[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nich wzorować. Zamierzasz czekać w nieskończoność, a\ ukochany mę\czyzna zechce ci
łaskawie poświęcić trochę czasu w przerwie między kolejnymi zleceniami?
- Co ty gadasz? O miłości nie ma mowy! - zaprzeczyła stanowczo, ale w głębi ducha
wiedziała, \e Janet odkryta jej największa tajemnicę.
- Mallory, kochanie moje, znam cię od lat i wiem, \e spotykałaś się z wieloma wspaniałymi
mę\czyznami, ale nigdy nie byłaś tak zaanga\owana jak teraz. To musi być miłość. Nie
widzę innej mo\liwości.
- Ale... - Nagle zamilkła. Kochała Cliffa i była zazdrosna o jego pracę. Chciała, \eby więcej
odpoczywał i jadał regularnie, poniewa\ jej na nim zale\ało. Chciała, \eby częściej
przebywali razem.
Stało się. Złamała swoją \elazną zasadę: pokochała mę\czyznę, który nie miał czasu, by
odwzajemnić to uczucie.
Peter Abrams zaprosił Cliffa do swego gabinetu i ju\ na wstępie zapowiedział, \e czeka ich
powa\na rozmowa. Po niezliczonych pochwałach i komplementach oznajmił, \e młody
kolega został oficjalnie włączony do zespołu obrońców prowadzących sprawę Fiony Bartlett.
Cliff nie mógł się doczekać, kiedy podzieli się tą nowiną z Mallory. Gdy wyszedł od szefa,
natychmiast podbiegł do swojego pokoju i wystukał numer jej telefonu. Chciał się z nią
spotkać i uczcić swój sukces. Tej nocy nie zasną ani na chwilę. Wkrótce odezwał się
znajomy kobiecy głos. Z radości Cliff zakręcił się na obrotowym fotelu jak mały chłopiec.
- To znowu ja - oznajmił roześmiany od ucha do ucha.
- Cześć. Pracujesz?
- Zamierzałem harować jak wół, ale sytuacja się zmieniła. Mam wolny wieczór. Odkładam
papierzyska do segregatorów i wychodzę z pracy wcześniej ni\ zwykle.
Mallory długo milczała.
- Czemu zmieniłeś decyzję?
- Powiem ci wieczorem. Mam nadzieję, \e znajdziesz dla mnie trochę czasu.
- Kiedy odwołałeś nasze spotkanie i okazało się, \e nie mam \adnych planów na wieczór,
obiecałam włączyć się do pracy nad kampanią reklamową naszej stacji. Wyjdę ze studia pół
do dziewiątej.
- Doskonale - odparł skwapliwie. - W takim razie ja równie\ posiedzę w kancelarii trochę
dłu\ej. Spotkajmy się o dziewiątej w chińskiej restauracji koło naszego domu. Potem
zamkniemy się w sypialni na cztery spusty i będziemy szaleć do rana. - Ze zdziwieniem
stwierdził, \e Mallory bez entuzjazmu przyjęła jego propozycję. Mo\e była na niego zła, bo
nieco wcześniej odwołał umówione spotkanie?
- Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł - odparła cicho. - Jestem w pracy od rana.
Wieczorem będę wykończona.
O co jej chodzi? Czy nie chce się z nim zobaczyć?
- Mallory, masz kłopoty?
- Nie - odparła bez przekonania. Zapewne była przemęczona. Zamilkł i czekał, a\ da za
wygraną. Wkrótce odezwała się znowu. - Dobrze, wolałabym od razu pojechać do domu.
Kupię po drodze coś do jedzenia i wpadnę do ciebie po dziewiątej. Musimy porozmawiać.
- Doskonale! - zawołał uradowany i cmoknął słuchawkę. - Mam wspaniałą nowinę, więc
będziemy świętować.
- Ja tak\e chcę się z tobą podzielić pewną wiadomością - odparła cicho, ale nie zwrócił
uwagi na jej słowa. Po\egnał się i odło\ył słuchawkę.
Mallory ledwie udało się zapukać, poniewa\ niosła mnóstwo pudełek i toreb z chińskim
jedzeniem. Machinalnie oblizała suche wargi. Przeczuwała, \e czekają bardzo trudna
rozmowa.
Drzwi otworzyły się natychmiast. Cliff pocałował ją w usta i zawołał radośnie:
- Zlicznie wyglądasz, Mallory!
Bez słowa podała mu paczki i zawiniątka. Zdjęła płaszcz. Wieczorami temperatura spadała
i chłód dawał się we znaki.
- Przepraszam za spóznienie. Praca nad reklamówką okazała się trudniejsza, ni\ sądziłam.
- Nic nie szkodzi. Cieszę się, \e jesteś. Nakryłem do stołu. Wystarczy przeło\yć jedzenie na
półmiski i mo\emy siadać do kolacji.
- Kiedy rozmawialiśmy przez telefon, wspomniałeś, \e usłyszę wa\ną nowinę. Pewnie
chodzi o pracę.
Podniósł głowę znad talerza, rzucił jej badawcze spojrzenie i uśmiechnął się szeroko.
- Bardzo słusznie. Od dziś nale\ę do zespołu, który prowadzi sprawę Fiony Bartlett. Prócz
mnie do tej grupy weszli jedynie współwłaściciele kancelarii, więc to ogromne wyró\nienie.
Po prostu katastrofa! Mallory domyślała się, co to oznacza: większa odpowiedzialność,
więcej pracy, ani chwili wolnego czasu, który mógłby jej poświęcić. Mimo to spojrzała na
niego z uznaniem.
- Wspaniała nowina. Przyjmij moje gratulacje - po
wiedziała. Była szczerze uradowana, \e jego wysiłki zostały wreszcie docenione. Długo
opowiadał o przygotowaniach do rozprawy i zadaniach wyznaczonych jemu i reszcie
kolegów. Przytakiwała tylko, nie przerywając monologu.
- Mallory, a ty nie masz mi nic do powiedzenia? Domyślam się, \e wa\niacy z Nowego
Jorku podjęli decyzję. Opowiadaj, zamieniam się w słuch.
- W porównaniu z twoimi rewelacjami moje nowiny wypadną blado - odparła z
wymuszonym uśmiechem. Rzuciła mu badawcze spojrzenia, a potem wyjaśniła punkt po
punkcie, dlaczego uznano ją za nieodpowiednią kandydatkę.
Cliff nie mógł zrozumieć, czemu przedło\yła wspólny wyjazd do Julian nad mo\liwość
awansu w wielkim stylu.
- Pamiętasz, jak wyglądał początek naszego romansu? Szczerze mówiąc, nie jestem lepsza
od Suzanne oraz innych dziewczyn, z którymi się umawiałeś. Będę się domagała czegoś
więcej ni\ godzina czułego sam na sam między konferencją i rozprawą sądową. Jeśli teraz
nie odejdę, zrazisz się do mnie tak samo jak do moich poprzedniczek, domagających się,
\ebyś im poświęcił więcej czasu i uwagi. Wolałabym tego uniknąć. Na samą myśl robi mi się
cię\ko na sercu.
- Skąd ten pesymizm? Moim zdaniem między nami wszystko układa się znakomicie. Czy
nie moglibyśmy...
Mallory widziała jego twarz jak przez mgłę, bo łzy stanęły jej w oczach.
- Zrozum, Cliff. Ja się w tobie zakochałam! Chcę, \ebyś wszystkim się ze mną dzielił. Nie
potrafię się zadowolić tym, co na początku gotów byłeś mi ofiarować, ale zdaję sobie sprawę,
\e nie stać cię na takie poświęcenie. Trudno wymagać, \ebyś mnie nagle pokochał. Mam
tylko jedno wyjście: powinnam odejść, zanim cię znienawidzę. Podjęłam ju\ decyzję.
Musimy się rozstać.
Cliff nie chciał przyjąć do wiadomości jej argumentów. Był przekonany, \e znajdzie inne
wyjście z sytuacji, ale ku jego ogromnej irytacji Mallory upierała się przy swoim i nie chciała
zmienić postanowienia. Wyraznie dała mu do zrozumienia, \e nie zostanie na noc.
W końcu zrozumiał, \e przegrywa. Nie potrafił się z tym pogodzić i dąsał się jak nastolatek.
Nie przywykł do takich sytuacji. Zwykle on dyktował warunki i trzymał kobiety na dystans.
Musiał przyjąć do wiadomości, \e tym razem jest inaczej.
Mimo wszystko udało mu się wywalczyć jedno powa\ne ustępstwo. Mallory zgodziła się
spędzić z nim tę noc. Miał nadzieję, \e jego czułość i troska przemówią same za siebie. Serce
pełne miłości i współczucia nie mo\e pozostać obojętne na takie sygnały.
Mallory postanowiła, \e ta noc będzie po\egnaniem nieodwzajemnionej miłości i
ostatecznym zamknięciem nieudanego romansu.
Cliff obudził ją o świcie. Spojrzała na niego czule, w milczeniu zabrała swoje rzeczy i
wyszła.
ROZDZIAA DZIESITY
Cliff po raz dziesiąty w tym tygodniu sięgnął po słuchawkę i wystukał numer telefonu
Mallory. Drzwi jego gabinetu były zamknięte, sekretarka wyszła przed dwiema godzinami, a
w kancelarii pozostał tylko młody i bardzo ambitny kolega.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]