[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieustannie, jakby jego twarz krążyła po orbicie jakby był satelitą.
Usiedli jednak do małej kolacji w kuchni Elyi i kontynuowali rozmowę.
Teraz, kiedy Sammler znalazł się pod urokiem Govindy i dostrzegł, albo wyobraził
sobie, jego podobieństwo do Usshera Arkina, i czuł się emocjonalnie zaangażowany,
odpowiadało jego nawykom myślowym, że widział go również w innym aspekcie, jako
wschodnią osobliwość, kosmatego, małego orientalnego demona, krążącego z bzykiem wokół
planety, odbijającego się duchowo od granic, jak giez koński od szyby. Zastanawiał się, czy ten
człowiek może być w jakimś stopniu szarlatanem. Nie, nie, to nie. Nie było czasu na czynienie
komicznych spostrzeżeń, albo małodusznych; człowiek musiał być zdecydowany i ufać swoim
instynktom. Lal był prawdziwy. Jego wypowiedzi były wypowiedziami, a nie mydleniem oczu.
To nie był szarlatan, a jedynie dziwoląg. Był wspaniały, solidny. Jego jedyną od razu widoczną
słabością było to, że chciał, by poznano jego referencje. Sypał nazwami i tytułami Imperial
College, jego serdeczny przyjaciel profesor Waddington, jego pozycja bliskiego doradcy
profesora Hoyle a, jego powiązania z doktorem Feltsteinem z NASA i jego udział w
konferencji na temat biologii teoretycznej w Bellagio. Było to wybaczalne u małego
cudzoziemca. Reszta była absolutnie poprawna. Oczywiście bawiło Sammlera, że on i Lal
mówili tak różnymi odmianami cudzoziemskiej angielszczyzny, a było również rozweselające,
że jeden z nich był wysoki, a drugi niski. Wysoki wzrost oznaczał dla niego nadaktywność
przysadki mózgowej i być może marnotrawstwo sił żywotnych. Duzi czasami zdawali się
cierpieć na niedostatek rozumu, jak gdyby proces gwałtownego wzrastania odbywał się
kosztem mózgu. Najdziwniejsze jednak w ósmej dekadzie jego życia było spontaniczne uczucie
przyjazni. W jego wieku? To pasowało do młodego człowieka, wciąż jeszcze marzącego o
miłości, o spotkaniu kogoś odmiennej płci, kto uleczyłby wszystkie jego troski, serce i duszę, i
kogo on sam podobnie uleczyłby i spełnił. Stąd brała się skłonność do nagłych przywiązań,
takich, jakie dostrzegało się teraz u Lala, Margotte i Shuli. Ale dla niego, w tym okresie życia i
dlate go, że wrócił z tamtego świata, nie było nagłych związków. Jego własny pierwszy
przybór uczuć wyczerpał się. Jego niegdyś ludzkie, niegdyś cenne życie spłonęło bez reszty.
Nowe zielone pędy wyrastające ze zwęglonej czerni byłyby jedynie przejawem naturalnej
wytrwałości, Siły %7łyciowej, która działała i usiłowała zacząć wszystko od nowa.
Jednakże, kiedy trwała ta mała kolacja w kuchni (podana z niezręczną szczodrością
przez Margotte), smutny starzec doświadczał także najwyższej radości. Wydawało mu się, że
pozostali również czują się tak jak on. Shula Sława w swoim niewłaściwie zawiniętym sari
przysłuchiwała się rozmowie z pełnymi oddania oczami i bezgłośnie powtarzała każde słowo
miękkimi, umalowanymi na pomarańczowo ustami, z głową wspartą na dłoni; Margotte
oczywiście zachwycona; była zakochana w tym małym Hindusie; atmosfera była intelektualna,
a ponadto ona wszystkich karmiła. Czy jakiś moment życia mógł być przyjemniejszy?
Sammlerowi te kobiece osobliwości wydawały się przemiłe.
Doktor Lal mówił, że nie uzyskujemy zbyt wiele od naszego mózgu, zważywszy, czym
on jest pod względem elektronicznym, z miliardami natychmiastowych połączeń, Oczywiście
to, co dzieje się w głowie człowieka mówił znacznie przekracza jego zrozumienie. Niemal
tak samo, jak jaszczurka, szczur albo ptak nie są w stanie zrozumieć, że są organizmami. Lecz
człowiek, dzięki budzącemu się zrozumieniu, może przynajmniej czuć, że jest szczurem
mieszkającym w świątyni. W swoim rozwoju zewnętrznym, jako rzecz, jako stworzenie,
posiada w elektronice cerebralnej zdolność adaptacji, adekwatność, która pozwala mu wyczuć
nieadekwatność jego osobistych ludzkich wysiłków. A zatem, na najniższym poziomie, jest
[ Pobierz całość w formacie PDF ]