[ Pobierz całość w formacie PDF ]
opuścili mandaloriańską ambasadę" - apartament w hotelu Dowager Queen. - Tak
naprawdę ja też nie zrobiłem nic poza tym, że o mały włos, a dałbym się
przyszpilić do pokładu mrokostrzem. To Leebo go zabił.
- Wcale go nie zabiłem - zaprotestował znów Leebo. - I byłbym wdzięczny,
gdybyście przestali formułować to w ten sposób.
Ostatnią rzeczą jakiej mi potrzeba, jest reputacja znarowionego robota. Po
prostu chybiłem celu z powodu usterki w moim oprogramowaniu, którą zresztą już
usunąłem. Starałem się go tylko unieszkodliwić albo spowolnić, żebyś mógł się z
nim rozprawić osobiście.
- O, widzisz? Nawet Leebo mówi, że tego nie zrobił - wytknął Dashowi Han. - Poza
tym i tak nagroda na nic mu się nie przyda. To tylko maszyna.
Leebo odwrócił się w stronę Dasha.
- Widzisz? Właśnie o tym mówiłem.
- Och, zamknij puszkę, blaszaku - mruknął Solo. - Słuchaj, Dash... co powiesz na
fifty-fifty?
Rendar pokręcił głową. Kłócili się o to całą drogę z Alderaana. Dash upierał
się, że skoro prawie zginął w starciu z zabójcą - i to trzykrotnie - a jego
droid zneutralizował" Anomida, jest upoważniony do sześćdziesięciu procent. Han
z kolei utrzymywał, że to on uratował Dashowi życie podczas pierwszej próby
zabójstwa i pomógł Javul Charn wypełnić jej misję, a poza tym do ostatniej próby
zabójstwa doszło na pokładzie Sokoła Millenium", więc należy mu się co najmniej
połowa nagrody. Dash zgodził się wreszcie na podział pół na pół - głównie
dlatego, że miał już dosyć wysłuchiwania gderań Hana.
- No dobra. Niech ci będzie. Mam teraz dość kredytów, żeby odebrać Outridera"
od Kerlewa. Właściwie to razem z Leebem od razu do niego pójdziemy i się z nim
rozliczymy.
Strona 139
MICHAEL REAVES MAYA KAATHRYN Bohnhoff - mroczne gry.txt
- Jesteś pewien? Pomyślałem, że może wpadniemy do Chalmuna na szklaneczkę ale.
Ja stawiam. Umówiłem się tam dzisiaj z Chewiem. Mam nadzieję, że ma coś na
oku... Ta kasa za nagrodę ledwie pokryje większość moich długów.
Dotarli do rogu placu Kernera, z którego widać już było kantynę. Dash spojrzał w
stronę knajpy.
- Brzmi kusząco, ale podziękuję. Naprawdę chciałbym już się znalezć na pokładzie
Outridera". Trochę się za nim stęskniłem. A poza tym - dodał, marszcząc czoło -
kręci się tu dzisiaj stanowczo za dużo szturmowców. Trochę mi działają na nerwy.
Rzeczywiście, tego dnia wszędzie jak okiem sięgnąć widać było imperialnych
żołnierzy w charakterystycznych białych zbrojach - kilku z nich stało przed
kantyną.
Han wzruszył ramionami.
- Skoro tak mówisz. W takim razie może spotkamy się pózniej?
- Może. Pozdrów ode mnie Chewiego.
- Pozdrowię. - Han wyciągnął rękę i mężczyzni wymienili serdeczny uścisk dłoni.
- Nie było chyba tak zle, nie? - rzucił na odchodnym Han. - W każdym razie na
pewno się opłacało. Przykro mi, że twoja laska okazała się Rebeliantką i tak
dalej. Domyślam się, że to musi być dla ciebie trochę... bolesne.
Dash spojrzał mu w oczy - dziwnie poważne.
- Cóż, trudno. Jakoś to przeżyję. Pomyślnych lotów.
- Tobie też. - Han obrócił się na pięcie i pogwizdując pod nosem, ruszył do
Chalmuna.
Dash i Leebo przecięli plac; mijając grupki szturmowców, Rendar chował odruchowo
głowę w ramiona. Skręcili w aleję Pilotów i ruszyli w stronę lądowisk. Dash z
ulgą powitał fakt, że jego szyfr dostępu do lądowiska dziewięć dwa wciąż
działał. To oznaczało, że Javul dotrzymała umowy i zapłaciła całą kwotę za
naprawy i lądowisko. W innym przypadku Kerlew na pewno zmieniłby kombinację.
- Dobrze będzie znów wejść na pokład naszego gruchota - odezwał się do Leeba,
kiedy wchodzili na lądowisko. - Stęskniłem się już za własnym kawałkiem podłogi
pod stopami.
Kiedy czujniki ruchu aktywowały światła, Dash zamrugał, wpatrując się z
niedowierzaniem w pusty dok. Outridera" nie było.
- Hm - stwierdził Leebo. - Wygląda na to, że będziesz musiał potęsknić jeszcze
trochę.
ROZDZIAA 33
- Skończyłem naprawy jakieś pięć dni po tym, jak odlecieliście z Hanem -
oznajmił Kerlew, kiedy siedzieli w jego zaskakująco przytulnym biurze. -
Skończylibyśmy dzień wcześniej, ale musieliśmy przepiąć dodatkowy kabel
zasilania do hipernapędu na lewej burcie.
Dash wyprostował się w swoim formofotelu.
- Ker. Gdzie. Jest. Mój. Statek?
- Spokojnie, zaraz do tego dojdę. Jakieś dziesięć dni temu dostałem wiadomość od
menedżerki Charn. Poinformowała mnie, że musi przenieść statek ze względów
bezpieczeństwa. Więc tydzień temu zjawił się tu pilot z załogą zapłacili za
wszystkie naprawy i koszty wynajęcia doku i dorzucili kilka kredytów, żebym
trzymał język za zębami, gdyby ktoś pytał o jego nowe miejsce parkingowe.
Zabrali go.
Dashowi przeszedł po plecach dreszcz.
- Ktoś pytał o Outridera"?
Kerlew skinął ponuro głową.
- Imperialni. Był tu pułkownik i sześcioosobowa drużyna szturmowców pustynnych.
Dash, w coś ty się, do cholery, wpakował?
- Ocalał galaktykę - stwierdził kpiąco Leebo.
Rendar spojrzał na niego gniewnie.
- Robiłem za ochronę gwiazdy mającej problemy z natrętami. Okazało się, że to
problem większy, niż początkowo przypuszczałem.
- Imperialni natręci. - Ker pokręcił głową. - Kiepska sprawa.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo. - Dash spróbował się odprężyć; rozparł się w
fotelu i starał sprawiać wrażenie opanowanego. - No dobra. W takim razie dokąd
go zabrali?
- Nie wiem. Nie powiedzieli. Zostawili tylko to. - Kerlew poszperał w kieszeni
kamizelki i wyciągnął czip z danymi, który podał Dashowi. - Jest zakodowany -
poinformował.
Dash ściągnął brwi.
- Jaki jest kod?
- Dwa statki. Powiedzieli, że będziesz wiedział, o co chodzi.
Rendar, początkowo zbity z tropu, szybko załapał, o co chodzi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]