[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zawstydziÅ‚ jÄ…, wspominajÄ…c o sprawach, które należy po­
mijać milczeniem. Mimo ślubu pozostał wszak obcym
człowiekiem, którego znała niewiele ponad tydzień.
- Nie mówmy o tym wiÄ™cej - mruknÄ…Å‚ z twarzÄ… wtu­
lonÄ… w pachnÄ…ce wÅ‚osy. Caroline poruszyÅ‚a siÄ™ lekko, jak­
by chciaÅ‚a go pocaÅ‚ować, bez słów proszÄ…c o przebacze­
nie. Był tak zdegustowany własnym zachowaniem, że nie
potrafił docenić tego gestu. To szatańska pycha sprawiła,
że ją upokorzył. Znajomy wewnętrzny głos znów przypo-
mniał mu o licznych wadach.
Pózniej zmierzy się z demonami przeszłości. Wypuścił
z objęć żonę i uniósł jej twarz.
- Idz spać, Cara. Zobaczymy siÄ™ rano - oznajmiÅ‚ sta­
nowczo.
Unikając jego wzroku, skinęła głową i pobiegła do
swego pokoju.
Gdy dom ogarnęła cisza, podszedł do okna i popatrzył
w ciemność. Lubił mrok, który zapowiadał przygodę
rozrywki. Pijatyka i kobiety umilały mu nocne godziny,
a gdy u White'a ogrywał przyjaciół do ostatniego pensa,
robił to dla zabawy. Teraz noc stanowiła po prostu kres
dnia, a gdy nie mógÅ‚ spÄ™dzić jej z Caroline, odczuwaÅ‚ pu­
stkę i chłód. Był samotny.
Jak zwykle. Wszystkie rozrywki, których zakosztował
w bezużytecznym życiu, stanowiÅ‚y zasÅ‚onÄ™ dymnÄ… skry­
wającą poczucie osamotnienia. Czuł się zawsze jak żebrak
przebrany za króla; nie potrafił niczym wypełnić pustki.
Teraz wyraznie to sobie uświadomił. Pewnie dlatego
z uporem szargał swą reputację.
Zapewne. Poza tym chciał dowieść, że ojciec słusznie
go potępił, w ostatniej godzinie nazywając utracjuszem,
rozpustnikiem i łotrem. Magnus poniewczasie zrozumiał,
że tylko zdanie ojca się dla niego liczyło.
Teraz pojawiła się w jego życiu Caroline o ślicznej
twarzy i oczach jak dwa szafiry. Na myśl o niej krew
szybciej pÅ‚ynęła w jego żyÅ‚ach, a duszÄ™ przenikaÅ‚a tÄ™sk­
nota. Stawała mu się potrzebna, a jednak był wobec niej
tak niewdzięczny jak wobec ojca.
Gdy następnego dnia Caroline przyjechała do zajazdu
i usiadła z matką w saloniku, myślami była w innym
miejscu. Pogrążona w zadumie, nie miała pojęcia, kiedy
rozmowa się urwała. W końcu poczuła na sobie badawcze
spojrzenie i oprzytomniała.
- Powiedz mi, w czym rzecz - poleciła Audrae.
- To nie będzie łatwe - odparła z westchnieniem.
Matka pokiwała głową.
- Kochanie, trudno patrzeć na cudze cierpienie, zwła-
szcza jeśli to ktoś bliski.
Caroline odwróciła głowę i spojrzała na jej stanowczą
twarz. Zdanie wypowiedziane przed chwilÄ… nadal brzmia­
ło jej w uszach. Po chwili odwróciła wzrok.
- Lekarstwo skutkuje? Pomogło Jamesowi?
- Jeszcze za wcześnie, by cokolwiek powiedzieć. Le-
karz obiecał sprawdzić, czy można go wysłać do sanato-
rium.
- Mamo, taka kuracja jest nadzwyczaj kosztowna.
Magnus jest wprawdzie bardzo hojny, ale nie wiem, czy
będzie nas stać.
- Zobaczymy, co powie lekarz - odparła spokojnie
Audrae, zamykajÄ…c dyskusjÄ™.
James obudził się po krótkiej drzemce, więc zmieniły
temat. Gawędzili wesoło, głównie o upominku hrabiego.
James miał otrzymać trochę codziennych ubrań oraz kilka
strojów przydatnych w dzieciÄ™cych zabawach. Ku wiel­
kiemu żalowi pani Dungeness Audrae zamówiła tylko
dwie suknie, obiecała jednak, że sprawi ich sobie więcej,
ale w odpowiednim czasie i za wÅ‚asne pieniÄ…dze. Wszy­
scy troje żartowali z gadatliwej krawcowej i jej fatalnego
gustu.
Dochodziło południe, ale Caroline postanowiła zostać
trochÄ™ dÅ‚użej, by zagrać z braciszkiem w szachy. PrzyglÄ…­
daÅ‚a mu siÄ™, daremnie szukajÄ…c na bladej twarzyczce oz­
nak powrotu do zdrowia. Nie okazała rozczarowania, tyl-
ko droczyła się z nim i raz po raz wybuchała śmiechem,
a w końcu pozwoliła, by ustawił króla na właściwym polu
i wygrał.
Po powrocie do Hawking Park zaszyÅ‚a siÄ™ w swoim po­
koju. Z niepokojem myślała o Jamesie i w końcu wybu-
chnęła płaczem. Szkoda, że nie może zwinąć się w kłębek
i zasnąć, by zapomnieć o koszmarach przeżywanych na
jawie. James i Magnus - wszędzie czaiła się śmierć.
Gdy wypłakała cały żal, wstała, by umyć twarz, zmie-
niła suknię i zeszła do jadalni na kolację. Magnus był miły,
ale trochÄ™ roztargniony. UderzyÅ‚o jÄ…, że choroba nie zosta­
wia na jego powierzchowności żadnego śladu. Wyglądał
tak samo jak przed atakiem - w przeciwieÅ„stwie do Jame­
sa, który stawał się coraz bledszy i chudł.
- Cara?
Westchnęła i spojrzała na niego szybko, uświadamiając
sobie, że nie jest sama. Magnus patrzył na nią przez chwilę
i jakby posmutniał.
- Znudziłem cię?
- Ależ nie! Wybacz. Bardzo przepraszam.
Oczy mu pociemniały, nabierając szarozielonej barwy.
Przyglądał się jej z uwagą. Podziwiała jego piękną twarz,
zapamiÄ™tujÄ…c wszystkie jej linie i pÅ‚aszczyzny od wy­
razistego nosa po kwadratowy podbródek. Ilekroć czuła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl