną, i młody wiking musiał
uciekać przed jego gniewem. Pomógł mu kochający go nad życie starszy brat,
szczególnie że rycerz od ponad tygodnia ciężko chorował. Co mu było? Lorent
uśmiechnął się smutno.
Ktoś wszechpotężny otworzył przed nim jakąś bramę, straszną i piękną, a
pamięć sięgnęła wszystkich czasów. Zaczął żyć tam i wszędzie jednocześnie, a
jedyne, czego nie wiedział, to kim naprawdę był i dlaczego&
Kapłan wstał i wolno poszedł w stronę wyjścia. Ola i profesor tkwili jeszcze przez
pewien czas nieruchomo przy ławce, nie wiedząc, co zrobić ani o co zapytać.
Kochałem ją& szepnął cichutko do siebie Krzysztof, znikając w tłumie
turystów. Ale nawet jeśli ktoś go usłyszał, z pewnością nie miał szans niczego
zrozumieć. Powiedział to w starym języku Danów.
Białe, brudne ściany szpitalne, nieodnawiane od wieków, straszyły szpetotą nie
tylko pacjentów, ale przede wszystkim członków odwiedzających ich rodzin. Coś
śmierdziało od strony korytarza, i to raczej nie lekami, lecz Ewa i Michał mieli
poważniejszy problem. Z okutaną bandażami głową, z nogą w gipsie na wyciągu,
patrzył na nich jeszcze bardziej niż zwykle głupkowatym spojrzeniem wciąż
wystraszony podkomisarz Załuska. Leżał na sali sam, choć trudno powiedzieć, jak to
załatwiono, ważne, że mogli dzięki temu spokojnie porozmawiać.
Jak leci? spytał bez sensu Kępiński, ale wiedział, że Gucio bez gry wstępnej
w życiu niczego nie wyduka.
No& tak& nie za dobrze, panie komisarzu. Potknąłem się&
A tak na poważnie?
Ja nic nie widziałem. To jakieś łobuzy pewnie, dużo ich było i ciemno było.
Właściwie nic nie pamiętam. I broni nie zdążyłem wyjąć&
Na twoje szczęście mruknął do siebie Michał.
Ewa zauważyła, że ręka Gucia spoczywająca na prześcieradle po ich stronie
coraz wyrazniej mu się trzęsie, a rozbiegany wzrok wskazuje, że jeszcze chwila i
zsika im się tu ze strachu.
Spokojnie. Uśmiechnęła się przepisowo. Czasem tak się zdarza, nieważne.
Ważne, że żyjesz. Mamy tylko do ciebie jedno pytanie.
Ale ja nic nie wiem! wyskamlał gwałtownie Gucio.
Jeszcze nie zadałam ci pytania.
Ale ja i tak nic nie wiem, wydaje mi się, że coś mi w głowę zrobili, myli mi się
wszystko, nic nie pamiętam&
Wez się w garść do cholery! przerwał groznie Michał. Skup się i odpowiedz
jak najprościej: co powiedziałeś dziennikarce?
Jakiej dziennikarce?
Srakiej! Takiej, która trafiła dzięki tobie do nas do Słonia! Młoda, upierdliwa i
bystra mniej więcej tak jak ty. Przypominasz już sobie?
Chciałbym, ale nic nie pamiętam jęknął Załuska.
Guciu podjęła łagodnie Ewa. Tu chodzi o jej życie.
Musimy ją znalezć i ostrzec.
Olbrzym wyglądał komicznie w przykrótkim łóżku i koszuli, która opinała potężne
ramiona policjanta niczym skafander płetwonurka. Patrzył teraz bezradnie to na
Michała, to na Ewę i, jak zgadywali, trawił wszystko w swojej wielkiej, biednej,
skołatanej łepetynie.
Nic nie wiem rzekł po chwili, odwracając głowę do okna.
Bogdan Wilecki najpierw stał się purpurowy, potem siny, pózniej nawet trochę
zielony, a na końcu klasycznie poczerwieniał.
Nie, nie, nie, nie, nie!!! wydusił, wszystkimi kończynami oraz głową
podkreślając swój sprzeciw.
Ciszej! upomniał go Krzysztof, rozglądając się konspiracyjnie dookoła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]