[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jase ugryzł się w język. Po chwili spytał uprzej
mie:
- O której kolacja?
Podnosząc torbę z zakupami, Amy odparła
wyniośle:
- Około piątej po południu twoja obecność by
Å‚aby wskazana.
Jase posłał jej zdumione spojrzenie.
- Chcesz, żebym jadł kolację o piątej?
Jayne Ann Krentz 115
- Nie, o piątej masz obciąć łeb rybie. Nie
wyobrażam sobie gotowania tego biednego stwo
rzenia w całości! Te paciorkowate oczka patrzą
z takim wyrzutem!
- Amy, czekaj chwilÄ™! Gdzie ty znowu idziesz?
-jęknął, gdy ruszyła ku drzwiom.
- Muszę schować jedzenie do lodówki.
- PrzyjdÄ™ do ciebie za kilka minut. Potem
możemy wybrać się na plażę czy gdzie tam bę
dziesz chciała.
Amy nie odpowiedziała. Oddalała się szybko,
a Jase patrzył za nią oparty o bambusową framugę,
dopóki nie skręciła w uliczkę, przy której stał jego
dom. Co za kobieta, pomyślał. Piękna, inteligentna
i piekielnie uparta. I taka kobieta potrzebuje jego
pomocy.
A może to on bardziej potrzebuje jej? Jeśli tak,
to niech go Bóg ma w opiece. Nie warto dopisywać
kolejnej pozycji do listy nieziszczalnych pragnień.
Nie powinno się chcieć zbyt wiele.
- Zaczyna szefowi na niej zależeć - odezwał
się półgłosem Ray.
- Wiem.
- Będą kłopoty.
- Wiem, do cholery! Miej oko na bar, Ray. Ja
idÄ™ do domu.
Wyszedł, nie oglądając się za siebie.
Ray odprowadził go spojrzeniem i potrząsnął
głową. Był świadomy, że dla Jase'a Lassitera taka
116 RAJSKA WYSPA
kobieta jak Amy może się okazać bardziej nisz
czycielska niż rum. Czemu nie okazała się kolejną
Å‚owczyniÄ… pamiÄ…tek? Z tym typem kobiet Jase
radził sobie bez problemu, jednak Ray wolał się
nie zastanawiać, jaką cenę jego szef może zapłacić
za jeden domowy posiłek.
Amy wpadła do kuchni i zaczęła rozpakowywać
zakupy. Chciała jak najszybciej schować wszystko
do lodówki, bowiem w gorącym, wilgotnym kli
macie jedzenie szybko się psuje. Gdy wyjmowała
rybę, z torby wypadł zwitek papieru.
W pierwszej chwili zdegustowana chciała go
wyrzucić, ale zauważyła kilka słów skreślonych
nierównym zamaszystym pismem. Powoli rozpro
stowała karteczkę. Wiadomość była krótka i rze
czowa.
Nr 53. Północny koniec doków. Przynieś maskę.
Przyjdz sama albo z umowy nici. Jutro o świcie.
D.H.
Ręce tak jej drżały, że kartka omal nie wysunęła
się z jej palców. Zdenerwowana Amy zacisnęła je
mocniej i usiłowała zebrać myśli. Stało się. Haley
nawiązał kontakt. Na to czekała. Tylko co teraz?
Spośród tysiąca myśli jedna wybijała się na
pierwszy plan - musi ukryć tę kartkę. Gdyby Jase
ją zobaczył, próbowałby przejąć kontrolę nad sytu
acją. I mógłby wszystko popsuć.
Jayne Ann Krentz 117
Pobiegła do sypialni i schowała karteczkę w wa
lizce pod majtkami od bikini. Gotowe, pomyślała,
zacierając ręce. Teraz może na spokojnie się za
stanowić, co dalej. Jeszcze dobrze nie zamknęła
walizki, gdy nagle szczęknęły frontowe drzwi.
- Amy?
- Jestem na górze, zaraz do ciebie zejdę, Jase!
Potknęła się o wykładzinę i omal nie runęła jak
długa. Psiakrew, jęknęła w duchu. Musi się wyjąt
kowo postarać, by Jase niczego się nie domyślił,
a domyśli się, jeśli zobaczy, że wszystko jej leci
z rąk. Oddychając miarowo, by się uspokoić,
zeszła do kuchni.
I była spokojna, dopóki nie spojrzała na Jase'a.
Wyraz jego oczu sprawił, że zatrzymała się w pół
kroku. Trwało to zaledwie chwilę, lecz patrzył na
nią tak tęsknie, z takim bólem, że nie była w stanie
nic powiedzieć.
Dostrzegła w nim bezbronność, która poruszyła
ją sto razy bardziej niż wiadomość od Haleya.
ROZDZIAA SZÓSTY
- Jase - spytała nagle, patrząc, jak ryba błys
kawicznie znika z półmiska - czy już wszyscy na
Saint Clair wiedzą, gdzie wczoraj spałam?
- My tutaj ukrywamy raczej przeszłość niż
terazniejszość. Ależ dobra ta ryba, Amy. Podlałaś
jÄ… winem?
- Nie zmieniaj tematu. Od ciebie siÄ™ dowie
dzieli? Chciałeś się pochwalić?
- A jak myślisz?
- Mam nadzieję, że nie jesteś taki infantylny
- odparła szorstko.
- A może jestem? Przecież sama mówiłaś, że
mężczyzni to duże dzieci - zażartował, lecz spo-
Jayne Ann Krentz 119
ważniał, zaledwie zobaczył, jak krew odpływa
Amy z twarzy. - Skarbie, nie patrz na mnie z takim
wyrzutem, ja tylko żartowałem! Oczywiście że
z nikim o tym nie rozmawiałem, ale to mała
wysepka.
Amy wcale nie poprawił się humor.
- Jase, czujÄ™ siÄ™ niekomfortowo. Doceniam
fakt, że chciałeś mi pomóc...
- Jakbyś nie wiedziała, że nie do końca prze
mawiał przeze mnie altruizm -powiedział spokoj
nie i zmrużył oczy. - Co się stało, Amy? Jesteś
strasznie podminowana. Za chwilę znowu będę
musiał łapać kieliszki w locie.
- To nie jest zabawne!
- Wiem, przepraszam. Kochanie, powiedz mi,
co ciÄ™ gryzie. Martwisz siÄ™ tÄ… sprawÄ… z Haleyem?
Boisz się, że się nie pojawi i przyjechałaś tu na
próżno?
- Powiedzmy, że to jeden z powodów - mruk
nęła z niewyrazną miną, myśląc o karteczce.
Jase nie pytał o pozostałe. Kiwnął głową, jak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]