[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i uciec z tego domu, a potem w Å›rodku nocy prze­
mierzyć caÅ‚y Londyn, nie zapominajÄ…c ani na chwi­
81
lÄ™ o tym, że za każdym rogiem czyhajÄ… na niÄ… skry­
tobójczy mordercy.
Miała wielką ochotę wejść do pokoju Walgra-
ve'a, gdzie mógł być pistolet. Wolała jednak nie
podejmować aż takiego ryzyka, choć czułaby się
znacznie lepiej, mając przy sobie broń.
Wzruszyła więc tylko ramionami i przypomniała
sobie, że nazywa się Malloren.
A dla Mallorenów - jak mawiał jej brat - nie ma
rzeczy niemożliwych.
Przeszła na palcach przez pokój i spróbowała
otworzyć drzwi na korytarz. Klamka przekręciła się
cichutko, jak wówczas, gdy do pokoju wszedł Wal-
grave, a drzwi otworzyły się niemal bezszelestnie.
Idąc ostrożnie w ciemnościach przez korytarz,
próbowała sobie wmówić, że nikt nie zastawił tam
na niÄ… żadnej puÅ‚apki. OczywiÅ›cie nie mogÅ‚a być te­
go pewna, wiÄ™c posuwaÅ‚a siÄ™ naprzód maÅ‚ymi krocz­
kami, z wyciÄ…gniÄ™tymi przed siebie rÄ™kami. Nie mia­
ła ochoty wpaść na jakiś mebel ani się o coś potknąć.
Gdy dotarła do szczytu schodów, serce waliło jej
jak młot, a nerwy miała w strzępach. Miłośniczka
przygód, pożal się Boże!
Gdyby tylko mogła zawołać na pomoc swoich
braci, uczyniłaby to bez wahania!
Zaczerpnęła głęboko powietrza i wyjrzała zza
poręczy. W niektórych rezydencjach pozostawiano
na straży nocnego lokaja na wypadek nieoczekiwa­
nych gości. Taki lokaj miałby jednak lampę. Hol
Walgrave House pogrążony był w ciemnościach,
nie licząc słabej księżycowej poświaty sączącej się
z okienka nad drzwiami.
Elf zeszÅ‚a cichutko na dół, ważąc dokÅ‚adnie każ­
dy krok w obawie przed nieoczekiwanym skrzyp-
82
niÄ™ciem stopnia pod ciężarem jej ciaÅ‚a. Schody by­
ty jednak solidne jak skała.
Mimo to, gdy stanęła wreszcie na chłodnych
płytkach, którymi wyłożono hol, odetchnęła z ulgą.
Wreszcie mogła jasno myśleć.
Na zewnÄ…trz czekali na niÄ… być może jej przeÅ›la­
dowcy. Przed wyjÅ›ciem z domu musiaÅ‚a znalezć ja­
kąś broń.
Przy sÅ‚abym blasku księżyca metodycznie prze­
szukała pokoje, aż w końcu znalazła ten, którego
szukaÅ‚a - gabinet Walgrave'a, gdzie najprawdopo­
dobniej miaÅ‚a szansÄ™ znalezć to, co byÅ‚o jej po­
trzebne.
Kotary były zaciągnięte, więc musiała je odsłonić,
choć narobiła przy tym trochę szumu. Dało jej to
wystarczająco dużo światła, by przeszukać pokój.
A w szufladach pod biurkiem znalazÅ‚a pudÅ‚o, w któ­
rym leżały dwa piękne pistolety do pojedynku.
Kenny ukryty w cieniu alejki oddzielajÄ…cej Wal-
grave House od sąsiedniego domu zauważył, że
w oknie rozsuwają się zasłony. Niestety, nie mógł
zajrzeć do pokoju - staÅ‚ zbyt nisko. Mimo wszyst­
ko wydało mu się to trochę dziwne.
Nawet bardzo dziwne.
Gdyby Kenny dostał tę dziewkę pod opiekę,
lord nie chodziłby teraz po domu i nie majstrował
przy zasłonach.
Kenny żywił te same podejrzenia w stosunku
do hrabiego co jego dowódca i caÅ‚a ta historia za­
czynaÅ‚a mu brzydko pachnieć. %7Å‚aÅ‚owaÅ‚, że nie mo­
że wspiąć się na jakąś drabinę i zajrzeć do środka.
83
Niczego podobnego do drabiny jednak w pobli­
żu nie było, więc wzruszył tylko ramionami i zaczął
znowu dłubać w zębach, nie spuszczając oczu
z okna.
Elf dziÄ™kowaÅ‚a w duchu swojemu bratu bliznia­
kowi, który nauczył ją wszystkiego, co sam umiał.
Wzięła do rÄ™ki jeden z pistoletów, wsypaÅ‚a do Å›rod­
ka odpowiednią ilość prochu, wsunęła kulę do lufy
i wepchnęła na miejsce. Potem napeÅ‚niÅ‚a zbiorni­
czek prochem najlepszego gatunku, wsunęła do kie­
szeni i już była gotowa na spotkanie ze światem,
Wyjrzała przez okno i dostrzegła wąską ścieżkę
miÄ™dzy domami, gdzie panowaÅ‚a obiecujÄ…ca ciem­
ność. ZnajdowaÅ‚a siÄ™ ponad dwa metry nad zie­
mią, ale miała szanse wylądować bez szwanku.
Zawahała się tylko na myśl o nocnym portierze,
który z pewnoÅ›ciÄ… siedziaÅ‚ przed wejÅ›ciem. Oba­
wiała się, że nie ma szans wylądować na tyle cicho,
by jej nie usÅ‚yszaÅ‚. MusiaÅ‚a również myÅ›leć o pisto­
lecie. Teoretycznie nie mógÅ‚ wypalić, ale z pro­
chem nigdy nic nie wiadomo.
Nie, musiaÅ‚a zrezygnować z kuszÄ…cej alejki i wy­
dostać się przez służbówkę.
Mack przykucnął pod ścianą w pobliżu alejki
wiodącej do stajni. Budynek był jasno oświetlony,
na strychu spała służba, ale na dróżce panowały
ciemności.
Zerknął w stronę ogrodu, był już jednak bardzo
zmęczony. Całą noc grał w kości, potem zabawiał
84
siÄ™ z dziewkami i najchÄ™tniej poÅ‚ożyÅ‚by siÄ™ wresz­
cie spać.
Czysta strata czasu. Gdyby lord nie miał ochoty
na tÄ™ pannicÄ™, zabraÅ‚by jÄ… gdzie indziej. Nie zmieniÅ‚­
by zdania już po godzinie i nie wyrzuciłby jej z domu.
Zdaniem Macka Michael Murray stanowczo
za bardzo się przejmował.
PrawdÄ™ mówiÄ…c, Mack nie angażowaÅ‚ siÄ™ spe­
cjalnie w całą tę sprawę. Całym sercem popierał
Stuartów, którzy z łaski bożej byli prawowitymi
władcami Szkocji i Anglii. Odziedziczył poglądy
po ojcu, który walczył o sprawę.
%7łałował, że nie żyje w czasach, gdy można było
dochodzić sprawiedliwoÅ›ci mieczem i krwiÄ…. A te­
raz musiał błąkać się po Londynie, szpiegować,
podglądać i ziewać, skulony pod murem wielkiego
domu w samym środku nocy.
Elf otworzyła drzwi na końcu holu i zgodnie ze
swoimi oczekiwaniami znalazła się w znacznie
skromniej urzÄ…dzonym skrzydle dla sÅ‚użby. Odcze­
kała chwilę, nasłuchując, lecz do jej uszu nie dotarł
żaden podejrzany dzwięk, więc weszła do środka
i starannie zamknęła za sobą drzwi.
Przedtem, gdy byÅ‚y otwarte, widziaÅ‚a caÅ‚y kory­
tarz. Teraz znalazÅ‚a siÄ™ w ciemnoÅ›ciach. Znów zro­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl